Phil Bates i Electric Light Orchestra Classic wraz z sekcją smyczkową Płockiej Orkiestry Symfonicznej zagrali w amfiteatrze na zakończenie tegorocznej edycji Dni Historii Płocka.
Uczestnicy tegorocznego miejskiego święta, podobnie jak Jarmarku Tumskiego, zostali w tym roku bardzo mocno doświadczeni przez pogodę. Szczególnie w piątkowy wieczór i sobotnie przedpołudnie. Na szczęście w niedzielę wieczorem pogoda w końcu się ustabilizowała. Dzięki temu doskonały wokalista i gitarzysta Phil Bates wraz z towarzyszącą mu formacją Electric Light Orchestra Classic oraz z sekcją smyczkową Płockiej Orkiestry Symfonicznej nie musiał śpiewać do pustej widowni.
W płockim amfiteatrze pojawiło się około dwóch tysięcy ludzi. I nikt z nich raczej nie żałował swojej decyzji. Phil Bates, mimo sześćdziesiątki na karku, wciąż zachowuje doskonałą formę. Nie tylko fizyczną, ale również muzyczną. A co najważniejsze – doskonale nawiązuje kontakt z publicznością. – Dzień dobry Płock – powiedział na początku koncertu. – Jestem Phil Bates, a to Płocka Symphony.
Później artysta ograniczył swoje pogawędki z widownią do minimum, skupiając się przede wszystkim na tym, na czym zna się najlepiej. Czyli na muzyce. Rockmani bawili się doskonale, orkiestra również. Ale zdecydowanie najbardziej zadowoleni byli słuchacze, którzy wielokrotnie podrywali się z miejsc, aby nagradzać muzyków owacjami na stojąco, lub kołysać się na wszystkie strony w rytm kolejnych piosenek. Śmiało można więc powiedzieć, że wbrew malkontentom, którzy przed koncertem przepowiadali jego fiasko, wszyscy opuszczali amfiteatr bardzo zadowoleni.
Fot. Adek Jasiński
Uczestnicy tegorocznego miejskiego święta, podobnie jak Jarmarku Tumskiego, zostali w tym roku bardzo mocno doświadczeni przez pogodę. Szczególnie w piątkowy wieczór i sobotnie przedpołudnie. Na szczęście w niedzielę wieczorem pogoda w końcu się ustabilizowała. Dzięki temu doskonały wokalista i gitarzysta Phil Bates wraz z towarzyszącą mu formacją Electric Light Orchestra Classic oraz z sekcją smyczkową Płockiej Orkiestry Symfonicznej nie musiał śpiewać do pustej widowni.
W płockim amfiteatrze pojawiło się około dwóch tysięcy ludzi. I nikt z nich raczej nie żałował swojej decyzji. Phil Bates, mimo sześćdziesiątki na karku, wciąż zachowuje doskonałą formę. Nie tylko fizyczną, ale również muzyczną. A co najważniejsze – doskonale nawiązuje kontakt z publicznością. – Dzień dobry Płock – powiedział na początku koncertu. – Jestem Phil Bates, a to Płocka Symphony.
Później artysta ograniczył swoje pogawędki z widownią do minimum, skupiając się przede wszystkim na tym, na czym zna się najlepiej. Czyli na muzyce. Rockmani bawili się doskonale, orkiestra również. Ale zdecydowanie najbardziej zadowoleni byli słuchacze, którzy wielokrotnie podrywali się z miejsc, aby nagradzać muzyków owacjami na stojąco, lub kołysać się na wszystkie strony w rytm kolejnych piosenek. Śmiało można więc powiedzieć, że wbrew malkontentom, którzy przed koncertem przepowiadali jego fiasko, wszyscy opuszczali amfiteatr bardzo zadowoleni.
Fot. Adek Jasiński
