reklama

Od lat wędruje po cmentarzach i szuka…

Opublikowano:
Autor:

Od lat wędruje po cmentarzach i szuka… - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Tyle zagadek kryją cmentarze i ludzie na nich pochowani – mówiła dyrektorka Książnicy Płockiej Joanna Banasiak przy okazji promocji albumu „Cmentarze Mazowsza”, świadectwa wieloletnich wędrówek po miejscach już po wielokroć zapomnianych. – Przyjeżdżając gdzieś, swoją wizytę zaczynam od cmentarza. Dla niektórych to dziwactwo – zdradził jeden z uczestników spotkania w sali kolumnowej przy Kościuszki.

- Tyle zagadek kryją cmentarze i ludzie na nich pochowani – mówiła dyrektorka Książnicy Płockiej Joanna Banasiak przy okazji promocji albumu „Cmentarze Mazowsza”, świadectwa wieloletnich wędrówek po miejscach już po wielokroć zapomnianych. – Przyjeżdżając gdzieś, swoją wizytę zaczynam od cmentarza. Dla niektórych to dziwactwo – zdradził jeden z uczestników spotkania w sali kolumnowej przy Kościuszki.

- Wszystko, co się dzieje w czasie, razem z czasem ginie, jeśli nie zostanie przez dowód piśmienny uwiecznione – zapisano w 1237 roku w Akcie lokacyjnym Płocka. Nie inaczej jest z cmentarzami, świadectwami historii, losów jednostek i losów całej społeczności, w których odbijają się niczym w lustrze wszystkie zmiany, jakie zachodzą też w mentalności, wierzeniach i przesądach, sztuce, czy przyjętym prawie. O tym wszystkim słuchali goście Płockiej Książnicy w czwartkowy wieczór przy okazji spotkania z autorem albumu „Cmentarze Mazowsza. Płock i powiat płocki”, Tomaszem Gałązką.

– Ta książka to historia widziana z perspektywy nekropolii. Wybór fotografii z 5 tysięcznego zbioru, który wpierw skurczył się do tysiąca, a następnie do tych, które znalazły się w albumie – tłumaczył skupiony Gałązka. - Tyle że zrobienie fotografii w trakcie podróży to zaledwie połowa sukcesu, równie ważny jest etap poszukiwań. Znalezienie tych wszystkich nazwisk na nagrobkach, które przygotowuję sobie na ściądze. Kiedy nie mogę znaleźć, proszę o pomoc napotkanych ludzi i to oni podpowiadają, które są tymi do ujęcia na kliszy, często w panoramie.

Oby nie stanęła góra trumien sięgająca nieba

Gałązka przez lata przedzierał się przez cmentarze. Przez te wszystkie miejsca, gdzie od setek lat kumulowały się wierzenia. Bo czym był cmentarz, jak nie zapobieganiem powrotu zmarłych do świata i nękaniu żywych przez tych, którzy odeszli. Wyniesieniem zmarłej osoby na cmentarz jest jedną z faz związanych ze śmiercią (pozostałe to np. czuwanie i uczta żałobna). Kiedy się ten obrządek naruszy, wówczas, jak wierzono, śmierć stanie się „złą śmiercią”, a zmarły zacznie niepokoić żywych. Pochówek w ziemi uważano za właściwy, ponieważ dopiero po nim uznawano, że dusza odchodzi ze świata. Tak jak w starym wierzeniu ludowym, że kiedy kondukt żałobny niesie trumnę na cmentarz, dusza ludzka wychodzi z ciała i siada na trumnie rozglądając się kto postanowił przyjść na pogrzeb. Zgodnie z inną legendą ziemia na cmentarzu zapada się z powodu obaw św. Michała, że kiedy wszyscy ludzie zaczną umierać pochowani w trumnach, to z czasem utworzy się góra sięgająca nieba.

Ale to nie jedyne wierzenia związane z cmentarzem, którego ziemia winna być poświęcona, aby pozbawić ją siły demonicznej. Dawniej chowano na nich zmarłych z przyczyn naturalnych, natomiast dla samobójców przeznaczano jakiś skrawek ziemi na obrzeżu.

Odrębną sprawą jest kultywowana niechęć do sąsiadowania z umarłymi, która dopiero z czasem uległa zatarciu. Nie inaczej działo się w Płocku. Z początku bowiem ciała chowano w kościołach lub w ich obrębie, co zmieniło się dopiero w II połowie XVIII wieku ze względów sanitarnych wraz z przepisem, by zmarłych chować poza granicami miasta. Płocki cmentarz rzymskokatolicki powstał w 1780 roku poza jego obrębem i jest o dekadę starszy od warszawskich Powązek (stąd przyjęła się nazwa Płockie Powązki). Dopiero 20 lat po naszych Płockich Powązkach powstał inny znany polski cmentarz, Rakowicki w Krakowie, jeśli zaś chodzi o nasz cmentarz miejski, ten powstał w latach 70. XIX wieku. A mamy jeszcze cmentarz garnizonowy, ewangelicki, mariawicki, żydowski, prawosławny czy żydowski... W sumie doliczymy się 12.

Na zabytkowym, starym cmentarzu pochowano wpierw 3 dzieci. Pierwsza kaplica była drewniana i powstała w 1801 roku, której sponsorem został kanonik katedry płockiej, Antoni Zdziennicki. Kilka lat później zaczęła nawet służyć jako skład prochu, ale ostatecznie zdecydowano o jej rozbiórce. W 1875 roku lokalne władze postanowiły zamknąć cmentarz. W ten sposób niektórzy decydowali się też na przeniesienie swoich zmarłych na nekropolię po  drugiej stronie ulicy Kobylińskiego, przy okazji dewastując wiele nagrobków.

Co roku odbywają się zbiórki funduszy na odrestaurowanie zabytkowych mogił znanych płocczan (obecny na spotkaniu Jerzy Skarżyski ze Stowarzyszenia „Starówka płocka” wraz z panią Hanną wspominali, ile potrafi taka puszka ważyć, kiedy ma kilkaset złotych) oraz odczytywanie zatartych inskrypcji. Jedną z najsłynniejszych poświęcono św. P. Emilii Zofii z Kozłowskich Topolewskiej, która zmarła w wieku 34 lat w grudniu 1875 roku. Na starej tablicy dedykowano jej następujące, przepiękne słowa: "Prawdziwy anioł rozkoszy, słodsza w pożyciu małżeńskim nad wszelką miłość niewieścią”. Obecnie zdarzają się już nowe pochówki, jak zamordowany Krzysztof Olewnik.

- Cmentarz, a przynajmniej katolicki, musi posiadać wyraźne wejście, w żadnym razie nieuszkodzone, aby do wewnątrz nie dostało się żadne zwierzę – przypominał Gałązka. - Tak, jak to było z historią o wizycie pewnego biskupa, a tu trafiła się w dziura w ogrodzeniu. Bydło się pasło. To nie powinno mieć miejsca.

Zastaw się, a postaw się

Aby to zrozumieć warto sięgnąć ponownie do historii, ponieważ pierwsze groby były typowo ziemne, od góry porastające kwiatami, ze skromnym krzyżem. – Zmieniło się wszystko wraz ze wzrastającą zamożnością społeczeństwa. Zamiast mieszanki drobnych kamyczków i cementu, zwanym popularnie lastriko, którego używano w latach 70., na popularności zyskiwał granit i inne szlachetne kamienie. Ale zauważyłem też pewną prawidłowość, taką typowo polską mentalność. My koniecznie musimy postawić większy grób od sąsiada.

Gałązka wyznaczył sobie niełatwe zadanie. To, na czym mu zależało, to ujęcie nastroju. – Na cmentarzu skupiają się różne emocje. To również nagrobki ludzi niezbyt za życia popularnych i lubianych. Mnie interesuje ta łączność między nami i umarłymi – po czym rozpoczął się pokaz slajdów udowadniający bogatą różnorodność tzw. sztuki sepulkralnej. Na zdjęciach mnóstwo starych, wyblakłych figur Chrystusa jakby trochę zadumanego nad ludzkim losem, Matki Boskiej, aniołów, grobów małych i wielkich, ukrytych w szpalerze drzew i usianych jeden przy drugim, skromnych i wystawnych, z krzyżem nakrytym żołnierskim hełmem lub prostym brzozowym, z wysokimi tablicami. Cmentarze, na których kwitnie sztuka związana ze śmiercią.

Na cmentarzu w Dobrzykowie natrafił na figurę kobiety, która zginęła w młodym wieku. - Jej mężczyzna bardzo cierpiał. Na pogrzebie zjawiło się mnóstwo harleyowców – i pokazuje piękną rzeźbę młodej dziewczyny, która siedzi i zrospaczona zasłania twarz rękami. - Na tej samej nekropolii pochowano we wspólnej kwaterze 300 żołnierzy poległych w bitwie nad Bzurą. Z kolei w Gąbinie stare macewy przypominają, jak dawniej traktowano ludzi ze względu na pochodzenie. I jeszcze rzeźba w Wyszogrodzie przedstawiająca kobietę i jej szwagra. Oboje aresztowano i zamordowano w obozie w Pomiechówku. Kolejna mogiła zawierała ciało kobiety, która zginęła w nurtach Wisły. Nazwano ją „płaczką”. A teraz Zakrzewo, mogiła pana Głowackiego. Płyta nagrobna gdzieś metr na dwa metry, a na niej wykute sentencje z wierszy, w tym Władysława Broniewskiego.

W trakcie spotkania dyskusja zrobiła się całkiem zażarta, bowiem uznano, że zdjęcia chyba nie dość dobrze oddają piękno mazowieckich cmentarzy, nie uwydatniają detali i w żaden sposób nie wyczerpują tematu. Na koniec Joanna Banasiak przypomniała wszystkim zainteresowanym, że album jest zaledwie pierwszą częścią wydawnictw poświęconych nekropoliom. Następne obejmą powiat, z pewnością zahaczą m. in. o Sierpc i Gostynin. Ponadto w przygotowaniu znajduje się pozycja dotycząca miejsc pamięci narodowej. – Dla mnie każda taka publikacja jest lekcją z naszej historii i zawsze dowiaduję się czegoś nowego, a w jednym albumie trudno pogodzić wszystko – podziękowała za udział w spotkaniu i bardzo żywej dyskusji dyrektorka Książnicy.

Fot. spotkanie w Książnicy Płockiej, płockie nagrobki - Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE