reklama

Dwa cm za dużo i nie przejdziesz… [foto]

Opublikowano:
Autor:

Dwa cm za dużo i nie przejdziesz… [foto] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTu zabrakło bąbelków, tam nie działa bociani klekot, gdzie indziej krawężnik jest za wysoki o 2 cm… Błahostki? Podczas wspólnych spacerów w ramach akcji „Droga do normalności” niepełnosprawni przewodnicy pokazują pełnosprawnym, że czasami przez taką „błahostkę” nie mogą przedostać się na drugą stronę ulicy.

Tu zabrakło bąbelków, tam nie działa bociani klekot, gdzie indziej krawężnik jest za wysoki o 2 cm… Błahostki? Podczas wspólnych spacerów w ramach akcji „Droga do normalności” niepełnosprawni przewodnicy pokazują pełnosprawnym, że czasami przez taką „błahostkę” nie mogą przedostać się na drugą stronę ulicy.

Akcję wymyślili wspólnie Renata Nych, szefowa stowarzyszenia De Facto, skupiającego się głównie na pomocy osobom niewidomym i słabowidzącym i Piotr Gryszpanowicz, projektant, były szef Miejskiego Zarządu Dróg. Jak mówili w audycji Renaty Kowalskiej w Katolickim Radiu Płock, które podobnie jak nasz portal mocno kibicuje akcji, mają nadzieję, że zwrócenie uwagi na bolączki osób niepełnosprawnych starających się mimo ograniczeń żyć aktywnie przez pokazanie czarno na białym, co im przeszkadza na płockich ulicach, sprawi, że coś się zmieni. Dlatego pomysłodawcy akcji, dziennikarze i trzech ich przewodników - dwie osoby mające problemy ze wzrokiem i jedna poruszająca się na wózku, wybrali się na spacer. - Osoby niepełnosprawne muszą podjąć tytaniczny wysiłek i stoczyć prawdziwy bój o swoja aktywność, o powrót do społeczeństwa, o możliwość zarabiania na swoją rodzinę - mówiła Renata Nych. - Wszyscy trzej to zrobili, codziennie pokonują te bariery i lęki, bez względu na to, czy ulice są przyjazne, czy nie. Ale stres, który łączy się z drogą do pracy, powoduje, że docierają tam z poważnym uszczerbkiem energii. Przez „niuanse”.

Na pierwszy ogień poszła dopiero co przebudowana Otolińska - spacerujący musieli dostać pokonać trasę Otolińska-Piłsudskiego tak, by dotrzeć do ZUS-u. Nie wszystko poszło jak po maśle… -  Nie chcemy nikogo atakować, chcemy pokazywać pewne aspekty, rozwiązania, które powinny być oczywiste - mówił Piotr Gryszpanowicz.

Jak choćby krawężniki. - Krawężnik na przejściu dla pieszych nie powinien wystawać więcej niż 2 cm, a tu są 4, 5 cm - mierzył Gryszpanowicz. Dla osoby pełnosprawnej to rzecz jasna żadna różnica, ale dla osoby niepełnosprawnej, która chce sama poruszać się po mieście - czasami bariera nie do pokonania.

Takich „błahostek” uzbierało się kilkanaście. - Otolińska na pozór jest przyjazna niepełnosprawnym - są na przykład wypukłe maty, które pokazują niewidomym, gdzie kończy się chodnik, a zaczyna jezdnia, są sygnalizatory z sygnalizacją dźwiękową, ale brakuje konsekwencji - komentowali spacerujący. Renata Nych wyjaśniała: - Bo co z tego, że mata jest na trzech skrzyżowaniach, gdy na czwartym już jej brakuje i niewidomy narażony jest właściwie nawet na śmieć? Tak naprawdę dla osoby niewidomej jeśli coś nie jest regułą, to tym gorzej, bo tak to chociaż wie, czego się może spodziewać.

Brak konsekwencji codziennie odczuwa niewidomy Radek, który wysiada przy przystanku koło Statoil i gdyby tylko mógł przedostać się na pobliski przystanek, z którego cały czas odjeżdżają autobusy do jego pracy, podróż trwałaby znacznie krócej. Ale boi się, bo skrzyżowanie przy ZUSie nie ma sygnalizacji dźwiękowej i dlatego musi czekać 40 minut na autobus, który dowiezie go do pracy.

Dla osób słabowidzących i niewidomych takie pułapki jak brak zaznaczenia schodów, dużo nierówności, wystające druty przy schodach, zarośnięte fragmenty , wystający żywopłot, który zabiera 1/3 chodnika, czynią ze zwykłego chodnika tor przeszkód nie do przejścia. - Minęliśmy np. znak drogowy niemal na środku chodnika - relacjonuje Piotr Gryszpanowicz. - Panie Piotrze, nie mógłby ten znak stać dalej, w pasie zieleni - pytał mnie Stefan, który porusza na wózku. Chciałem początkowo bronić lokalizacji tego znaku, ale się nie dało - faktycznie mógł przecież stanąć dwa metry dalej..

Niepełnosprawni przewodnicy, czyli Radek, Wojtek, Stefan są zgodni - największe utrapienia to wiadukt nad torami, brak oznaczeń - np. bąbelków czy kontrastowych linii, brak sygnalizacji dźwiękowej na rogu Piłsudskiego i Otolińskiej, gdzie nie wiadomo, czy ryzykować życiem, czy nie, zbyt wysokie krawężniki. Ale też zachowanie innych osób - zastawianie ścieżek i podjazdów dla niepełnosprawnych przez parkujące gdzie popadnie samochody. - Muszę czekać, aż ktoś wróci i przestawi samochód - mówił pan Stefan.

Czy tymi spacerami można coś wskórać?

- Pewnie! Jeśli będziemy tak wytykać wszystkie grzeszki, to przy następnej budowie ktoś się zastanowi, choćby nad kolorem śmietniczek, co dla słabowidzących ma ogromne znaczenie - przekonuje Piotr Gryszpanowicz. - Zwłaszcza że tu nie chodzi o koszty, one się właściwie nie zwiększają.

Albo wystające krawężniki - przecież to sprawa wykonania, nie można machnąć ręką, że asfalt się zaniżył, że to szczegół, niuans, skoro ktoś przez ten niuans nie może normalnie dojechać do pracy.

Kolejny spacer już w lipcu, fot. materiały organizatorów akcji

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE