reklama
reklama

Incydent w płockim hotelu dla zwierząt? "Pies zakończył życie pod kołami auta!"

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: archiwum prywatne czytelnika

Incydent w płockim hotelu dla zwierząt? "Pies zakończył życie pod kołami auta!" - Zdjęcie główne

foto archiwum prywatne czytelnika

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNiepokojąca sytuacja miała miejsce w zeszły weekend. Zdruzgotany czytelnik napisał nam, że psy pozostawione pod opieką hotelu uciekły, a jeden z nich wpadł pod samochód, co zakończyło się jego śmiercią. Właścicielka hotelu uważa, że opiekunowie zwierzęcia naginają wersję zdarzeń. Na miejscu interweniowała również straż miejska.
reklama

W sobotę 7 czerwca do hotelu dla zwierząt "Złota Łapka" trafiły trzy psy należące do rodziny naszych czytelników. 

- Oddaliśmy je ok. godz. 10:45, a mieliśmy odebrać około 18:00-19:00, bo do tej godziny miała trwać komunia. O 15:30 dostaliśmy wiadomość, że dwa pieski uciekły, jednak z tego co wiem, zdarzyło się to 20-30 minut po tym, jak oddaliśmy je do hotelu. Później właścicielka zadzwoniła do mnie, mówiąc: "Nie wiem jak to pani powiedzieć, ale pies wpadł pod auto i nie żyje"

- przekazała nam żona czytelnika. 

Właścicielka hotelu opisuje tę sytuację inaczej.

- To się wydarzyło po niecałych 20 minutach odkąd psy do nas trafiły. Ja informowałam o tym od razu, natomiast właściciele nie reagowali na moje wiadomości ani telefony i przyjechali dopiero po pięciu godzinach

reklama

- opowiedziała. 

Zapytaliśmy również, jak doszło do tego, że zwierzęta uciekły z hotelu. Właścicielka odmówiła jednak odpowiedzi i zakończyła rozmowę. 

Pies uciekł z hotelu dla zwierząt. Znalazła go jedna z płocczanek

W pierwszej kolejności psa miała znaleźć jedna z internautek, która udostępniła na ten temat informację na Facebooku.

- W trakcie spaceru ze swoim psem  zauważyłam małego przestraszonego pieska, który chował się pod krzewami. Spróbowałam go złapać, ale okazał się bardzo płochliwy. Zrobiłam mu więc zdjęcie i zamierzałam wstawić na grupę Zaginione zwierzęta Płock, kiedy na owej grupie natknęłam się na post, w którym osoba X pisała, że poszukuje tego pieska. Odezwałam się do nich, przekonana, że uciekł właścicielom. Prawda okazała się inna

reklama

- czytamy w jej poście. 

"Panem X" miał być pracownik hotelu, który, jak twierdzi internautka, przekonywał, że pies należy do jego siostry.

- Nie wiedząc o tym fakcie uwierzyłam panu, który podjechał na wskazany przeze mnie adres. Pies od razu zerwał się i zaczął biegiem uciekać na widok tych ludzi, co było dla mnie przedziwne. Wtedy skontaktował się ze mną prawdziwy właściciel psa i uświadomił, że to właściciele hotelu Złota Łapka którzy nie dopilnowali zwierzaka oddanego pod ich opiekę

- kontynuuje.

Następnie, już z prawowitymi właścicielami, miała kontynuoować poszukiwania, których finał okazał się tragiczny.

Smutny finał sprawy zaginionego czworonoga. Co dalej?

Obie strony potwierdzają, że na miejscu pojawiła się straż miejska.

reklama

- Właściciele hotelu przyjechali po nas, aby zabrać nas na straż miejską. Na miejscu zapytano nas czy chcemy zabrać pieska czy oni mają zadzwonić po firmę, która się tym zajmie. Poprosiliśmy, by oni się tym zajęli, ja byłam w zbyt dużym szoku, gdy go zobaczyłam, żeby samemu coś zrobić

- dodaje czytelniczka.

O przebieg interwencji zapytaliśmy rzeczniczkę straży miejskiej w Płocku. 

- 7 czerwca o godz. 20.35 do dyżurnego Straży Miejskiej wpłynęła informacja od przechodnia, iż przy ul. Gierzyńskiego, leży potrącony pies. Na miejsce zdarzenia pojechał patrol. Okazało się, że psu nie można już niestety pomóc. Ponieważ wcześniej dyżurny otrzymał informację, że komuś uciekł pies (ta osoba podała jego opis), zadzwoniono do niej i poinformowano, że pies, niestety martwy, znajduje się przy ul. Gierzyńskiego

reklama

- opisuje st. insp. Jolanta Głowacka.

Na miejscu w pierwszej kolejności zjawiła się jednak właścicielka hotelu dla psów, a dopiero po informacji telefonicznej, prawowita właścicielka czworonoga.

- Patrol zabrał martwego psa na teren siedziby Straży Miejskiej, gdzie zjawiła się właścicielka, która powinna zgodnie z przepisami go zabrać. Jednak ze względu na jej stan zdrowia, wzburzenie i emocje, zgodziliśmy się by na jej prośbę psa zabrał Muniserwis. Cała interwencja przebiegała spokojnie. Na tym zakończyły się nasze działania

- kontynuuje rzecznik. 

Niestety, jak wskazała nasza czytelniczka, nie był to koniec problemów. Według jej słów, pobyt w hotelu miał negatywnie wpłynąć na pozostałe psy.

- Co było dziwne, po powrocie nie chciały dać się dotknąć i warczały na właścicieli. Kilkukrotnie wcześniej były w różnych hotelach i nigdy się to nie zdarzało. Pieska teściowej wynieśli w kocu, a szwagierka po swojego musiała wejść do nich do domu. Przeszła koło labradora, wszystko było w porządku. Zbliżyła się do swojego, labrador zaczął warczeć. To sprawia, że zastanawiamy się również jak były tam traktowane

- opisuje.

Po odbiorze pozostałych pupili, właściciele hotelu zwrócili pieniądze za pobyt zwierząt. Czytelniczka przekazała też, że w ramach rekompensaty mieli oferować zakup zabawki dla ich córki, która wychowywała się z potrąconym pieskiem.

Prowadząca hotel nie odniosła się do tej informacji.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo