reklama

Odwołanie dyrektora. Padło ultimatum?

Opublikowano:
Autor:

Odwołanie dyrektora. Padło ultimatum? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNiemal pod sam koniec wtorkowej sesji rady miasta wypłynął temat radnego Leszka Brzeskiego, któremu wręczono wypowiedzenie z funkcji dyrektora Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Radni PiS dociekali, czy przypadkiem nie doszło tu do ultimatum…

Niemal pod sam koniec wtorkowej sesji rady miasta wypłynął temat radnego Leszka Brzeskiego, któremu wręczono wypowiedzenie z funkcji dyrektora Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Radni PiS dociekali, czy przypadkiem nie doszło tu do ultimatum…

Radna PiS Wioletta Kulpa postanowiła nie odpuszczać prezydentowi. Zaserwowała mu całą listę pytań, z których pierwsze dotyczyło jego wizyty na Nowym Rynku, gdzie w ostatni piątek rozgościł się sztab Platformy Obywatelskiej z posłanką Elżbietą Gapińską na czele agitujący za kandydaturą Bronisława Komorowskiego. - Był pan tam prywatnie, a jeśli tak, to czy wziął pan urlop? - chciała wiedzieć radna Prawa i Sprawiedliwości głównie po to, aby skontrolować czy przypadkiem prezydent nie był jeszcze w godzinach pracy.

- To, co robię po pracy, to już moja  prywatna sprawa – odparował jej Andrzej Nowakowski i zapewnił, że zjawił się tam dopiero po godzinie 15.30. – Jeśli panie nie wierzy, proszę zapytać obecnych tam dziennikarzy (faktycznie prezydent przyszedł już po upływie wspomnianej godziny).

- Co takiego spowodowało wręczenie Leszkowi Brzeskiemu wypowiedzenia przez dyrektora Zespołu Szkół Technicznych? – drążyła Wioletta Kulpa, według której o sprawie przesądził odmienny znaczek partyjny i chęć uciszenia radnego zadającego za dużo niewygodnych pytań. Nowakowski w 2011 roku, przy okazji zatrudnienia Brzeskiego jako dyrektora SMS, miał poprosić o opinię prawną. – Jasno wynikało z niej, że nie istniały żadne przeciwwskazania, aby nie mógł pełnić powierzonej funkcji w połączeniu z mandatem radnego. Czy to zemsta? Prezydentem czy dyrektorem się bywa, ale człowiekiem jest się zawsze – mówiła przewodnicząca płockiego klubu PiS.

Leszek Brzeski, który na konferencji nie chciał się w zasadzie wypowiadać, najwyraźniej zmienił zdanie. – Dyrektor ZST Dariusz Tyburski powiedział mi „muszę cię odwołać, inaczej w Ratuszu nie przyjmą mi arkusza organizacyjnego”.

- To nie prezydent zwalnia, takie czasy już minęły – wycedził Nowakowski i dodał, że osobiście ma nadzieję, że już nie wrócą. – Zwalniać mogą dyrektorzy szkół, którzy dobierają sobie współpracowników według własnego uznania. W tym przypadku nie było mojej inicjatywy. Potrzebna jest tu zgoda rady pedagogicznej, która na to przyzwoliła. Taką decyzję należy uszanować.

- Pan prezydent nie odniósł się do tego ultimatum, o którym mówił radny Brzeski – zwrócił uwagę Marek Krysztofiak. - Konferencja prasowa PiS-u odbyła się rano. Przeczytałem już pana wypowiedzi w prasie. Dlaczego nie zaproszono dyrektora Tyburskiego, by sam odpowiedział, czy doszło do szantażu? - zastanawiał się. – Było wystarczająco dużo czasu, aby dyrektor mógł dotrzeć do Ratusza.

Wiceprezydent Roman Siemiątkowski wyjaśnił, że arkusz nie przewiduje stanowiska dyrektora SMS, więc mógł nie zostać przyjęty. - Nie widzę potrzeby, aby dyrektor tłumaczył się na sesji ze swoich decyzji kadrowych, co dotyczy również innych dyrektorów szkół, przy całym szacunku dla radnych miasta Płocka.

- Zwracałem się do prezydenta Nowakowskiego – odciął się Krysztofiak. - To chyba pierwszy przypadek zwolnienia radnego ze sprawowanej funkcji. Pan dyrektor Tyburski nie może tu przybyć dlatego, że wyjechał do Portugalii. Jeśli przytoczone tu jego słowa są prawdziwe, uważam, że to skandal.

Radna o prezydencie: owieczka w wilczej skórze

Nowakowski dziwił się, dlaczego Krysztofiak mówi w imieniu Brzeskiego. - Arkusz organizacyjny powinien być zgodny ze statutem szkoły, a jeśli nie jest, to trzeba zmienić statut. Nie manipulujmy jednak faktami. Oni nie pojechali na wycieczkę, tylko są tam w wyniku realizacji projektu unijnego. Pan o tym wie, ale bardziej medialny jest skandal.

Wioletta Kulpa postanowiła sprawy nie odpuszczać. - Twierdzicie, że to indywidualna decyzja dyrektora, ale osoba, o której rozmawiamy jest jednocześnie radnym, więc dobrze byłoby na ten temat porozmawiać. Przez cztery lata wszystko się zgadzało, a teraz nagle coś się zmienia. Jest pan taką owieczką w wilczej skórze – zwróciła się do prezydenta. – Mówi pan „to nie ja, to tamten”. Niech pan nie szuka winnych, tylko weźmie to na przysłowiową klatę i powie tak, to jest moja wina.

Jednak odezwał się wiceprezydent Siemiątkowski. - Pani radna, spojrzę pani prosto w oczy. Oświadczam, że nikt na dyrektora Tyburskiego nie wpływał i nie ma tu żadnego drugiego dna. Przy nawiązaniu umowy o pracę trzeba było zasięgnąć takiej opinii. Poruszamy się przez cały czas w granicach prawa.

Marek Krysztofiak nie szczędził złośliwości. - Kwestia statutu to tylko dopisanie dwóch zdań. Wystarczy tylko chcieć - uważa radny PiS.

- Nie ma tu żadnego pomijania procedur. Zmiana statutu to już sprawa w gestii dyrektora szkoły i rady pedagogicznej, która jednoznacznie się tu wypowiedziała. Z mojej strony nie było mowy o zwalnianiu jakiegokolwiek radnego – zapewniał prezydent.

Czytaj też:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE