To już koniec 45. edycji Rajdu Dakar. Ostatni etap był wyjątkowo krótki - kierowcy mieli do przejechania zaledwie 136 kilometrów. Kuba Przygoński przyjechał na metę na 4. pozycji. Gdyby nie ogromny pech na drugim etapie, polski kierowca mógłby liczyć w rajdzie na dużo więcej. Przypomnijmy: już w drugim etapie Przygoński przebił opony i musiał czekać cztery godziny na ciężarówkę serwisową, przez co już na początku wyścigu wypisał się z walki o najwyższe cele. Ostatecznie zajął 18. miejsce w klasyfikacji generalnej.
- To był trudny Dakar. Teren, który zaproponowali w tym roku organizatorzy, to właściwy kierunek. Tegoroczne zmagania można podsumować krótko: bardzo dużo się działo. Kamienie, trudne wydmy, zmieniające się warunki pogodowe. Przez całe dwa tygodnie mieliśmy świetny rytm. Między mną i Armandem było dużo dobrej współpracy. To było tempo na walkę o podium, cały czas utrzymywaliśmy się w czołówce. Jeden dzień przekreślił nasze cele. Od dzisiaj myślimy tylko o tym, jak przygotować się do kolejnej edycji – mówił Przygoński.
Dobrze spisała się też czeska załoga ORLEN Team. Czesi Martin Prokop i Viktor Chytka w klasyfikacji generalnej zajęli 6. miejsce.
- To nasz wielki sukces, szczególnie kiedy spojrzy się na tegoroczną mocną stawkę. Mieliśmy w tym Dakarze wzloty i upadki. Nie zaczęliśmy najszybciej, ale w pierwszym tygodniu naszym celem było uniknięcie błędów. To był jeden z najbardziej wymagających rajdów w moim życiu. Szóste miejsce tutaj ma dla mnie większą wartość niż ta sama lokata kilka lat temu. Jesteśmy dumni z zespołu – mówił szczęśliwy Prokop na mecie.
45. Rajd Dakar wygrał Katarczyk Nasser Al-Attiyah.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.