O tym, jak tragicznie może skończyć się igranie z zamarzniętą wodą, przekonaliśmy się w ciągu kilku ostatnich dni. Do śmiertelnego zdarzenia doszło w niedzielę, 17 stycznia, na Jeziorze Urszulewskim. To tam jeden z morsujących mężczyzn postanowił przepłynąć pod lodem pomiędzy dwoma przeręblami. Chciał pokonać dystans około 4 metrów. Niestety, nie zdołał wypłynąć.
Jak mówił w rozmowie z nami Piotr Liocki z płockiego WOPR, ten tragiczny przypadek sprzed kilku dni to przykład skrajnej nieodpowiedzialności i braku wyobraźni.
- Tego typu zachowania są absolutnie niedopuszczalne - powiedział Lisocki. - Takie zabawy są dramatycznie niebezpieczne. Oczywiście przypadki pływania pod taflą lodu są znane, organizują nawet takie zawody, jednak proszę zwrócić uwagę na to, że odbywają się one pod okiem ekspertów, z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. Robienie tego na własną rękę to czysta głupota - mówił wprost wiceprezes WOPR Płock.
Zamarznięte jezioro może stać się śmiertelną pułapką dla każdego, kto wejdzie na lód bez odpowiedniego przygotowania. Jeśli już decydujemy się na taki krok należy pamiętać o zasadach bezpieczeństwa.
- Są dwie podstawowe zasady: nie możemy wchodzić na lód, który jest cieńszy niż 15 cm i pod żadnym pozorem nie stajemy na zamarzniętej rzece - zdradził Lisocki. - Akweny płynące, a więc takie, które są zamarznięte na wierzchu, a pod warstwą lodu wciąż utrzymuje się nurt, są bardzo niebezpieczne. Wyobraźmy sobie, że lód załamuje się pod kimś, kto wszedł na Wisłę. Taka osoba zostanie wciągnięta pod taflę. Konsekwencje byłyby dramatyczne - dodał.
Nie oznacza to jednak, że stąpanie po lodzie powinno być zakazane. Zdaniem wiceszefa płockiego WOPR-u, można korzystać z jego uroków - należy jednak podchodzić do tego z głową. Wychodząc z domu zimą powinniśmy ubrać się „na cebulkę”, a chcąc wejść na zamarzniętą wodę uzbroić w kask i specjalne kolce.
- Oznacza to, że jakieś 99 proc. wszystkich ludzi, którzy chcą wejść na lód w ogóle nie powinna tego robić. Kasku prawie nikt nigdy nie ma - stwierdził wiceszef Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Płocku. - Zarówno kask, jak i kolce lodowe są ważne - mogą uratować nam bowiem życie. Przy ich pomocy łatwiej wydostać się z wody. Co ważne, kolce lodowe - a więc dwa zaostrzone szpikulce przewiązane sznurkiem - muszą znajdować się na szyi. Trzymając je w kieszeni ryzykujemy tym, że wypadną nam one w chwili wypadku - wyjaśniał w rozmowie z nami.
Najważniejszy jest jednak zdrowy rozsądek. To najczęściej przez brak ludzkiej wyobraźni dochodzi do tragedii nad wodą - zarówno zimą, jak i latem. - Zapewniam, że na lodzie może być bezpiecznie - stwierdził Lisocki. - Trzeba jednak postawić na edukację. To działa lepiej niż zakazy - dodał na koniec.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.