Festiwal Folklorystyczny wrócił po 32 latach przerwy i zdaje się na nowo zachwycił płocczan. Wraz z nim wróciła też dyskusja o rolę Podolszyc na kulturalnej mapie Płocka. Robić imprezy masowe w sypialni miasta czy nie?
Za nami koncert otwarcia pierwszej po ponad trzech dekadach przerwy odsłony Nadwiślańskiego Festiwalu Folklorystycznego. Na scenie rozstawionej w parku na Podolszycach Północ można było podziwiać zespoły ludowe z Cypru, Dagestanu, Bułgarii, Serbii i Polski. Mieszkańcy nie zawiedli, nawet późnym wieczorem, grubo po 22.00 wszystkie miejsca siedzące były zajęte, a widownia z zachwytem podziwiała barwne stroje, żwawe przytupy i tańce z ciupagami i innymi rekwizytami.
Głosy są bardzo przychylne, co oczywiście cieszy organizatorów. Artur Wiśniewski , dyrektor POKIS-u, nie ukrywa zadowolenia. Właściwie poza tym, że koncert trochę za bardzo się przedłużył (trwał do ok. 23.10, godzinę dłużej niż zakładały plany) i nad tym w przyszłości trzeba będzie popracować, wszystko przebiegało bez zarzutu. - Jesteśmy zachwyceni tak poziomem artystycznym widowiska, jak i frekwencją - przyznaje Artur Wiśniewski. - Rozstawionych było 700 krzeseł, wszystkie prawie cały czas były zajęte. Szacujemy, że w parku bawiło się ok. dwóch tysięcy mieszkańców.
Rzeczywiście - przy tak krótkim okresie promocji koncertu i na dodatek dość kiepsko zapowiadającej się pogodzie, taka frekwencja może cieszyć. Dzięki ustawieniu sceny w kierunku Podolszyc Północ imprezę było słychać w tej części miasta właściwie od samego rana, gdy trwały próby mikrofonów, a zaproszone zespoły ćwiczyły swoje układy taneczne. To niewątpliwie przyczyniło się do zwiększenia frekwencji. Mieszkańcy Podolszyc zwabieni skocznymi piosenkami ludowymi zaciekawieni szli do parku zobaczyć, co się tam dzieje i wieczorem wracali z całymi rodzinami. Dobrym pomysłem było też rozpoczęcie imprezy o 19.00, zaraz po zakończeniu mszy w kościele św. Krzyża, bo wielu parafian zamiast od razu do domu, kierowało się prosto do parku.
To pierwsze wydarzenie kulturalne na taką skalę zorganizowane na Podolszycach. - Taka jest polityka pana prezydenta i POKiSu, by przenieść imprezy kulturalne bliżej mieszkańców - mówi Artur Wiśniewski. - Odbywa się to bez straty dla centrum miasta, bo na starówce wciąż bardzo dużo się dzieje. Pomysł spotkał się z przychylnością mieszkańców, napływają do nas właściwie same pozytywne opinie. Choć trzeba przyznać, że płocczanie zwracają też uwagę, że na drugi dzień trzeba było wstawać do pracy. Wsłuchujemy się we wszystkie głosy, w przyszłym roku postaramy się tak zorganizować festiwal, by koncerty odbywały się w inne dni.
Z tego, że wreszcie dostrzeżono w Podolszycach coś więcej niż tylko sypialnię miasta i galeriowe centrum, cieszy się również Marcin Marzec, szef stowarzyszenia Podolszyce. - Koncert w Parku Północnym to na pewno krok w dobrym kierunku - uważa Marzec. - Przy kolejnych tego typu wydarzeniach warto je jeszcze mocniej promować, by w pełni wykorzystać potencjał tego miejsca, na przykład dzięki postawieniu tam muszli koncertowej albo miniamfiteatru. To naprawdę idealne miejsce.
Dziś drugi dzień trwającego do niedzieli festiwalu - o 15.00 na wspólne muzykowanie z mieszkańcami organizatorzy zapraszają do Mazovii, a na 19.00 - na Stary Rynek. W sobotnie popołudnie tak jak przed 30 laty ulicami Płocka przejdzie barwny korowód, a wieczorem zespoły wystąpią w amfiteatrze. Festiwal zakończy się niedzielną mszą ekumeniczną w katedrze. Goście mają śpiewać podczas niej swoje pieśni religijne. (szczegółowy program zobacz w naszym )
Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock
Więcej zdjęć zobacz w naszej galerii
