– Nie mam wątpliwości, że sprawa ma podtekst polityczny, podobnie nie mam żadnych wątpliwości, iż sprawa ta wiąże się z moją wieloletnią działalnością odnośnie zanieczyszczeń płockiego powietrza – komentował z mównicy w auli ratusza sprawę swojego możliwego zwolnienia z pracy radny Artur Jaroszewski.
Na dzisiejszej sesji radni mieli przyjąć uchwałę, w której wyrażą bądź nie wyrażą zgody na zwolnienie z pracy Artura Jaroszewskiego w trybie dyscyplinarnym. Przypomnijmy, że radny jest opiekunem klientów kluczowych w spółce należącej do Grupy Kapitałowej PKN Orlen - Orlen Paliwa. Mail, który wysłał, uznano za agitację polityczną w okresie kampanii wyborczej (chodziło o wpływ działalności koncernu na środowisko), z kolei powiadomiła o tym fakcie m.in. Wioletta Kulpa inne osoby z Grupy Kapitałowej PKN Orlen. Później pojawiła się sprawa ze zwolnieniem dyscyplinarnym.
Spółka zwróciła się o wyrażenie opinii w tej sprawie do związków zawodowych i do płockiego Ratusza. Sam Jaroszewski, który jest przewodniczącym rady miasta w tej kadencji, wycofał się z procedowania. Zajęli się nią wiceprzewodniczący. Wczoraj już odbyły się głosowania na komisjach nad treścią uchwały. Ostatecznie wybrano wersję „nie wyraża się zgody” na zwolnienie z pracy (zabrakło jednak poparcia radnych Prawa i Sprawiedliwości – za wyjątkiem Andrzeja Aleksandrowicza, ponadto Piotr Szpakowicz był za wpisaniem treści do uchwały negatywnej opinii wobec zwolnienia).
Dziś na sesji temat powrócił. Jaroszewski przekazał w tym czasie prowadzenie obrad Wojciechowi Hetkowskiemu, a sam najpierw podszedł do mównicy:
– Podobno najbardziej stresujące epizody w życiu człowieka to śmierć kogoś bliskiego, rozwód i utrata pracy. Coś już o tym wiem. Podkreślam, że to, iż rada miasta zajmuje się sprawą, nie odbywa się na moją prośbę czy na mój wiosek, tylko na pisemny wiosek mojego pracodawcy – spółki Orlen Paliwa z Grupy Kapitałowej PKN Orlen S.A., który trafił do Urzędu Miasta Płocka. Jak państwo wiecie, kilka tygodni temu mój pracodawca rozpoczął procedurę dyscyplinarnego zwolnienia mnie z pracy. Rozpoczął ją bez przeprowadzenia ze mną jakiejkolwiek rozmowy wyjaśniającej. Nikt z moich przełożonych nie zadał mi w tej sprawie żadnego pytania w tym temacie, nikt nie próbował wysłuchać, co mam do powiedzenia. Co więcej, moi bezpośredni przełożeni twierdzą, iż o sprawie dowiedzieli się z mediów. Od 19 lat pracuję w szeroko pojętym Orlenie. Od 5 lat, w wyniku kolejnej restrukturyzacji, jestem pracownikiem Orlen Paliwa.
Dalej mówił też o samej spółce, iż ta jest w 100 proc. własnością Orlenu, to druga co do wielkości firma w Płocku pod względem przychodów zaraz po PKN Orlen, w rankingu 500 największych firm w Polsce od lat oscyluje w okolicy 10. miejsca. – Nigdy nie byłem karany nawet najmniejszym upomnieniem przez pracodawcę. Jeśli mój pracodawca nie wycofa się z zamiaru, który zasygnalizował, finał sprawy znajdzie się w sądzie. Jakakolwiek dzisiejsza decyzja nie zamyka ścieżki sądowej. Zwłaszcza, że pracodawca występuje o najwyższą sankcję dla pracownika, jaką jest zwolnienie dyscyplinarne.
Pokrótce przedstawiał też fakty: – 23 października ze związku zawodowego, którego jestem członkiem, otrzymałem informację o wpłynięciu zawiadomienia o zamiarze rozwiązania ze mną umowy o pracę. Następnego dnia podobne pismo zaadresowane do Rady Miasta Płocka znalazło się w mojej korespondencji, jako przewodniczącego rady. Radni znają zawartość tej korespondencji, równocześnie zwołałem prezydium. Sam wyłączyłem się z prowadzenia dotyczącej mnie sprawy. Powtórzę, przed nadaniem biegu sprawie nikt z moich przełożonych nie poprosił mnie o wyjaśnienia. Nie zrobił tego podpisany pod pismami prezes firmy Orlen Paliwa, ani też nikt z władz PKN Orlen, pomimo, że o tej sprawie wypowiadano się publicznie. Sądzę, że wiele osób siedzących na tej sali nie ma wątpliwości, że tak naprawdę nie chodzi o próbę zwolnienia mnie z pracy. Działania mojego pracodawcy bardzo trafnie spuentowali związkowcy z Orlenu w biuletynie informacyjnym: Jest to słabe, bardzo słabe. Nie mam wątpliwości, że sprawa ma podtekst polityczny, podobnie nie mam żadnych wątpliwości, iż sprawa ta wiąże się z moją wieloletnią działalnością odnośnie zanieczyszczeń płockiego powietrza. Jeśli ktoś planował i chciał zniechęcić mnie do tych działań, to podkreślam, nie powiodło się. A wręcz przeciwnie. Zadziała zdecydowanie mobilizująco.
Radni jeszcze raz zagłosowali nad treścią zawartej w uchwale i ponownie wybrano wersję „nie wyraża się zgody” na rozwiązanie umowy. 16 radnych poparło treść. Następnie przeprowadzono właściwe głosowanie już za samą uchwałą, w której radni wyrazili dezaprobatę dla zwolnienia Jaroszewskiego, które zakończyło się na wniosek radnej Iwony Jóźwickiej reasumpcją. W ponownym głosowaniu 16 radnych ujęło się za Jaroszewskim (wszyscy z PO, PSL, SLD, Kukiz'15, do tego Andrzej Aleksandrowicz i Barbara Smardzewska-Czmiel z PiS), 9 postanowiło nie głosować (w tym wspomniany Jaroszewski i pozostali radni PiS). Na sali rozległy się brawa.
Przewodniczący rady ponownie podszedł do mównicy, aby podziękować wiceprzewodniczącym za zajmowanie się sprawą, i nie tylko w tym celu:
– Wydawać by się mogło, że powinienem się cieszyć wynikiem głosowania i powinienem być wdzięczny za podjęcie takiej uchwały. Nie gniewajcie się, ale tak nie jest. Jestem wdzięczny, że stanęliście po mojej stronie i za udzielone poparcie. Natomiast konstrukcja prawna w takiej sytuacji jest taka, że zdecydowanie bardziej wolałbym, aby rozstrzygnięcie zapadło w sądzie. Mam świadomość, że niektórzy wizerunkowo będą to głosowanie komentować w taki sposób, że przewodniczący rady schował się za mandatem radnego. Zrozumcie mój dyskomfort sytuacji. Raz jeszcze dziękuję za wsparcie, ale nie potrafię się z tego tytułu cieszyć tak, jakby się wydawało, że powinienem.
Sytuację komentował prezydent Andrzej Nowakowski. Według niego dokonano „właściwej oceny politycznych przesłanek skutkujących próbom zwolnienia dyscyplinarnego przewodniczącego Rady Miasta Płocka”. – Bardzo dziękuję za...., a to słowo za rzadko pada na tej sali, jest to solidarność. Dziękuję tym, którzy w tym trudnym momencie dla przewodniczącego taką solidarność okazali. Szkoda, że nie wszystkim wystarczyło odwagi. Szkoda, że niektórzy schowali głowę w piasek i nie wzięli udziału w głosowaniu. Piłat też kiedyś umył ręce i miało to określone konsekwencje. W mojej ocenie warto kierować się sumieniem. Jak mawiał Władysław Bartoszewski, warto być przyzwoitym. W życiu każdego człowieka zdarza się taka chwila próby. Nie zawsze się to opłaca, ale w mojej ocenie warto.
Kulpa: To nie polityczna zemsta
Wioletta Kulpa nie chciała komentować faktu, że nie wzięła udziału w głosowaniu.
– Decyzję podjęłam i nie będę się z tego tłumaczyć. To moje sumienie. Powtarzam, mail, który wysłałam, nie był zemstą polityczną – mówiła po sesji. – To nie było wykorzystane przed wyborami, specjalnie, by nie zostało uznane właśnie w taki sposób. Spółka postąpiła, jak postąpiła. Taka zapadła decyzja. Trudno mi komentować decyzję spółki, jeśli chodzi o tryb rozwiązania umowy o pracę. Pytam jednak, jakby postąpiono z osobą, która nie jest przewodniczącym, nie jest radnym, ze zwykłym Kowalskim. Jakby pan prezydent postąpił w stosunku do pracownika ratusza, który napisałby mail do innych pracowników urzędu miasta, że prezydent jest niekompetentny, źle przeprowadza przetargi, źle dzieli pieniądze, ma złych współpracowników. Jakby prezydent Płocka postąpił w stosunku do tego pracownika?
Jaroszewski: Ruch jest po stronie pracodawcy
– Mam mieszane uczucia z tytułu dzisiejszego głosowania, bo nasze prawo tak jest skonstruowane, że jednoznaczne rozstrzygnięcie i przyznanie racji może tylko i wyłącznie zapaść w sądzie. Dziś ktoś może tak to przedstawić, że radny chowa się za swoim mandatem. Gdyby sprawa zakończyła się w sądzie, tego typu aluzje nie miałyby miejsca. Teraz ruch jest po stronie pracodawcy. Pracodawca ma prawo do skierowania sprawy do sądu. Gdyby tak się stało, proces może być długi. Na ogół tego typu spór nie kończy się na I instancji.
Nowakowski: Tak bym się nie zachował wobec pracownika
– Moim zdaniem Artur Jaroszewski popełnił błąd, bo nie powinien wysyłać prywatnego maila ze służbowej skrzynki, natomiast decyzja o zwolnieniu to niezrozumiały przejaw politycznej zemsty. Gdyby chodziło o mojego podwładnego, zwróciłbym uwagę, że nie powinien tego robić. Tak by się stało za pierwszym razem. Kary porządkowe typu upomnienie czy nagana, odebranie premii zostałyby zastosowane, gdyby się to dalej powtarzało. Ale z pewnością nie doszłoby do absurdu, jakim jest zwolnienie dyscyplinarne.