Przez ponad dwie godziny w kawiarni Charlie trwała dyskusja w debacie "Co truje Płock?", którą zorganizowała partia Zieloni. Do Płocka przyjechali też przedstawiciele mieleckiego stowarzyszenia "Specjalna Strefa Ekologiczna". Opowiadali o swoich doświadczeniach z zakładem przemysłowym i protestach, na które przychodzi nawet 15 tysięcy mieszkańców.
Temat wpływu Orlenu na zdrowie mieszkańców Płocka od kilkunastu miesięcy jest coraz częściej podnoszony. W Polsce rośnie świadomość na temat zanieczyszczeń powietrza i ich wpływu na zdrowie. Płocczanie również obawiają się o swoje zdrowie, tym bardziej że statystyki są niesamowicie alarmujące - średnia życia w Płocku jest najniższa spośród wszystkich polskich miast na prawie powiatu.
Wpływ udowodniony, ale go nie demonizujmy
Wpływ rafinerii na życie mieszkańców to przedmiot zainteresowań m.in. doktora Waldemara Kujawy, znanego płockiego ginekologa. Doktor mówił o czynnikach zachorowalności na raka. Wskazywał, że nowotwór powoduje wiele substancji emitowanych przez koncern, ale nie ma obowiązku ich badania.
- Wiele z nich ma o wiele silniejsze działanie kancerogenne niż benzen, którym się wszyscy ekscytują - mówił Kujawa. - Już prawie ćwierć wieku temu Okręgowa Izba Lekarka organizowała konferencje dotyczące uszkodzeń DNA. Zajmowały się tym wybitne jednostki i ten wpływ [rafinerii - przyp. autora] jest właściwie udowodniony. Te dane są dość dramatyczne. Nadumieralność jest faktem.
Przedstawił statystki zachorowalności na nowotwory sprzed lat, a te nie są zbyt optymistyczne. Jak wynikało z prezentacji, w 15 lat po uruchomieniu Petrochemii dynamika zachorowań na raka w Płocku rosła dużo szybciej niż w innych mazowieckich miastach. W niektórych przypadkach płocczanie chorowali nawet trzy razy częściej. Jak wyliczył Kujawa, to kilkadziesiąt zachorowań rocznie.
- W mojej ocenie wpływ rafinerii na zdrowia jest udowodniony, ale nie demonizujmy tematu. Orlen nie jest naszym wrogiem. Oceniam, że osoba, która wypala 4-5 papierosów dziennie, ryzykuje bardziej niż mieszkaniec Płocka - zapewniał Kujawa. - Za to czy umrzemy odpowiadają geny, ale też mnóstwo innych czynników, jak dieta i styl życia. Atmosfera Płocka to tylko jeden z czynników. Na pewno ma wpływ, ale mniejszy niż palenie papierów, alkoholu czy genów.
Przypomniał też, że Płock ma korzystny układ komunikacyjny, a dzięki ogrzewaniu z rafinerii w mieście jest dużo mniej pieców. To wszystko składa się na fakt, że w mieście zjawisko smogu w zasadzie nie występuje.
15-tysięczny protest
Do debaty zostali zaproszeni też przedstawiciele mieleckiego stowarzyszenia "Specjalna Strefa Ekonomiczna", którzy organizują protesty przeciwko firmie Kronospan. Według różnych szacunków, w marcu tego roku protestowało nawet 15 tysięcy mielczan. Dodajmy, że w mieście żyje ok. 60 tys. osób. Jak mówili przedstawiciele SSE, swoją działalność w 2012 roku.
Jak opisywał Mikołaj Skrzypiec, problem zanieczyszczenia środowiska w Mielcu stopniowo przebijał się do świadomości mieszkańców. A jak powstało stowarzyszenie? Jego członkowie zapewniają, że nie mają powiązań z politykami, choć różne łatki próbowano im przykleić. To po prostu zwykli ludzie - architekt, kwiaciarka, ludzie znający się z siłowni. Połączył ich jeden cel, czyli walka z Kronospanem. Założyli stowarzyszenie, które dziś liczy ponad 20 osób.
- Dużo się zmieniło, dostrzegła nas władza. Oni walczą o stołki i zrobią wszystko - obrazowali. - W trybie poselskim PiS złożył dwie ustawy, które mają utrudnić życie takim zakładom. Po groźbie, że rozliczymy ich w przyszłych wyborach pojawił się u nas minister Kowalczyk. Kilka tygodni później było już Beata Szydło. Spokojnie, bez żadnych ataków personalnych, powiedzieliśmy o co nam chodzi.
Wskazywali też, że tuż przed przybyciem na debatę wybrali się w pobliże kombinatu. Jak mówili, poczuli co najmniej trzy różne zapachy i "żaden nie był przyjemny". Radzili, żeby zacząć od sprawdzenia tego, co jest smudze.
- Macie o wiele większy problem, bo Orlen to perła w koronie polskiej gospodarki. Nie liczcie, że firmy zrobią coś po dobroci. Muszą poczuć, że ich to boli. Musicie sami czerpać wiedzę, analizować, wyciągać wniosku - podpowiadał Szymon Kuś. - Musicie traktować ludzi jak białą kartkę. Oni wiedzą, że śmierdzi i nic więcej. Potrzeba edukacji. Zdesperowani ludzie wyjdą na ulicę. Można robić przemysł czyściej, ale potrzeba na to kasy.
Na spotkanie przybyli też mieszkańcy Gostynina, którzy mają problem ze składowiskiem niebezpiecznych odpadów. Po debacie wymienili się doświadczeniami z gośćmi z Mielca.
Głos rady miasta
Na niedzielnej debacie zabrakło płockich radnych, choć jak zapewniali Zieloni, każdy z nich dostał imienne zaproszenie. Stawił się tylko przewodniczący Artur Jaroszewski, przez chwilę w kawiarni był też prezydent Andrzej Nowakowski. Zabrakło także przedstawicieli Orlenu, choć jak zapewniał Arkadiusz Gmurczyk z partii Zieloni - zaproszenie do koncernu zostało wysłane w czwartek.
- Jeśli ktoś chciał tu być, to tutaj był - mówił Jaroszewski. - Cieszę się, że wiele nowych osób angażuję się w tę tematykę. Jest bardzo dużo dokumentów, z których możemy czerpać wiedzę, choć trudno się do nich dostać. Ja jako przewodniczący rady miałem z tym problem, musiałem wysłać kilka pism.
Artur Jaroszewski kilka lat temu przedstawił dane Krajowego Rejestru Nowotworów, z których wynika, że płocczanie umierają częściej na nowotwory płuc i oskrzeli, niż mieszkańcy pozostałych polskich miast na prawach powiatu.
- WIOŚ i niektóre media próbowały przypiąć mi łatkę nawiedzionego człowieka. Na WIOŚ nie mamy co liczyć, dlatego rada odrzuca sprawozdania. W każdym raporcie rocznym znajduję sprzeczności - nie ukrywał. - W swoim rocznym sprawozdaniu Orlen podał, że wyemitował więcej zanieczyszczeń, niż podawał to raport WIOŚ, który dotyczył całego Płocka. To kuriozum.
Debata skończyła się około 15:00, a uczestnicy jeszcze przez kilkadziesiąt minut wymieniali się uwagami. Przez kilkanaście minut pytania zadawali też mieszkańcy.