reklama

Depresja to nie katar. Rozmowa z psychiatrą

Opublikowano:
Autor:

Depresja to nie katar. Rozmowa z psychiatrą - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościO rozpaczy, jej przyczynach i różnicach między depresją a zwykłą chandrą z okazji przypadającego dziś Światowego Dnia Walki z Depresją porozmawialiśmy z Joanną Kaźmierczak-Pawlik, psychiatrą i psychoterapeutką.

O rozpaczy, jej przyczynach i różnicach między depresją a zwykłą chandrą z okazji przypadającego dziś Światowego Dnia Walki z Depresją porozmawialiśmy z Joanną Kaźmierczak-Pawlik, psychiatrą i psychoterapeutką.


Portal Płock: Depresja to choroba, już osłuchaliśmy się nieco z tym stwierdzeniem. Ale mam wrażenie, że nadużywanie tego słowa, nazywanie depresją chandry, doła czy po prostu spadku formy, sprawia, że kojarzy nam się ona niegroźnie, trochę jak katar. Jak jest naprawdę?

Joanna Kaźmierczak-Pawlik: Rzeczywiście, termin jest czasem nadużywany, ale nie zmienia to faktu, że skala zjawiska narasta. Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja jest aktualnie czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie, a w 2020 r. będzie zajmowała już drugie miejsce. Nieleczona prowadzi do niszczenia komórek mózgowych, inwalidztwa społecznego, samobójstw.

Jak w takim razie odróżnić depresję od zwykłej chandry? Kiedy powinniśmy zacząć się martwić?

To kwestia czasu i nasilenia objawów. Ja wyobrażam sobie depresję jako zamrożenie emocjonalne - człowiek przestaje interesować się otaczającym światem, nie może płakać ani się śmiać, „nie widzi kolorów, nie czuje smaków”, nie ma energii ,w miarę postępu choroby nawet na codzienność. Nie widzi sensu swoich działań, wreszcie swego życia. Obwinia się o wszystko. W klasyfikacji chorób pisze się o dwóch tygodniach utrzymywania się objawów jako okres progowy do rozpoznania depresji. Niestety, osoby cierpiące na depresję, rzadko same szukają pomocy, co jest oczywiste, gdy wczujemy się w ich depresyjny światopogląd. Często osoby dotknięte tą chorobą funkcjonują w miarę poprawnie, jak długo dadzą radę, wypełniając swoje obowiązki i nie żaląc się, pomimo potęgującego się w ich życiu wypalenia, jałowości, ciągłego zmęczenia.

Często słyszymy, że ktoś cierpi na „ciężką depresję”. Depresja podlega stopniowaniu?

Jak już wcześniej wspominałam, psychiatrzy mają taki swój „ rozkład jazdy”, czyli klasyfikację chorób. Według niej w zależności od głębokości zaburzeń rozróżniamy depresję łagodną, umiarkowaną i ciężką. Z kolei potocznie często dzieli się depresje na te tzw. lekkie, czyli towarzyszące trudnym sytuacjom życiowym (reaktywne) i te tzw. ciężkie, związane z chorobą afektywną jedno- lub dwubiegunową o podłożu genetycznym, czyli endogenne (pochodzące od wewnątrz).

Z Pani 18-letniej praktyki lekarskiej wynika, że najczęstszą przyczyną depresji jest…

Trudno na takiej podstawie wnioskować o epidemiologii. Myślę, że każdy lekarz pracuje swoimi zasobami, potencjałami i to nie przypadek, że trafiają do niego tacy, a nie inni pacjenci. Do mnie najczęściej trafiają osoby z depresjami w przebiegu choroby afektywnej, w powikłanych żałobach lub innych poważnych stratach życiowych.

No właśnie - mówi się o depresji poporodowej, depresji w przebiegu choroby dwubiegunowej, stanach depresyjnych po stracie najbliższej osoby czy innych traumatycznych doświadczeniach życiowych… Wydaje się, że rodzajów depresji jest bez liku. To wszystko „ta sama” depresja, jest jakiś wspólny mechanizm?

Rzeczywiście, depresja niejedno ma imię. Może pojawić się reaktywnie w przebiegu najróżniejszych strat i zmian życiowych (nawet tych pozytywnych np. po awansie) albo być wynikiem wyczerpania po przewlekłych stresach zarówno psychicznych, jak i fizycznych. Często towarzyszy też chorobom somatycznym np. zaburzeniom hormonalnym, szczególnie niedoczynności tarczycy, zaburzeniom metabolicznym w tym cukrzycy, chorobom z przewlekłym bólem, czyli np. reumatyzmowi czy nowotworom. Pojawia się często po zawale serca albo udarze mózgu. Predysponują do niej przełomy hormonalne jak poród czy okres przekwitania, występuje też w przebiegu wielu chorób neurologicznych, a także psychicznych. Wreszcie istnieje depresja, nazywana często melancholią, która jest charakterystyczna dla choroby afektywnej jedno czy dwubiegunowej o podłożu genetycznym.
Często jednak przyczyny psychologiczne i biologiczne mieszają się ze sobą, bo przecież np. okres przekwitaniowy to nie tylko biologiczna burza hormonalna, ale i często psychologiczne poczucie straty młodości, piękności. W tym okresie również pojawiają się choroby somatyczne i ma się poczucie straty zdrowia, wchodzi się w rolę chorego. To także okres pustego gniazda. Z wieloprzyczynowości wynika wspólny mianownik - zespół objawów depresyjnych z konkretnymi zmianami w funkcjonowaniu ośrodkowego układu nerwowego, czyli mózgu.

„Nie będę się nad sobą rozczulać, samo przyszło, samo pójdzie” - powtarzają sobie niektórzy. Czy jest szansa, że „samo przejdzie”?

Nieleczony zespół depresyjny może, choć nie musi, wycofać się po około pół roku, ale niesie straty zarówno zdrowotne, jak i społeczne. Doprowadza do uszkodzenia komórek mózgowych i w konsekwencji obniżenia naszej koncentracji, pamięci. Osoby w depresji zaniedbują siebie, więc np. nie leczą chorób somatycznych, na które chorują - można sobie wyobrazić do czego może doprowadzić nieleczona cukrzyca lub zaniedbane nadciśnienie. Mężczyźni często „leczą” depresję alkoholem, a kobiety lekami uspokajającymi, doprowadzając do uzależnienia. W końcu dochodzi do konsekwencji społecznych - wycofania z relacji, wszelkich zaniedbań w rodzinie, w pracy. Te konsekwencje można mnożyć.

Nieleczenie depresji naprawdę może być groźne…

Narastająca, nieleczona depresja może doprowadzić do myśli samobójczych, a w końcu do samobójstwa. 15 procent osób chorujących na depresję podejmuje takie próby.

Jak w takim razie pomóc osobie borykającej się z tą chorobą? Powtarzanie „weź się w garść” ma sens?

To najgorsze, co może usłyszeć chory na depresję, bo pomimo najszczerszych chęci wziąć się w garść po prostu nie może. Oczekiwać od chorego, aby myślał pozytywnie, to mniej więcej tak jakby oczekiwać od osoby z gorączką, że siłą woli ureguluje temperaturę albo od chorego z niedoczynnością tarczycy, że przywróci prawidłowy poziom hormonu. Chyba najważniejsze, co mogą zrobi bliscy, to zrozumieć chorego, nauczyć się depresji, zaakceptować ją. Zależnie od stadium potrzebny jest inny rodzaj pomocy. W okresie gdy chory nie ma świadomości choroby, potrzeba mu opieki, trzymania i prowadzenia za rękę, brania za niego odpowiedzialności. Gdy zaczyna świadomie pracować nad zdrowieniem, potrzeba mu po prostu wsparcia, towarzyszenia.

Podejrzewam, że trudno namówić osobę, która nie ma siły wstać z łóżka, żeby wzięła się za porządną, żmudną i niegwarantującą spektakularnych efektów pracę nad sobą. Co wtedy?

W tym okresie choroby nie wymagamy od chorego żadnych wysiłków. Zapewniamy mu warunki do odpoczynku i regeneracji, często takim miejscem jest szpital. Tłumaczymy, co się dzieje. Włączamy leczenie farmakologiczne. Wspieramy terapeutycznie. Potem, po okresie leczenia, przychodzi okres rehabilitacyjny, często w oddziale dziennym. Jest to czas stopniowego powrotu do aktywności społecznej, czas poznawania choroby, jej mechanizmów, uczenia się radzenia sobie z nią. Dopiero w okresie remisji przychodzi czas na pracę psychoterapeutyczną. Dzięki tej pracy uczymy się siebie, poznajemy, które mechanizmy psychologiczne sprzyjają reagowaniu depresją. Ta praca to profilaktyka nawrotu.

Jak pani doktor myśli, skąd w Polakach ten często lekceważący stosunek do depresji? To taka nasza pozostałość po pozytywistycznych sądach, że na melancholię, smutek czy jakiś globus histericus Emilii Korczyńskiej z „Nad Niemnem”, chorują tylko życiowi nieudacznicy albo artyści?

Tak sobie myślę, że akurat to podejście pozytywistyczne pokutuje w stosunku do depresyjnych mężczyzn, stąd nadal tak mało panów zgłasza się do leczenia. U kobiet natomiast takim pejoratywem jawi się histeria. Mało kto postrzega lęk histeryczny jako wynik wcześniejszych doświadczeń przemocowych. Ale trochę zboczyłyśmy z tematu.

Czy depresja jest schorzeniem wstydliwym? Może przesadzam, ale zdaje się, że niektóre osoby wstydzą się jej prawie jak syfilisu…

Polacy wstydzą się wszelkich chorób psychicznych. Może dlatego, że wiedza społeczna o nich jest nadal bardzo mała, a to, co nieznane napawa lękiem i lepiej tego nie ruszać. Wstydzą się, że będą postrzegani jako „wariaci”, czyli według stereotypu jako ktoś, kto jest nieprzewidywalny i groźny. Media często potwierdzają ten obraz. Nawet ostatnio czytałam taki tytuł „Zabił rodzinę i wylądował w psychiatryku”. Kto po takim tytule mógłby spokojnie myśleć o chorobach psychicznych?

A jak to jest z artystami? Czy rzeczywiście częściej padają ofiarą depresji niż zwykli śmiertelnicy? W końcu w biografiach wielkich twórców, gwiazd filmowych, poetów, malarzy nie brakuje epizodów depresyjnych.

Nawet ostatnio rozmawiałam o tym z moją przyjaciółką, która jest psychologiem. Obie byłyśmy zafascynowane, ile nasz wspólny pacjent zdołał zdziałać w życiu, będąc w okresie manii, jak ten z wyglądu niepozorny człowiek poruszał się na scenie międzynarodowej. Mania jest jedną ze składowych choroby afektywnej dwubiegunowej. Druga składowa to właśnie depresja. Ale uważam, i ostatnio nawet znalazłam potwierdzenie tego stanowiska, że mania jest prymitywniejszym aspektem depresji. Na przykład jedna z moich pacjentek cierpiących na chorobę afektywną dwubiegunową na śmierć swoich rodziców zareagowała właśnie manią, a nie depresją. Tylko w ten sposób mogła to przeżyć, odcinając się od smutku poprzez intensywne działania, wzmożony nastrój. Może podobnie było właśnie z artystami? Niedostosowani do realiów życia na swoje straty reagowali manią, w której rozwijali pokłady twórczości, a potem wpadali w depresję i cierpieli.

Ktoś traci w wypadku najbliższą osobę, drugi od lat walczy z alkoholizmem członka rodziny. W powszechnym odczuciu nic dziwnego, że te osoby cierpią na depresję, są niejako „usprawiedliwione”. W odbiorze społecznym najgorzej wypadają chyba ci, którym z pozoru wszystko się układa: mają dom, rodzinę, fajną pracę, satysfakcjonujący status społeczny, sławę, pieniądze, a jednak ich życie zagarnia rozpacz…

Pamiętajmy, że nie wszystkie osoby, które tracą osoby najbliższe, chorują na depresję. Można przejść naturalną żałobę niepowikłaną depresją. Osoby z pewną dojrzałością emocjonalną, często duchową, radzą sobie z poważnymi stratami życiowymi - oczywiście płaczą, tęsknią, złoszczą się, buntują, ale w końcu się godzą ze stratą. Z kolei u osób borykających się z osobą uzależnioną ważniejszy jest problem współuzależnienia, depresja jest sprawą wtórną. Natomiast te osoby, którym tak świetnie się wiedzie, choćby te ze świata celebrytów, często odcinają się od cierpienia. Oddają się aktywnościom związanym z konsumpcyjnym trybem życia, wygodą, intensywną rozrywka, sportami ekstremalnymi. Dopiero kiedy się zatrzymują, doznają czarnej pustki, lęku, napięcia.

W przypadku innych chorób wiele mówi się o profilaktyce. Trzeba jeść to i to, badać się tam i tam, unikać tego i tego szczepić, kontrolować itd. Jakoś nie słyszałam, by ktoś mówił o zapobieganiu depresji albo innym chorobom psychicznym. To w ogóle możliwe? Jest coś, co możemy zrobić dla samych siebie, by uchronić się przed rozpaczą?

Odpowiedziałabym: terapią własną, ale nie znam osoby, która rozpoczęłaby terapię tak po prostu, profilaktycznie. Sama gdy zaczęłam terapię z racji wykonywanego zawodu, to jej efekty były co najmniej średnie. Ale gdy trafiłam do terapii w kryzysie, to pracowałam ile sił, bardzo efektywnie. Więc może powiem tak: w profilaktyce depresji i innych chorób psychicznych ważne jest spokojne, satysfakcjonujące życie w harmonii z innymi i podążanie w nim ku dojrzałości emocjonalnej i duchowej.


Dr Joanna Kaźmierczak-Pawlik, psychiatra i psychoterapeuta, jest kierowniczką płockiego Centrum Terapii ABJ, w ramach którego działają dwa dzienne oddziały psychiatryczne: rehabilitacji psychiatrycznej i zaburzeń nerwicowych.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE