To, że sztuka niejedno ma imię, udowadniają nam artyści współtworzący Rynek Sztuki. Zabawa krzyżuje się tu z refleksją, amatorzy ścigają się z mistrzami na pomysły. A widownia śmieje się i klaszcze.
Zabawę na terenie Starego Rynku rozkręcały przedstawienia projektu „Podwórko kuglarzy”, jako kulminację dwutygodniowych warsztatów teatralnych. Młodzi adepci pod skrzydłami Joanny Stanowskiej, Agnieszki Makowskiej i Mariusza Pogonowskiego udowodnili, że komedia dell’arte, klaunada, pantonima i teatr wędrowny, czy też zabawa sceniczną maską mają się świetnie i cieszą oczy. Wszystko to w trzech częściach, raz śmiesznie i świadomie igrając ze sztuką typowo cyrkową, by chwilę później rzucać uwagi pod adresem rzeczywistości (dałem na Caritas, teraz wybierzcie mnie na miejskiego radnego), przykuwając uwagę widza różdżką w ręku gościa, który założył maskę gazową.
Podwórkowi kuglarze grali na żywo, śpiewali, żonglowali kolorowymi wstążkami i piłeczkami, kreując plastyczny, przyjemny świat, po czym wrzucili wszystkich do ostatniej opowieści. Zrobiło się może nieco ciężej, a nawet bardziej krzykliwie, by wydusić z siebie wszystko to, co może uwierać młodego człowieka, który jest uważnym obserwatorem rzeczywistości. Pokaz warto zobaczyć jeszcze dziś, w sobotę, o godzinie 18.30 na starówce tuż przy altanie.
Kiedy teatralne sztuczki się wyczerpały, na scenę wyszedł warszawski zespół KREM. Kapela już udowodniła, że teledysk nie musi być tandetny za potężną kasę. Wystarczy parę groszy, dokładnie 25 zł. Wiki Królikowska lubi nie tylko opisywać to, co widzi i zafrasuje w swoich teksach, ale również na blogu. Sama komponuje, śpiewa i gra na klawiszach. Celuje w retro brzmieniach wyciągniętych z lat 80.. Stwarza z nich oprawę pod teksty z wciąż modnym słowem kryzys. Tym razem ten zakradł się do romantycznego widzenia świata. Niespodziewanym dodatkiem do ich występu był pokaz ogniowy. Za widowisko odpowiadała Joanna Stanowska. Młodzi ludzie chodzili na szczudłach i igrali z płomieniami. Tylko latarnie stały się nagle zbędnym sprzętem.
Materiał nagrany w październiku zeszłego roku pt. „Matka, Syn, Bóg” wymyślili Waglewscy, a w muzycznym składzie znaleźli się senior Wojciech oraz jego dwaj synowie, Fisz i Emade. Właśnie z tym repertuarem przyjechali do Płocka. Jak przystało na Waglewskich, o banalności i nudzie nie mogło być mowy. Nie zabrakło gitarowego muzykowania, bluesowych i rockowych elementów, a do tego jeszcze tekstów przebijających się do świadomości słuchaczy. Familii widownia po prostu nie chciała puścić ze sceny. Wszyscy klaskali tak długo, aż muzycy ponownie odegrali jeden z wcześniejszych kawałków.
Na zakończenie pierwszego dnia Rynku Sztuki ustawiono kinowy ekran. W atmosferze mroku puszczono czarno-biały niemy film „Menilmontant” Dmitria Karsanoffa, który już na samym początku wciągnął wszystkich w atmosferę tajemniczej zbrodni z pomocą siekiery. Na żywo zagrał zespół Backspace. Chyba każde płockie kino chciałoby mieć każdorazowo tylu widzów, ilu wczoraj przyszło na seans pod gołym niebem.
Jeszcze dziś, oprócz powtórki „Podwórka Kuglarzy”, koncert zespołu Variètè w Rock’69 oraz teatralne mariaże z dramatem i promieniami UV. Lwowski Teatr Woskresinnia zaprezentuje swoje widowisko oparte na dziełach Szekspira pt. „Spotkać Prospera”, a krakowski Art Color Balet sięgnie po techniki fosforyzujące w "Deep Trip". Później, w ramach kolejnej kinowej odsłony, zaplanowano pokaz „Mocnego człowieka” Henryka Szaro z 1929 roku z muzyką Marcina Pukaluka.
Czytaj też:
Po więcej zdjęć zapraszamy do galerii:
Fot. Portal Płock
