Postawa obu strażaków ochotników to przejaw bezinteresownej pomocy, która pozwoliła uratować życie. Jak wspomina druh Damian Czyżewski, opisywane zdarzenie miało miejsce w dniu, który nie zapowiadał dramatycznych zdarzeń, mających za chwilę nadejść.
- To był normalny senny dzień. Pracowaliśmy na posesji, kiedy przybiegła do nas kobieta krzycząc, że jej mąż powiesił się w mieszkaniu i zatrzasnął drzwi - wspomina Czyżewski z OSP Szydłowiec. - Poprosiłem o pomoc kolegów, złapaliśmy jakieś narzędzia i ruszyliśmy we wskazane miejsce.
Pobiegli na ratunek desperatowi, wyważyli zamknięte drzewi i zauważyli wiszącego, nieprzytomnego mężczyznę.
- Zamurowało nas - opisuje druh. - Poprosiłem kolegów o pomoc. Złapaliśmy mężczyznę za nogi, a ja odciąłem linę i położyłem go bezpiecznie na podłodze. Niestety, mężczyzna nie dawał już oznak życia.
W międzyczasie wezwano na miejsce pogotowie, a druh Damian przystąpił do akcji reanimacyjnej. - Poprosiłem o pomoc żonę desperata, którego próbowaliśmy przywrócić do życia - początkowo bezskutecznie. Nie przestałem, bo nie mogłem. Słyszałem płacz ich dzieci, szlochanie żony... - wraca pamięcią.
Po kilku minutach Czyżewski usłyszał pierwszy, a po chwili drugi oddech.
- Serce zaczęło bić. Kiedy na miejsce przyjechała załoga karetki, a emocje opadły poczułem, potworne zmęczenie - relacjonuje. - Jak to się mówi: "siły mnie opuściły", a ja nie nadawałem się nawet do rozmowy...
Mężczyznę udało się uratować. Po pobycie w szpitalu zaczął wracać do normy. - Spotkałem się z nim i jest bardzo wdzięczny, że powstrzymaliśmy go od tego błędu, który chciał popełnić - zdradził ochotnik z Szydłowca.
Ratunek od sytuacji, która mogła kosztować ludzkie życie, przyniósł też Grzegorz Puternicki z OSP Gąbin. Druh pomógł człowiekowi, którego dotkliwie użądliły osy.
- To chyba wyreżyserował ktoś tam na górze! Ja też jestem osobą uczuloną - stwierdził druh ochotnik. - Miałem wstrząs 7 czy 8 lat temu, a kilka dni przed tym zdarzeniem kolejny. To sprawiło, że zabrałem ze sobą adrenalinę. Prosiła mnie o to nawet moja żona.
Adrenalina przydała się podczas opisywanego przypadku. Puternicki jechał z Gąbina w kierunku Łodzi, kiedy zauważył stojący przy drodze samochód.
- Pasażer zachowywał się nerwowo, więc zapytałem co się stało. Jak się okazało - kierowcę ukąsiły osy albo szerszenie - wraca pamięcią strażak. - Funkcje życiowe mężczyzny były zagrożone. Pokąsany człowiek był mocny spocony, na spodniach był też mocz, a oddech ledwo wyczuwalny.
Dzięki podanej adrenalinie funkcje życiowe zaczęły wracać, a mężczyzna powoli odzyskiwał świadomość. Po chwili na miejscu zjawiło się pogotowie.
Druhowie zostali wyróżnieni tytułami strażaka miesiąca oraz nagrodami finansowymi ze środków samorządu województwa mazowieckiego.
Komentarze (0)