To pożegnanie z kuczką na Tumskiej. Została tylko dziura w ścianie. Elementy przewieziono do Warszawy. - Odnosimy się do własności prywatnej. W mojej ocenie nawet dobrze, że tak się stało i trafi do Muzeum Etnograficznego. W przeciwnym razie niedługo w ogóle już by jej nie było - słyszymy w Ratuszu od Ewy Dobek.
Charakterystyczna kuczka z ulicy Tumskiej jeszcze we wtorek była osłonięta rusztowaniami, usunięto tylko dykty. - Przyjechali panowie z Warszawy, demontują - usłyszeliśmy od jednej z kobiet na Tumskiej. Denerwowała się, że póki charakterystyczny balkonik kojarzony z mieszkańcami Płocka żydowskiego pochodzenia był, nikt o niego nie dbał. Faktycznie, z boku dało się dostrzec wielkie dziury w deskach. Demontaż odbywał się w tym samym czasie, kiedy na cmentarzu żydowskim przy ul. Mickiewicza obchodzono 76. rocznicę likwidacji getta w naszym mieście. Przypomnijmy, że kuczka służyła Żydom do obchodów Święta Szałasów (czyli święta Sukkot), spożywano w niej wówczas posiłki. Akurat kuczkę na budynku na rogu Tumskiej i Królewieckiej kojarzył każdy, kto szedł deptakiem w stronę Nowego Rynku.
Problem z kuczką nie jest nowy. Wydawało się jednak, że wszystko zostanie załatwione. Jak zapewniała ówczesna miejska konserwator zabytków, Luiza Siemienik, miasto miało zabiegać o wpis do rejestru zabytków. Obecnie już nie pracuje, na stanowisku zastąpiła ją Ewa Dobek. W dodatku najwyraźniej niewiele wskórano, wpisu nie ma.
Zadzwoniliśmy więc do właściciela budynku późnym popołudniem we wtorek. Stwierdził, że w mediach nie będzie się wypowiadał. - Nie potrzebuję żadnych artykułów - stwierdził i skończył rozmowę.
W środę pod płachtami nie ma już nawet śladu po kuczce. Idziemy do kierownika Muzeum Żydów Mazowieckich. Rozkłada ręce. - Nic nie wiem, ale co my możemy zrobić? To własność prywatna. Pamiętam, że rozmawialiśmy także o tej kuczce z dyrektorem Muzeum Mazowieckiego, Leonardem Sobierajem, ale już sporo czasu upłynęło. A jeszcze niedawno patrzyłem na stan tej kuczki....- mówi Mariusz Wojtalewicz. Przypomina sobie, że mamy w Płocku jeszcze jedną. Widać ją od strony ul. Mostowej.
Niestety dyrektor Muzeum Mazowieckiego, któremu podlega MŻM, akurat przebywa na urlopie. Rozmawialiśmy z zastępcą dyrektora ds. zbiorów, Krystyną Suchanecką. Ona także o niczym nie wiedziała. - Szokujące, że tak się stało. Widzieliśmy, że niszczeje. Niepokoiło nas to, doszło nawet do rozmów z właścicielem, ale takich niezobowiązujących. O swoich planach nas nie poinformował, podobnie nie zrobiło tego Państwowe Muzeum Etnograficzne.
W biurze miejskiego konserwatora zabytków słyszymy, że to wszystko dzieje się w porozumieniu z nimi. Ewa Dobek potwierdza, że w takiej sytuacji właściciel był zobligowany do uzyskania opinii. - Przyszedł, rozmawialiśmy na temat przebiegu prac demontażowych. Tłumaczył, że nie jest w stanie udźwignąć finansowo kosztu remontu kuczki, dlatego zdecydował o przekazaniu jej Państwowemu Muzeum Etnograficznemu w Warszawie. Tam przejdzie prace niezbędne prace konserwatorskie i zostanie wyeksponowana.
Czy w takim razie właściciel planuje chociaż remont budynku? - Nic mi o tym nie wiadomo - dopowiada Ewa Dobek.
W Muzeum Etnograficznym już nawet wyznaczono osobę odpowiedzialną za prace konserwatorskie płockiej kuczki. Pytamy jeszcze w Ratuszu, czy nie dało rady spróbować dogadać się w właścicielem. Hubert Woźniak przypomina, że znajdowała się w rękach prywatnych. - Jaki my mamy na to wpływ? Tak samo jest z dziekanką u zbiegu Tumskiej i Kościuszki.
Każdy, z kim rozmawialiśmy, był zaskoczony obrotem sprawy. Tymczasem akurat po kuczce w Płocku zostały tylko pamiątkowe zdjęcia.
Fot. Karolina Burzyńska / Portal Płock