Alejki błyszczące od światełek, podświetlane instalacje w kształcie wież i kwiatów idealne na tło do rodzinnych zdjęć, rzeźby z lodu, orkiestra w mikołajowych czapkach i tłum osób na Wzgórzu Tumskim około godz. 17.00. Otwarcie Płockich Ogrodów Światła robiło wrażenie.
Pierwszy błysk światełek Płockich Ogrodów Światła odbył się z udziałem prezes Orlenu, Wojciecha Jasińskiego, Agnieszki Krzętowskiej z rady nadzorczej, przedstawicielki koncernu do spraw społeczności lokalnej, Wioletty Kulpy. Inicjatywa miała być z rozmachem i często spotykanym logiem koncernu, jako sponsora. Drzewa na Wzgórzu Tumskim opleciono mnóstwem światełek, przy alejkach ustawiono wielkie sanie z niedźwiedziami, Królowa Śniegu stanęła wśród filarów, zadbano o bramy i błyszczące, urocze kwiaty. Uzyskano zupełnie inny efekt niż ten w zeszłym roku kreowany na ogród Alicji z Krainy Czarów. Tegoroczne Ogrody Światła wydają się o wiele bardziej imponującą scenerią. Wszystko zostało powiększone, zajmując jednocześnie przestrzeń placu Narutowicza na gotowe rzeźby z lodu (umożliwiając wyciosanie nowej), miejsce dla Świętego Mikołaja i jego renifery, na zadaszoną scenę, wyświetlając na budynku sądu animacje z płatków śniegu i duże logo na Bibliotece im. Zielińskich.
O wiele mniejsze wrażenie robiło zachowanie niektórych osób. Tuż po godz. 17.00 w alejkach przy katedrze zgromadziło się mnóstwo płocczan,. Wielu z nich chciało szybko przejść, podzielić się pierwszymi wrażeniami, zrobić kilka zdjęć i wrócić później, kiedy już takiego tłumu nie będzie. Nie wytyczono kierunku oglądania, co jest często praktykowane przy takich instalacjach na festiwalach światła. W rezultacie zwiedzający, aby uniknąć mozolnego przedzierania się przez tłum, chodzili w różnych kierunkach, depcząc roślinność. Na placu Narutowicza niektórzy kopali w rzeźby z lodu, zdarzyły się także przypadki odłamywania rogów czy kolców od bajkowych postaci i nie czyniły tego małe dzieci.