Pandemia koronawirusa spowolniła gospodarkę, co odczuwają też samorządy. Wpływy do miejskiej kasy będą mniejsze, ale w ratuszu uspokajają, że sytuacja jest dobra.
Miasto nie ma własnych pieniędzy - dysponuje głównie tym, co zbierze w podatkach. A te wpływy będą mniejsze, choćby ze względu na to, że obrót firm płacących podatek CIT będzie niższy. Tylko przez marzec i kwiecień z tytułu tego podatku do miejskiej kasy wpłynęło ponad 10 mln złotych mniej niż w analogicznym okresie w 2019 roku. Choć jak w ratuszu podkreślają, że wpływy z tytułu tego podatki nigdy nie są równe - jedne firmy przecież się zamykają, inne otwierają. 10-milionowy ubytek na pewno jednak będzie widoczny.
Mniej pieniędzy wpłynęło też z tytułu podatku PIT, choć to akurat następstwo obniżenia stawki z 18% do 17%. Innym, stałym źródłem dochodu dla miasta, jest podatek od nieruchomości - ten na pewno zostanie zapłacony przez firmy, jak choćby PKN ORLEN. Choć i tu pewnie będzie ubytek, bo miasto dało możliwość mikro, małym i średnim przedsiębiorcom możliwość wnioskowania o umorzenie podatku za część 2020 roku. W ratuszu póki co zapewniają, że paniki fiskalnej nie ma.
[ZT]22769[/ZT]
- Póki co kondycja finansowa miasta jest dobra, choć nie możemy jeszcze precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, jakie będą finalne straty. Na pewno nie rezygnujemy z żadnych zaplanowanych inwestycji - podkreśla Hubert Woźniak z zespołu prasowego ratusza.
Wszystkie inwestycje: od małych, tych drogowych, po te największe jak np. sala koncertowa czy stadion - mają zostać zrealizowane. Jedyne zagrożenie jest takie, że harmonogram niektórych przedsięwzięć może przesunąć się o kilka miesięcy. Jak podkreślają w ratuszu, nie chcą pozbawiać przedsiębiorców wpływów.
Oprócz zmniejszonych wpływów z podatków, miasto ma także dodatkowe zobowiązania, jak choćby w Komunikacji Miejskiej. Póki co miejskiemu przewoźnikowi trzeba było dołożyć milion złotych miesięcznie ekstra (na razie 2 mln). Teraz restrykcje są poluzowane, a wpływy z biletów zapewne wzrosną, ale niewykluczone, że jakąś sumę będzie trzeba wyłożyć.
Pewne oszczędności będą jednak musiały zostać wprowadzone. Na pierwszą myśl nasuwają się pieniądze z imprez, której po prostu się nie odbędą. 1,2 mln złotych miasto dołożyłoby do organizacji Audioriver. Nie odbędą się też Piknik Europejski czy Jarmark Tumski. Rozważane są też inne oszczędności, np. na oświetleniu ulicznym czy iluminacji - mostu, fary czy katedry. Oczywiście nie chodzi o rezygnację ze światła na głównych arteriach, ale na ulicach, gdzie ruch jest naprawdę znikomy. Powiązane jest też to ze wzrostem cen prądu.
- Pilnujemy finansów. Jeśli okaże się, że dochody rzeczywiście będą słabsze, wydłużymy termin niektórych przedsięwzięć, ale z nich nie rezygnujemy - kończy Woźniak.