reklama

Park linowy, czyli wrażeń co niemiara

Opublikowano:
Autor:

Park linowy, czyli wrażeń co niemiara - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOd ponad tygodnia las w Borowiczkach rozbrzmiewa piskami i okrzykami płocczan, którzy z zapałem szaleją na linach i sznurkach w pierwszym płockim parku linowym.

Od ponad tygodnia las w Borowiczkach rozbrzmiewa piskami i okrzykami płocczan, którzy z zapałem szaleją na linach i sznurkach w pierwszym płockim parku linowym.

Jak już pisaliśmy, podczas lutowej sesji rada miasta zgodziła się wydzierżawić małżeństwu z Płocka teren przy ulicy Mazowieckiej z przeznaczeniem na urządzenie tam parku linowego oraz parkingu dla osób, które będą do niego przyjeżdżały. Pomysłodawcą powstania linowego raju był Tomasz Paluch, były szczypiornista Wisły Płock. - Skąd pomysł? Grałem w piłkę ręczną przez 12 lat, więc potem musiałem wymyślić coś, co podtrzyma adrenalinę w moim życiu na podobnym poziomie - mówił nam ze śmiechem Tomasz Paluch, były skrzydłowy, reprezentant Polski, zdobywca czterech Pucharów Polski i siedmiokrotnie mistrzostwa kraju. - Zwiedziłem inne polskie parki i doszedłem do wniosku, że w Płocku bardzo brakuje takiego miejsca. Najbliższy znajduje się we Włocławku, dla wielu osób te 60 km to za daleko.

Na hasanie w płockim parku linowym, który 28 kwietnia otworzył swe linowe podwoje, płocczan nie trzeba było długo namawiać. Jak opowiadał nam Tomasz Paluch, już pierwszego dnia w Borowiczkach stawiło się około 100 śmiałków w różnym wieku gotowych pod okiem instruktorów zmierzyć się z wyzwaniem na dwóch trasach - jednej dla dzieci, wysokiej na 2,5 metra, i drugiej, 6-metrowej, dla starszych. Jedni od razu, śmiało i odważnie wstępowali na liny i walczyli o życie w przestworzach (bo choć z dołu może wyglądać to całkiem niewinnie, tak naprawdę balansowanie na linach na wysokości pierwszego-drugiego piętra bloku utrzymuje poziom adrenaliny na bardzo wysokim poziomie, więc kilkoro śmiałków po paru krokach szybko poprosiło instruktorów o sprowadzenie na ziemię). Inni jakiś czas wahali się, obserwując zmagania bliskich, by potem z miną „raz kozie śmierć” i sercem w gardle wkroczyć na linową dróżkę. - Większość gości przechodziło trasy nawet po dwa razy, tak im się podobało - cieszą się Barbara i Tomasz Paluchowie i zapraszają: w parku można próbować swoich sił codziennie od 11.00 aż do zmierzchu, a na tych, którzy nie mają ochoty lub możliwości zamienić się w Tarzana, ale chętnie poobserwują wyczyny innych, czekają stoliki, kawa i lody. Poza tym właściciele chętnie organizują w linowym raju urodziny dla naszych pociech (jeden ze szczerbatych jubilatów już buszował z przyjaciółmi po linach), sporo zabawy można się też spodziewać w Dzień Dziecka.

Na razie w parku są dwie trasy, wysokie na 2,5 oraz 6 metrów. Trzecia, przeznaczona dla dzieci od 3. roku życia, a więc siatkowa, z mniejszymi przeszkodami, domkami na drzewach itd., będzie gotowa 1 czerwca. Podobnie jak w innych miastach za przejście trasy alpinistycznej średniej trzeba zapłacić 20 zł, wysokiej - 25 zł, a niskiej dziecięcej (czynnej od 1 czerwca) - 15 zł.

Fot. z archiwum Tomasza Palucha

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE