Olewnik: W Polsce mamy bezprawie [FOTO]

- Spróbujmy zmienić Polskę kawałek po kawałku, aż obecny stan rzeczy w końcu się rozleci – apelował Włodzimierz Olewnik do kilkunastu osób, które przyszły na spotkanie w sprawie JOW-ów. Według niego, o wynikach wrześniowego referendum mogą zadecydować „układy i układziki”.

W środę na spotkanie płockiego ruchu na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych w budynku przy Kilińskiego przyjechał Włodzimierz Olewnik, współpracujący z Pawłem Kukizem od 2011 roku. Olewnik, ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa, już na wstępie zaznaczył, że czuje się przerażony tym, w jaki sposób JOW-y bywają przedstawiane w mediach lub są w ogóle pomijane. Krytykował także dyscyplinę partyjną w sejmowych głosowaniach.

– Nie wierzę, że wszyscy w partii mówią jednym językiem i są tacy zgodni - mówił do niespełna 20 osób w sali. - Posłowie powinni decydować za siebie, ale siedzącym przy korycie nie zależy na tym, aby coś zmienić. Wolą raczej żyć w mętnej wodzie, bo doskonale wiedzą, w jaki sposób w niej się poruszać. Uczciwym ludziom to nie jest na rękę – skonstatował. – Nie wiem, na ile Bronisław Komorowski chciał być sprytny decydując się na referendum, które, jak pewnie sądził, i tak niczego nie zmieni.

On sam wierzy w wynik powyżej 50%. A jak zwiększyć frekwencję? Tu sięgnął po przenośnię. – Może wyposażyć nas wszystkich w pałki, będziemy chodzić od domu do domu i łomotać.

Według Olewnika uzyskane przez Kukiza 21 % w wyborach prezydenckich było niczym rozpalenie iskry nadziei. Czyta różne opinie pojawiające się przeważnie w internecie na temat działalności byłego frontmana zespołu Piersi. – Mieszają tam tak skutecznie, że nawet sam miewam wątpliwości co do pewnych spraw, chociaż współpracuję z Kukizem już od kilku lat – kontynuował. Olewnik chwalił jego ciężką pracę przy kampanii, pomimo kilku mankamentów. – Jeździł, grał koncerty, z których cały dochód przeznaczał na akcję wyborczą i sprawę propagowania JOW-ów. Pracował w aucie, spał u znajomych. Bywa jednak porywczy. Ponoszą go nerwy. Brakuje mu rutyny, obycia charakterystycznego dla długoletnich polityków.

Olewnika głównie interesują zmiany w polskim prawie. – Na razie mamy bezprawie – akcentował. Bezpośrednio ani razu nie nawiązał do słynnej sprawy zamordowania jego syna, jednej z najgłośniejszych spraw ostatniego ćwierćwiecza. Wspominał jednak o sprawcach przestępstw, których nie spotkają żadne konsekwencje tylko dlatego, że przestępstwo przedawniło się zgodnie z obowiązującym kodeksem prawnym.

– W jaki sposób przestępstwo może się przedawnić? – pytał retorycznie. – Co najwyżej to przestępca sam z siebie może prosić o wybaczenie. Rozgrzeszyć sprawcę może tylko ten, kto poniósł szkodę. Dążę do tego, aby jeszcze za mojego życia coś się zmieniło w tym kraju. Zobaczcie, ile niewinnych osób trafiło do więzień – i podał przykład byłego kustosza muzeum narodowego, który choć cechował się szczupłą budową ciała, według akt sprawy, miał pobić osiłka ważącego 120 kg. Przesiedział półtora roku.

Zapytany o sprawę subwencji dla partii z budżetu państwa, odparł, że to twardy orzech do zgryzienia i nie ma jednoznacznej opinii w tej kwestii. Poza zmianami w polskim prawie, osobiście opowiedziałby się tylko za jednym podatkiem. Wyeliminowałoby to czarną strefę. W ten sposób każdy płaciłby po równo, ponieważ zostałby jedynie podatek VAT lub płacony od konsumpcji, przykładowo wliczony w cenę czasopisma. Podkreślał też, że to jego prywatne zdanie, nieoparte na żadnych konkretnych analizach ekonomicznych.

Fot. Karolina Burzyńska / Portal Płock