W normalnych warunkach płockie zoo jest dostępne niemalże we wszystkie dni roku. Niestety, ze względu na pandemię koronawirusa placówka musiała zakazać wstępu gościom. Życie w ogrodzie toczy się jednak dalej.
Zamknięcie zoo nie oznacza przecież, że placówka przestaje funkcjonować. Pracownicy muszą dbać o swoich podopiecznych, a niektórzy z nich tęsknią za odwiedzającymi.
- Perun, czyli nasz młody lampart perski urodzony w Płocku jesienią 2018 roku, zwykle bardzo interesował się przechodzącymi obok ludźmi. Kotowate większość czasu spędzają leniwie się wylegując. Podobnie jak koty domowe lubią dużo spać, ale potrzebują też trochę rozrywki i zabawy. Teraz alejki są dziwnie puste, nie słychać dzieci i nikt nie stoi za szybą. Trafioną atrakcją okazał się nowy drapak, który zamontowaliśmy ostatnio na wybiegu lampartów - mówią w ogrodzie.
Gromada zwierząt stale też się powiększa. Na początku kwietnia urodziły się kózki. Zwierzęta cieszą się też z pierwszych promieni słońca, tak jak pingwiny.
Pracownicy zoo nie mogą wpuścić odwiedzających do zoo, ale mogą przynieść choć jego namiastkę do naszych domów. Codziennie o godzinie 11:00 odbywa się około półgodzinna transmisja na żywo, w czasie której prezentowany jest poszczególny zwierzak. Były już surykatki, słonie, tapir, a w Wielkanoc zaprezentowano żyrafy.
Co zoo pokaże w następnych dniach? Niespodzianka. Podpowiemy tylko, że nie należy spodziewać się transmisji z życia leniwców. Jak mówi dyrektor, zwierzaki ruszają się... raz na tydzień.