Optymistyczny - i jak się szybko okazało totalnie nierealny - scenariusz urzędników zakładał, że wyniki głosowania w drugiej edycji budżetu obywatelskiego, w którym to mieszkańcy zdecydują, na co wydać 5 mln zł, poznamy już 7 listopada. Okazało się jednak, że głosów spłynęło takie multum, że nijak nie da się tego terminu dotrzymać.
Urzędnicy liczyli i liczyli, dziś wiedzą już, że oddano łącznie ponad 44 tysiące głosów. Teraz trzeba zweryfikować, ile z nich jest ważnych. Jak już pisaliśmy, głosy, pesele i nazwiska z smsów czy i kart do głosowania są wprowadzane do bazy danych, a następnie zostały porównane z wykazami ratuszowego wydziału ewidencji ludności. Trzeba było sprawdzić, czy głosujący nie pomylili się w peselach, czy na pewno są mieszkańcami Płocka. Jak podaje biuro prasowe, do tej pory udało się zweryfikować głosy pod kątem prawidłowego podania numerów PESEL i prawidłowego wypełnienia formularza czy napisania smsów. Pod tym kątem za nieważne uznano ponad 2,2 tys. głosów (błędne PESELE, oddanie głosu na cztery projekty) itp.
Teraz rozpoczęło się sprawdzanie, czy ktoś nie oddał trzech głosów - np. wysłał smsa, formularz elektroniczny i jeszcze wrzucił do urny papierową kartę do głosowania. Niestety, niewykluczone, że odsetek takich potrójnych głosów będzie znaczny. A wtedy raczej pewne, że nici z powtórzenia tego sposobu głosowania w kolejnej edycji. Nie wiadomo jak długo potrwa to sprawdzanie.
Po takiej weryfikacji będzie można uznać, czy dany głos został ważnie czy nieważnie oddany.
To wszystko oznacza, że przed Ratuszem kolejne dni wytężonej pracy, a przed płocczanami - próba cierpliwości.
Ale - niestety - niewykluczone, że cała ta praca pójdzie na marne. Jeśli okaże się, że zgodnie z tym, o czym nie przestają donosić oburzeni i zawiedzeni płocczanie, doszło do wieku nieprawidłowości, głosy pójdą do kosza, a całe głosowanie może być anulowane. W Ratuszu mają jednak nadzieję, że najczarniejszy scenariusz się nie ziści.