Formalnie kampanie wyborcze zaczynają się w momencie ogłoszenia przez prezydenta daty wyborów, ale już na blisko rok przed wyborami kandydaci zwierają szeregi. Zaczynają odczuwać potrzebę rozmów z mieszkańcami, wsłuchiwania się w ich głos, składania im życzeń z okazji wszystkich możliwych świąt. Lada chwila zwiększone obroty odnotują drukarnie, bo masowo będą z nich wychodzić kalendarzyki, ulotki, broszurki, "niezależne" gazetki czy nawet krówki, ciągutki i inne cukierki. W ciemno można powiedzieć, że w tym roku na wszystkie święta państwowe i uroczystości ustawi się pokaźny tłumek chętnych oddać hołd poległym, ogonek czekających z wieńcami będzie znacznie dłuższy niż rok czy dwa lata temu.
Eksprezydent Mirosław Milewski bez ogródek przyznał, że gdy tylko powziął decyzję o starcie w przyszłorocznych wyborach samorządowych, ruszyła kampania reprezentowanego przezeń stowarzyszenia Płocczanie. I trudno inaczej traktować bilbordy świąteczne, które pojawiły się w mieście. No chyba, że faktycznie stowarzyszenie Płocczanie odczuło nagłą potrzebę złożenia życzeń pozostałym mieszkańcom miasta...
Czytaj też: