reklama

Dlaczego nazwałam szefową spółki prezeską

Opublikowano:
Autor:

Dlaczego nazwałam szefową spółki prezeską - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościBo świat jest dwupłciowy. Po prostu! Więc jeśli możemy wyrażać się precyzyjniej, to czemu z tego nie korzystać?

Bo świat jest dwupłciowy. Po prostu! Więc jeśli możemy wyrażać się precyzyjniej, to czemu z tego nie korzystać?

W komentarzach pod artykułem o odwołaniu prezeski MZGM Wioletty Magin czytelnik zarzucił mi, że nazywając byłą szefową spółki „prezeską”, popełniłam błąd językowy. Zacznijmy od tego, że nasz drogi czytelnik nie ma racji, choć - trzeba mu to zwrócić - jego pogląd na tę kwestię jest szeroko rozpowszechniony.

Płocczanin wytyka mi to słowo, wskazując, że nie rejestrują go słowniki ogólne języka polskiego. Nie jest to prawda. Nawet w internetowym słowniku PWN, do którego nawiasem mówiąc odsyła nasz czytelnik, obok hasła prezes jest hasło prezeska. Nie ma żadnej wzmianki, że to słowo nacechowane emocjonalnie, że potoczne albo slangowe. Nic z tych rzeczy. W dodatku klikając w nie, przechodzimy do słownika pod redakcją Witolda Doroszewskiego, a to oznacza, że wyraz z przyrostkiem -ka ma już co najmniej 50 lat.

Nawet jednak gdyby nie było go w słowniku, nie znaczy, że nie jest poprawny. Słowniki często nie nadążają rejestrować słów powstających wraz z nową rzeczywistością.

A właśnie taką względnie nową rzeczywistością jest fakt, że kobiety wykonują zawody i pełnią funkcje niegdyś zarezerwowane dla panów. Abstrahuję od tego, czy to dobrze, czy źle, ale fakt jest faktem, że panie zasiadają w prezesowskim fotelu. A skoro już zasiadają, to nie ma żadnego powodu, by nie dostosować końcówek wyrazów do tego stanu rzeczy.

Zwłaszcza że polszczyzna ze swoim systemem słowotwórczym daje nam taką możliwość. I to na wyciągnięcie ręki! Wystarczy wybrać odpowiedni przyrostek i po krzyku - już możemy wygodniej i precyzyjniej opisać rzeczywistość.

A przecież o to właśnie chodzi w języku, by - jak chciał wieszcz - język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa. Mamy więc nauczyciela i nauczycielkę, posła i posłankę, prawnika i prawniczkę, lekarza i lekarkę, dyrektora i dyrektorkę, prezesa i prezeskę też, a nawet proroka i prorokinię.

Czytelnik zarzuca, że to feministki maczały w tym palce. Wydaje się, że jest zgoła inaczej. Zwróćmy uwagę, że właściwie wyrugowano takie przyrostki jak -owa czy -ina z kobiecych nazwisk. Czy słusznie? Sprawdźmy na przykładzie.

Dzwonimy do dyrektora jakiejś instytucji. W kontaktach czytamy: „Dyrektor M. Kokosz”. Konia z rzędem temu, kto zgadnie - czy mamy poprosić PANIĄ dyrektor czy PANA dyrektora. A kłopot tak łatwo rozwiązać - gdyby tylko pani Kokosz była zgodnie ze stanem faktycznym nazywana dyrektorką albo nazywała się Kokoszowa...

Same kobiety uważają niestety, że nazwy zawodów i funkcji brzmią poważniej w rodzaju męskim, a nazwiska bez końcówek - mniej staroświecko. Na szczęście nie wszystkie. Spójrzcie na nazwiska czołowych polskich językoznawczyń z tytułem profesora. Jadwiga Puzynina, Magdalena Danielewiczowa, Zofia Kurzowa, Renata Grzegorczykowa, Jadwiga Waniakowa, Renata Mayenowa.

Na koniec ostatni argument przeciwników nazw żeńskich dla zawodów - na niektórych nazwach można połamać język. Zgadzam się, że pani filolog ciut łatwiej wymówić niż filolożka. Ale po pierwsze - na szczęście nikt nie każe nam rezygnować z nazw opisowych typu pani psycholog. A po drugie - jakoś nie słychać postulatów usunięcia ze słownika np. wyrazu dżdżysty. A to dopiero trudne słowo!

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE