Kilkudziesięciu kibiców dostało wezwania na policję za to, że po awansie Wisły Płock do ekstraklasy wbiegli na murawę. Zwycięstwo klubu na płycie boiska świętowało w ten sposób kilkaset osób. Dodajmy - z prezydentem Płocka i władzami klubu na czele...
Przypomnijmy: po gwizdku kończącym spotkanie Wisły Płock z Zawiszą Bydgoszcz na trybunach nastąpiła eksplozja radości. Kibice oszaleli ze szczęścia, bo wyczekiwany od lat awans do ekstraklasy stał się faktem. Kilkuset fanów Wisły na czele z prezydentem Płocka Andrzejem Nowakowskim w okamgnieniu znalazło się na murawie, by tam skakać, klaskać, podrzucać prezesa klubu Jacka Kruszewskiego i cieszyć się ze zwycięstwa.
Nie minęły jednak dwa tygodnie, a część tych, którzy tak żywiołowo uczcili zwycięstwo w pierwszych minutach po meczu, zaczęła dostawać wezwania na policję. Powód? Niedozwolone wtargnięcie na murawę...
- To jest tradycja, że po większym meczu, zdobyciu pucharu czy awansie kibice wybiegają na boisko, rozbierają piłkarzy i wszyscy razem świętują - mówi anonimowo jeden z kibiców, który odebrał wezwanie. - Uważam, że to przesada. Spontanicznie wbiegliśmy na boisko, ale nie stanowiło to przecież żadnego niebezpieczeństwa. Nie było kibiców przyjezdnych, a gdy spiker poprosił o opuszczenie boiska, wszyscy od razu się zastosowali do tego polecenia. Nie interweniowała ochrona ani organizatorzy.
Mimo to policja zdecydowała się wszcząć postępowanie. - To prawda, kilkadziesiąt osób dostało wezwanie na przesłuchanie - potwierdza rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek. - Policjanci sprawdzają, czy wzywane osoby miały prawo przebywać na płycie boiska, czy też popełniły wykroczenie. Na razie nikt nie został ukarany w związku z tą sprawą.
Po ostatnim gwizdku na boisko wbiegli nie tylko kibice, ale i prezydent miasta, prezes i wiceprezes klubu, pozostali zawodnicy, rodziny piłkarzy, znajomi, żony i dzieci. Czy oni również zostaną pociągnięci do odpowiedzialności? - Nie mam wiedzy, by prezydent był w gronie przesłuchiwanych osób - przyznaje Krzysztof Piasek.
Wezwania nie dostali również przedstawiciele klubu. - Jeszcze nie... - mówi Tomasz Marzec, wiceprezes Wisły Płock. Nie ukrywa zdziwienia całą sytuacją. - Kibice nie powinni wbiegać na murawę, ale przy takich emocjach, przy takim święcie piłkarskim, policja mogłaby przymknąć na to oko - uważa wiceszef klubu. - Nie można się dziwić, że kibice chcieli się cieszyć razem z nami. Niestety, tak się nie stało, dostają wezwania i to mnie martwi. Będziemy się starali - w miarę możliwości - pomóc kibicom, by nie dostali zakazów stadionowych.
Stowarzyszenie Sympatyków Klubu Wisła Płock na razie oficjalnie nie komentuje całej sprawy.
Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski nie dostał wezwania w związku z wbiegnięciem na murawę. - Nie wbiegłem, tylko wszedłem - żartobliwie zaczął prezydent. - Oczywiście, policja jest od tego, by respektować prawo, a i mi zależy, by stadion był bezpiecznym miejscem, na które będą przychodzić nie tylko kibice, ale i całe rodziny. Natomiast myślę, że zawsze trzeba brać pod uwagę okoliczności danych sytuacji. Tu okolicznością, można powiedzieć - łagodzącą, była ogromna radość z awansu, na który kibice czekali dziewięć lat. W innych sytuacjach reakcja służb porządkowych na stadionie i policji poza stadionem powinna być zdecydowana, by nie dochodziło do sytuacji, których konsekwencje dla bezpieczeństwa mogą być poważne.
Czytaj też:
Fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock