To już trzecia nadzwyczajna sesja rady miasta w ciągu miesiąca. Przez blisko trzy godziny radni dyskutowali o lotnisku Warszawa-Modlin.
Trudno nie odnieść wrażenia, że instytucja nadzwyczajnej sesji rady miasta jest nadużywana. To już trzecie takie spotkanie radnych w ostatnim czasie. Tym razem pod wnioskiem o zwołanie obrad podpisali się radni PSL, SLD i PO. Przewodniczący Artur Jaroszewski w tej sytuacji nie miał wyboru, choć decyzja kolegów wcale mu się nie podobała. Tym bardziej, że regularna sesja rady miasta odbędzie się zaledwie trzy dni później.
- Nie ukrywałem i nie ukrywam swojej dezaprobaty dla takiego sposobu prowadzenia. Nadużywamy nadzwyczajnej sesji. W mojej ocenie nie jest to normalna sytuacja – ocenił Jaroszewski. - Powinniśmy korzystać z normalnych sesji. Deklaruję, że będę wprowadzał takie punkty do porządku obrad. Czy jest sens zwoływania sesji na trzy dni przed normalną? W mojej ocenie nie. Takie działania raczej kompromitują nasz samorząd, a nie przysparzają mu splendoru.
Jeszcze przed rozpoczęciem dyskusji Wioletta Kulpa, przewodnicząca klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, złożyła wniosek formalny o zakończenie sesji. Argumentowała, że radni nie otrzymali żadnego materiału dotyczącego obrad.
- W dokumentach pozwoliliście sobie napisać zdanie, żeby prezydent przygotował stosowne dokumenty. Nie mamy materiału, nie mamy treści apelu. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy za pięć dwunasta pisali apel – mówiła radna. - Trudno odnosić się do sprawy, która nie dotyczy samorządu płockiego. Nie jesteśmy organem zarządzającym lotniskiem.
Koalicja tłumaczyła, że chodzi o dyskusję, a w auli jest chociażby Jacek Kowalski, burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego czy Marcin Danił – wiceprezes lotniska. Wniosek formalny nie przeszedł, więc dyskusja się odbyła. Niektórzy radni np. zapomnieli tabletów do głosowania, a obrady prowadziła Małgorzata Struzik.
Lepiej mieć lotnisko bliżej niż dalej
Po 40-minutowej przepychance wreszcie rozpoczęła się dyskusja. Skąd w ogóle nagła potrzeba ratowania lotniska Warszawa-Modlin? Udziały w spółce mają cztery podmioty – samorząd wojewódzki, Nowy Dwór Mazowiecki, Państwowe Porty Lotnicze oraz Agencja Mienia Wojskowego. Do podjęcia strategicznej decyzji potrzebna jest jednomyślność wszystkich podmiotów. Marszałek Adam Struzik wskazywał, że rząd rękami PPL próbuje zablokować rozwój Modlina i skierować strumień pieniędzy do niefunkcjonalnego lotniska w Radomiu. W ocenie marszałka zahamowanie rozwoju oznacza powolną śmierć inwestycji, a to może oznaczać konieczność zwrotu pieniędzy z Unii Europejskiej (trwałość inwestycji do 2021 roku) Port dostał bowiem dofinansowanie ze środków Europejskie Funduszu Rozwoju Regionalnego, ponad 150 mln złotych.
- W 2017 roku zarząd spółki wystąpił do wspólników o wyrażenie zgody na wyemitowanie nowych obligacji na kwotę 60 mln złotych na rozbudowę infrastruktury - przedstawiał sytuację marszałek Adam Struzik. - Mimo przedstawienia dodatkowych dokumentów i analiz potwierdzających konieczność rozwiązania, Polskie Porty Lotnicze zablokowały możliwość emisji obligacji. To działanie zupełnie niezrozumiałe, zwłaszcza że wszystkie dokumenty przyjęte przez wspólników przewidują rozbudowę terminala.
Marszałek wskazywał też, że lotnisko jest czynnikiem gwarantującym budowę linii kolejowej Warszawa-Modlin-Płock. Pytanie, kiedy to nastąpi.
- Lotnisko Warszawa-Modlin działa od lipca 2012 roku. Od Płocka jest oddalone o 70 km. Dziś obsługuje 3 mln pasażerów rocznie (połowa z nich to Mazowszanie) i oferuje 49 połączeń - dodawał. - Na samym lotnisku pracuje 250 osób, ale szacuje się, że dzięki funkcjonowaniu Modlina zatrudnienie ma ok. 3 tys. osób. Nakłady finansowe miałyby posłużyć do rozbudowy terminala i drogi kołowania.
Burmistrz Jacek Kowalski wskazywał, że rozwój lotniska Warszawa-Modlin leży w interesie wszystkich samorządów z północnego Mazowsza.
- W ostatnim okresie nastąpił wyraźni rozdźwięk. Przedsiębiorstwo Polskie Porty Lotnicze zdecydowało zaciągnąć hamulec ręczny i zatrzymać rozwój lotniska – przedstawiał sytuację. – Chcemy iść z tym do premiera Morawieckiego, ale musimy coś mieć.
Coś, czyli apel poszczególnych rad miasta. Podobny dokument przyjął już chociażby sejmik wojewódzki. Radni Prawa i Sprawiedliwości wskazywali, że zaproszeni na obrady marszałek województwa i burmistrz Nowego Dworu reprezentują tylko 35 proc. udziałowców.
- Mam wrażenie, że budowa linii kolejowej to element pana kampanii wyborczej co 4 lata. W 2012 roku mówił pan, że w 2020 pojedziemy koleją, czyli już zaraz powinniśmy wsiadać w pociąg – zwróciła się do marszałka Wioletta Kulpa. – Rozmawiamy, o materiale, którego nie mamy. Mam wrażenie, że chcecie państwo, abyśmy bronili państwa lotniska, bo to jest spółka. Chcielibyśmy poznać wszystkich udziałowców, dlaczego jest taka sytuacja. Mówimy tylko o tym, co jest dla państwa wygodne. Mówicie państwo, jak lotnisko w Modlinie odciąża Warszawę. Ale my jesteśmy w Płocku i rozmawiajmy o Płocku.
- Linia łącząca Płock z Modlinem jest w dokumentach strategicznych województwa. Jest zgłoszona także do dokumentów transportowych w kraju. Ona będzie kosztowała około 1,5 mld złotych - odpowiedział marszałek.
- Mamy informacje, że PPL nie zgodziły się na wydanie obligacji na 60 mln złotych, ale zaproponowała inwestycję za 140 mln złotych – dodał Andrzej Aleksandrowicz. - Dlaczego państwo tak upieracie się przy wzięciu kredytu, skoro jeden z udziałowców chce zainwestować więcej? Dla nas ta informacja nie może być obiektywna. W spółce jest konflikt. To tylko prawda jednej strony.
Dyskusja się przeciągała, ale ze względu na brak materiału pisemnego, nie zakończyła się żadnym głosowaniem. Ostatni głos oznaczał po prostu zamknięcie obrad. Radni PiS poprosili o zaproszenie na najbliższą sesję przedstawicieli wszystkich udziałowców lotniska. Ciąg dalszy w czwartek.