To już drugie spotkanie z płocczanami, które zorganizował koncern. Przez okrągłe trzy godziny przedstawiciele Orlenu, a także niezależni specjaliści z dziedzin ochrony zdrowia i środowiska dyskutowali z nielicznie zgromadzonymi płocczanami na temat zagrożeń ze strony wielkiego sąsiada zza miedzy. Dyskusję moderował Radosław Brzózka – dziennikarz, a jednocześnie płocczanin.
Większość zagadnień poruszonych w środę w Spółdzielczym Domu Kultury, pokrywała się ze styczniową dyskusją, która odbyła się Domu Technika. Był film obrazujący działanie elektrociepłowni i nowego komina, który wzbudza najwięcej kontrowersji. Była też prezentacja dr. Arkadiusza Kamińskiego, dyrektora Biura Ochrony Środowiska w Orlenie. Na jednym ze slajdów pokazano m.in. wykorzystanie norm w granicach 40%, a w przypadku niektórych związków zaledwie kilku procent. To wzbudziło największe kontrowersje wśród zgromadzonych.
[ZT]14305[/ZT]
Paweł Stefański kwestionował te wyniki i domagał się prowadzenia badań najlepszymi dostępnymi technikami.
– Znajdują się one w katalogu, ale to Urząd Marszałkowski określa wszelkie parametry badania. Czy mamy pobierać próbkę co 5 minut czy co godzinę. My się tylko stosujemy – odpowiadał przedstawiciel koncernu.
– Mają oni do tego takie same kompetencje jak biskup tej diecezji – zripostował Stefański.
Wyniki zakwestionował też Artur Jaroszewski, przewodniczący rady miasta.
– Wolumeny niektórych zanieczyszczeń w pozwoleniu zintegrowanym są tak duże, że nietrudno je spełnić – wyjaśnił. – Płock to bardzo specyficzne miasto, podobnie jak Bełchatów czy Kozienice. Nie można nas wsadzać do jednego worka z pozostałymi – dodał.
Radny, który od lat angażuje się w temat wpływu kombinatu na zdrowie płocczan, po raz kolejny przytoczył też wyniki krajowego rejestru nowotworów, zgodnie z którymi Płock jest liderem w umieralności na raka płuc.
Ochrona środowiska warta trzy stadiony narodowe
Nie mogło zabraknąć tematu białego obłoku wydobywającego się z komina instalacji odsiarczania spalin. Po raz kolejny przedstawiciele koncernu przekonywali, że z nowego komina, nazywanego Grubą Bertą, wydobywa się para wodna. Nikt na spotkaniu nie ukrywał jednak, że Orlen to ogromny zakład przemysłowy i jakieś zanieczyszczenia muszą się wydostać – czy to w sposób zorganizowany, czy też nie.
- W ostatnich latach zainwestowaliśmy sześć i pół miliarda złotych w ochronę środowiska. Dla porównania powiem, że za tę cenę można wybudować ponad trzy stadiony narodowe czy całą nitkę metra. Nie zawahamy się także kupić najnowszej instalacji Clausa, choć kosztuje 200 mln złotych. Obniżyliśmy emisję o 75%. Nadal będziemy stanowili większość emisji w Płocku, bo jesteśmy jedynym dużym zakładem. Chcemy się jednak dalej rozwijać się w tym kierunku – zapewniał dr Arkadiusz Kamiński.
Sporo dyskusji poświęcono też pozwoleniu zintegrowanemu, które reguluje ochronę środowiska. W prostych słowach – w tym dokumencie, sprecyzowane jest ile i jakiej substancji można wyemitować. Każde przekroczenie normy skutkuje karą finansową. To oczywiście duże uproszczenie, bo wniosek o wydanie takiego pozwolenia to 16 tomów po 500 stron każdy.
Głos zabrali również zaproszeni przez koncern eksperci. Dr inż. Andrzej Jagusiewicz, przedstawiciel Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Czystego Powietrza i były główny inspektor ochrony środowiska wskazywał, że rokrocznie na świecie z powodu stanu powietrza umiera kilka milionów ludzi i to się prędko nie zmieni.
- Należy unormować wartość pyłu, który wdychamy na co dzień, bo to nasze zdrowie. Na skutek wdychania pyłu, który zawiera węglowodory, umiera w Polsce 50 tys. osób rocznie. W 2012 r. na świecie umarło z tego powodu 12,5 mln ludzi. W 2016 z powodu zanieczyszczenia pyłem 7 mln. W związku z tym WHO ustanowiła bardzo rygorystyczną normę - 10 mikrogramów na metr sześcienny. Jedynym krajem, który to przyjął jest Szwajcaria. Żaden inny kraj nie jest w stanie spełnić normy WHO. To się nie stanie jutro, a za 10 czy 20 lat. Wtedy przestaniemy przedwcześnie umierać – wyjaśnił.
Czy jesteśmy bezpieczni?
Głos zabrała też mieszkanka, matka małych dzieci.
- Jako mieszkanka zostałam poruszona wydarzeniami z końcówki lata - mówiła, wracając do sprawy znacznych przekroczeń toksycznego benzenu. - Mam jednak wrażenie, że to zabawka w kota i myszkę. Możecie pokazać fajną prezentację w powerpoincie , jak te normy są przestrzegane. A my próbujemy złapać punkt, żeby was przyprzeć i coś uzyskać. Chcę, żebyśmy mieli świadomość, w jakim ryzyku żyjemy. Nie chcę wiedzieć tyle o waszych technologiach, remontach itp. Chciałabym po prostu w spokoju żyć obok was. Mnie dyskusja przekonuje, ale nadal niepokoi mnie brak informacji o przyczynach tych wrześniowych zajść. Ludzie mdleli, kasłali. Wiem, że się do tego nie przyznacie, bo ludzie zaczęliby składać pozwy sądowe. Chciałabym tylko jako matka małych dzieci wiedzieć, czy nie ma zagrożenia. Chcę wiedzieć, czy mogę tu spokojnie żyć – apelowała.
- Ja też jestem ojcem i mieszkam w Płocku. Tak, jesteśmy bezpieczni. Podejmujemy wszelkie możliwe działania, żeby minimalizować ryzyko – zapewnił po raz kolejny Kamiński.
Niektórzy nadal drążyli jednak przyczyny wrześniowych zajść, które ostatecznie zaowocowały protestem. Mieszkańcy nie wierzyli, że nie miało to wpływu na zdrowie.
- Zakład przerabia 16 mln ton ropy rocznie. Proszę to sobie wyobrazić, a potem wziąć torebkę pieprzu. Tam będą cztery gramy. Potem podzielić ją na cztery porcje po gram, a taką porcję na milion cząsteczek – to właśnie ten pik. Zapewniam, że nie miał on wpływu na państwa zdrowie. Mamy na to opinię ministra zdrowia – obrazowo tłumaczył przedstawiciel koncernu.
Jak wyjaśnił dalej, obowiązujące obecnie prawo nie normuje dobowego stężenia, a jedynie średnią roczną normę dla benzenu. Ta nie została przez koncern przekroczona. - Żeby mieć wpływ na zdrowie, musiałby być 2500 razy wyższy i trwać cztery godziny – uzupełnił.
W miarę trwania spotkania sala się wyludniała, tak że o godzinie 20:00 obecnych było już tylko kilkanaście osób. Równo o 20:30 Radosław Brzózka zakończył spotkanie. Koncern nie wykluczył kolejnych.
[ZT]13453[/ZT]