reklama

Olga w wyborach miss na wózku

Opublikowano:
Autor:

Olga w wyborach miss na wózku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości– Chcę pokazać, że wózek to nie wyrok. Pragnę również zmienić podejście osób zdrowych do niepełnosprawnych. Czuję, że mam do wykonania pewną misję – tak mówi o swoim starcie w wyborach Miss Polski na Wózku Olga Fijałkowska z gminy Mała Wieś.

– Chcę pokazać, że wózek to nie wyrok. Pragnę również zmienić podejście osób zdrowych do niepełnosprawnych. Czuję, że mam do wykonania pewną misję – tak mówi o swoim starcie w wyborach Miss Polski na Wózku Olga Fijałkowska z gminy Mała Wieś.

Do finału Miss Polski na Wózku wchodzi dziesięć kandydatek spośród 72. Młoda kobieta spod Płocka ma nadzieję, że znajdzie się w gronie finalistek. Bardzo liczy na pomoc Czytelników Portalu Płock. – Jeśli uważają Państwo, że zasługuję na miejsce w finale, proszę o wsparcie. Głosować można codziennie do 23 mają – zachęca Olga Fijałkowska. – Jeżeli zechcą mi Państwo pomóc, będę niezmiernie wdzięczna. Dla mnie to nie są zwykłe wybory. Proszę o głosy pod adresem

Olga pochodzi ze Starych Święcic. Obecnie mieszka jednak w akademiku w Siedlcach, gdzie studiuje na trzecim roku dietetyki na Uniwersytecie Przyrodniczo- Humanistycznym. Do domu przyjeżdża tylko na święta i na wakacje. Częściej nie może, bo pokonywanie takiej odległości jest dla niej jednak niemałym wyzwaniem.

Jej życie początkowo nie różniło się niczym od reszty dzieciaków. Jak inni chodziła do szkoły, bawiła się. Nie miała praktycznie żadnych zmartwień. Wszystko zmieniło się, kiedy miała jedenaście lat. – Nagle moje ciało zaczęło dawać znaki, że coś jest nie tak. Najpierw zaczęłam chodzić na palcach. Chód stał się utrudniony. Oczywiście, jak to na początku bywa, żaden z lekarzy nie potrafił powiedzieć, co mi jest. W końcu trafiłam do szpitala w Warszawie na ulicy Banacha. Po kolejnych badaniach stwierdzono, że to dystrofia mięśniowa typu obręczowo-kończynowego – wspomina Olga. – Skierowano mnie do Zakopanego na konsultację medyczną w sprawie operacji wydłużenia ścięgien Achillesa z powodu przykurczów. Zabieg odbył się 10 października 2005 roku.

Niestety, mięśnie Olgi robiły się coraz słabsze. Dlatego musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Na jej chorobę nie ma żadnego lekarstwa. Zabiegi i intensywna rehabilitacja mogą jedynie spowolnić rozwój choroby. – Niestety, to bardzo duży wydatek, więc nie mogę sobie pozwolić na systematyczne korzystanie z zabiegów, ale staram się ćwiczyć sama – przyznaje Olga w rozmowie z Portalem Płock.

Gdy zachorowała, długo nie mogła pogodzić się ze swoim losem. Przyznaje, że było jej bardzo ciężko. Jej życie zmieniło się przecież diametralnie. Nie mogła robić tego wszystkiego, czym tak chętnie zajmowała się przed chorobą. Nie widziała sensu w tym, co się stało. Uważała, że jej świat się zawalił i nic już nie będzie takie jak kiedyś. Nie umiała się pozbierać. – Wszystko się jednak zmieniło, kiedy trafiłam do liceum w Konstancinie-Jeziornie. Tam poznałam wiele cudownych osób, które pokazały mi, że życie jest piękne, a wszystko zależy tylko i wyłącznie od naszego własnego podejścia – opowiada Olga. – Postanowiłam, że muszę zacząć żyć normalnie, jak kiedyś. Pomyślałam sobie – Ola, przecież to nie koniec świata. Tak musiało po prostu być, a Ty musisz się nauczyć z tym żyć.

Olga nie ukrywa, że dzięki ludziom poznanym w czasie nauki w liceum w Konstancinie-Jeziornie dostała solidnego „powera” do walki. Poczuła, że wciąż jest tą samą dziewczyną, jaką była kiedyś. A pod wieloma względami nawet dużo lepszą. Miała w sobie tyle optymizmu, że mogła zarażać nim swoje najbliższe otoczenie. I przynajmniej w pewnym stopniu się to jej udało. – Założyłam bloga , na którym opisuję swoje codzienne życie z dystrofią mięśniową. Do tej pory dostaję wiele wiadomości, które zawierają mnóstwo ciepłych słów – opowiada . – Czytający zadają mi też pytania związane z moją chorobą (przede wszystkim osoby, które również chorują na to co ja).

Olga w końcu uświadomiła sobie, że wózek inwalidzki nie jest wyrokiem. Przekonała się, że wcale nie przeszkadza w realizowaniu marzeń. Stara się być bardzo aktywna, pokonywać własne słabości i przeciwności losu. Gdy czegoś chce, próbuje to osiągnąć. Nawet, jeśli początkowo wydaje się to nierealne. – Wielkim wsparciem są dla mnie moja cudowna rodzina, przyjaciele i mój chłopak. To oni codziennie pokazują mi, jak bardzo mnie kochają i jaką ważną osobą jestem w ich życiu. Wspierają mnie ciepłymi słowami i dają siłę do walki. Nigdy nie traktowali mnie inaczej – mówi Olga, nie ukrywając wzruszenia. – Myślę jednak, że zaakceptowanie takiej sytuacji nie jest możliwe, bynajmniej nie całkowicie. Trudno jest to zrobić. Według mnie należy się po prostu z tym pogodzić i nauczyć się żyć. To nie my mamy na to wpływ. Musimy przyjąć to, co dostaliśmy i pokazać innym, że da się radę.

Młoda kobieta nie ukrywa, że często słyszy pytanie, jak można polubić siebie, skoro jeździ się na wózku inwalidzkim. Zawsze odpowiada, że można. – Ja lubię swoje ciało, lubię siebie. Jeżeli sami siebie polubicie, to inni też was pokochają – podkreśla Olga. – Piękno to pojęcie względne. Najważniejsze jest wnętrze człowieka jego dusza. A reszta to tylko ozdoba. Tak jak nie ocenia się książki po okładce, tak nie powinno oceniać się ludzi po wyglądzie.

Olga Fijałkowska uważa, że należy cieszyć się życiem i w pełni z niego korzystać. Według niej poddanie się to najgorsza z rzeczy, jaką można zrobić. Bo życie jest za krótkie, aby nie docenić jego uroków. Dlatego jej życiowe motto to „Carpe diem”. Podkreśla, że w dzisiejszym świecie wszelkie tematy związane z osobami niepełnosprawnymi są wciąż traktowane jako tabu, dlatego należy z tym ”walczyć” i przełamywać stereotypy. – My też mamy marzenia, kochamy i chcemy być kochani. Wszyscy jesteśmy równi i nie powinniśmy się wywyższać bo nigdy nie wiadomo co może się przydarzyć w życiu – z wielkim przekonaniem mówi Olga. – Nie możemy się ukrywać i obawiać odrzucenia. Trzeba wyjść do ludzi i udowodnić im, że chcieć to móc.

Olga interesuje się muzyką. Śpiew to jej życie, pasja, to co kocha. Kiedy śpiewa, tworzy swój własny świat, który nabiera kolorowych barw. Nie ma w nim podziałów, wszyscy są równi. Lubi też czytać książki i oglądać filmy. Do jej ulubionych należą romanse. Jak sama przyznaje, ma duszę romantyczki. Niedawno w jej życiu pojawiła się kolejna pasja, pozowanie do zdjęć. Wszystko zaczęło się od pierwszej sesji, którą zrobiła jej przyjaciółka.

– Potem udało mi się wygrać profesjonalną sesję zdjęciową u jednego z siedleckich fotografów. Po niej były kolejne i kolejne. Przed obiektywem czuję się jak ryba w wodzie. Uwielbiam to robić – nie ukrywa młoda kobieta. – Wiele osób będzie uważało, że się do tego nie nadaję bo jestem na wózku. A co taka „modelka” ma do zaoferowania. Otóż dużo. Na zdjęciach uwiecznia się nie tylko ciało, ale również emocje, mimikę. Jeśli ktoś rozumie swoje ciało, wie jak uwypuklić swoje atuty.

Czy Olga Fijałkowska zasługuje na Państwa głosy? Z całą pewnością tak. Zasługuje zresztą na coś więcej – na wielki szacunek i na podziw za to, że potrafi realizować swoje marzenia, chociaż los na pewno jej nie rozpieszcza.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE