Pod nowo budowanym wiaduktem, na którym w ramach próby obciążeniowej ustawiono pięć wywrotek ważących 160 ton, pojawiła się kobieta idąca z dzieckiem za rękę - dostrzegli ją nasi czytelnicy. Co malec robił na placu budowy obwodnicy?
We wtorek opublikowaliśmy nadesłane nam z Ratusza zdjęcia nowego wiaduktu drogowego na terenie trasy północno-zachodniej podczas trwania próby obciążeniowej. Fotografie wykonano na zlecenie Urzędu Miasta. Jedno z ujęć, na którym widać kobietę z dzieckiem przechodzących pod obiektem, nie uszło uwadze czytelników.
Zdjęcia z budowy bywają problematyczne. Nie zawsze widać na nich zabezpieczenia, pomimo tego, że są. W tym przypadku kobietę z dzieckiem można zauważyć dopiero po chwili. Z początku widzi się wywrotki wypełnione piachem stojące na wiadukcie drogowym w trakcie trwającej próby obciążeniowej, która polega na tym, że w tym czasie ustawia się na obiekcie obciążenie zazwyczaj w granicach od 10 do 15 proc. nośności obiektu, aby sprawdzić wytrzymałość konstrukcji. Pod wiaduktem stał jeden pracownik firmy, w dalszej odległości można dostrzec kobietę przechodzącą z dzieckiem. Ma na sobie odblaskową kamizelkę i kask, stąd można było wysnuć wniosek, że nie jest to przypadkowa osoba. W przypadku dziecka trudno stwierdzić na pewno, czy także ma na głowie kask. Jest za daleko.
Zapytaliśmy o tę sprawę najpierw w Ratuszu, który jest w tym przypadku inwestorem. Tam odsyłają do firmy Skanska.
- To kierownik budowy decyduje, kto może przebywać na terenie budowy – mówi Konrad Kozłowski z zespołu współpracy z mediami w Urzędzie Miasta Płocka.
O wyjaśnienia zwróciliśmy się w takim razie do firmy Skanska, wykonawcy drugiego etapu trasy północno-zachodniej. Ustalono, że kobieta ze zdjęcia nie była pracownikiem tej firmy, tylko osobą z zewnątrz. Zjawiła się z dzieckiem. Zgodnie z procedurami każdy, kto zjawia się na budowie, najpierw powinien udać się do biura, tam podać swoje dane personalne i przedstawić cel wizyty. Właśnie dzięki temu ustalono jej tożsamość.
- Po sprawdzeniu i weryfikacji dokumentów ustalono, że dziecko na budowie znajdowało się pod opieką osoby dorosłej, przeszkolonej i zapoznanej zarówno z planem bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, jak i terenem budowy - wyjaśnia kierownik robót mostowych z firmy Skanska, Łukasz Naskręt.
Naskręt tłumaczy, że dziecko "przebywało w bezpiecznej strefie, poza bezpośrednim terenem prowadzenia robót". - Nie było fizycznego zagrożenia życia. Gdyby było, nie stałby tam pracownik firmy, którego również można zobaczyć na fotografii.
[ZT]17490[/ZT]