Jak uchronić bibliotekę im. Zielińskich przed zamknięciem w styczniu na cztery spusty? Jest siódmą najstarszą biblioteką w kraju z unikatową kolekcją starodruków i materiałów archiwalnych. - Przydałoby się stałe rozwiązanie, aby uniknąć tej szarpaniny co roku – mówi dyrektorka biblioteki, dr Grażyna Szumlicka-Rychlik.
O tym, jakie mamy zbiory w Płocku ukryte w archiwach i bibliotecznych półkach, najszybciej przekonują się uczniowie i studenci. W Łodzi wielką bibliotekę Uniwersytetu Łódzkiego żacy nazywają „BUŁĄ”. Jest wielka, nowoczesna, z elektronicznymi katalogami. Kiedy zbliża się sesja, niektóre książkowe pozycje są na wagę złota. Sztuką jest zdążyć, aby wypożyczyć ją przed innym studentem. A w Płocku wystarczyło przyjść do Biblioteki im. Zielińskich i w kilka minut książka leżała na stole.
Z wizytą w bibliotece bywa podobnie, jak z wizytą u lekarza. Gna się do niej, kiedy będzie potrzeba. A jeśli jej zabraknie? Zostaną wówczas biblioteki szkolne, te przy uczelniach i Książnica Płocka. Żadna nie może poszczycić się pierwszym wydaniem dzieła Kopernika sprzed 500 lat. U Zielińskich nie jest to co prawda dzieło dostępne dla każdego ot tak, ale sam fakt, że mamy w mieście takie perełki to powód do dumy.
Problem z finansami powracał od lat. Biblioteka, która należy do Towarzystwa Naukowego Płockiego, mogła co roku starać się o dodatkowe środki rządowe, ale tych było coraz mniej. Już w 2012 roku Ministerstwo odmówiło wsparcia. Zadeklarowano wówczas pomoc, uratowano bibliotekę. Okazało się to podstawieniem jednej kroplówki.
- Co roku składamy wniosek do Ministerstwa o środki na zakup nowych pozycji, na konserwację starodruków, przenoszenie ich na wersje cyfrowe – tłumaczy dyrektorka biblioteki, dr Grażyna Szumlicka-Rychlik. - Nasze starania kończyły się mniejszym lub większym sukcesem. W 2015 roku zmieniła się ustawa ograniczająca ilość zadań, na które można pozyskać dofinansowanie. Można starać się np. o środki na udostępnianie zbiorów w formie elektronicznej bądź na utrzymanie zasobów o szczególnym znaczeniu dla dziedzictwa narodowego i kultury – wymienia. A co z działalnością statutową? Opłatami za media, pensjami pracowników?
Ostatnio udało się uzyskać 59 tys. 900 zł na konserwację 25 starodruków. Te pieniądze przeznaczono dla firmy zewnętrznej, która zajmie się realizacją zamówienia. Zmniejszyli koszty funkcjonowania. Z miliona złotych zeszli w kolejnym wniosku do ministerstwa do kwoty 740 tys. zł. - We wniosku na przyszły rok było już 500 tys. zł – dodaje dyrektorka. - W 2016 roku kupiliśmy tylko cztery książki. Jednocześnie otrzymaliśmy prawie 2 tys. darów w postaci księgozbiorów.
Grażyna Szumlicka-Rychlik przekonuje, że biblioteka jest potrzebna. - Mieliśmy w tym roku ponad 130 tys. użytkowników korzystających z biblioteki cyfrowej. Ponad milion osób przeszukiwało katalogi na naszej stronie internetowej.
Pieniędzy było coraz mniej. Napisali do premier Beaty Szydło. - Pismo skierowano do ministra Gowina – mówi dyrektorka. - Nasze odwołania nic nie dały. Sprawę skierowaliśmy do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
We wtorek pojawił się komunikat o zamknięciu biblioteki na początku stycznia. Jak temu zapobiec?
- W zeszłym roku, kiedy były problemy z dofinansowaniem funkcjonowania biblioteki, zaproponowaliśmy prezydentowi jako klub Prawa i Sprawiedliwości zorganizowanie trójstronnego spotkania z jego udziałem, jak również prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego i radnych – przypomina radna Wioletta Kulpa. Liczyli, że uda się wypracować jakieś rozwiązanie. - Odbyło się jedno takie spotkanie. Prezydent zaproponował TNP przejęcie za darmo budynku i księgozbioru przez miasto. TNP było nawet skłonne oddać zbiory wydane po 1945 roku. Czy od tamtego czasu ktoś z ratusza zainteresował się tematem? Zaproponował dalsze rozmowy? - pyta radna.
[ZT]10651[/ZT]
Pytamy urzędników:
- Księgozbiór im. Zielińskich jest prywatną własnością stowarzyszenia, które tworzą prywatne osoby – przypomina Hubert Woźniak z zespołu medialnego Ratusza. - Podobnie jak budynek, w którym biblioteka funkcjonuje. Urząd Miasta zna problemy Towarzystwa Naukowego Płockiego związane z prowadzeniem biblioteki. W tym roku odbyły się rozmowy z TNP na temat ewentualnej pomocy ze strony samorządu. Skierowaliśmy do nich propozycję przekazania nam księgozbioru wraz z budynkiem Biblioteki im. Zielińskich. Forma tego przekazania może być różna, może to być np. darowizna celowa. Wówczas TNP miałoby gwarancję, że samorząd będzie nadal prowadził Bibliotekę im. Zielińskich.
Podkreśla, że działanie samorządu „na rzecz prywatnych instytucji musi być przemyślane i uzasadnione”. Co więcej, w kontekście dyskusji o powstaniu w Płocku mediateki, gdyby udało się miastu przejąć budynek, może dałoby radę wprowadzić do niego nowe funkcje. - Wielkość księgozbioru, który miasto mogłoby przejąć, jest elementem do negocjacji - zastrzega Hubert Woźniak. - Nasza propozycja pozostała bez odpowiedzi.
Pytamy, czy prezydent planuje jakieś konkretne działania w związku z zapowiedzią zamknięcia biblioteki. Może warto znów porozmawiać z posłami. Sytuacja płockiej biblioteki naukowej jest szczególna, ponieważ nie prowadzi jej samorząd, tylko TNP. W podobnej sytuacji jest tylko biblioteka Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Naszą placówkę uratowałoby włączenie do systemu tych bibliotek, które otrzymują wsparcie od państwa. - Prezydent Płocka ma zarezerwowany jeden poniedziałek w miesiącu na spotkanie z posłami – słyszymy od Huberta Woźniaka. - Nie ma przeszkód, by na najbliższym spotkaniu poruszyć temat biblioteki.
Radna Wioletta Kulpa optuje raczej za rozwiązaniem systemowym niż za ewentualnym wsparciem od lokalnego biznesu. - Powiedzmy, że podmioty gospodarcze będą udzielać wsparcia nawet przez pięć lat, a co później? Brakuje bezpieczeństwa na dłuższy czas.
Identycznego zdania jest dyrektorka Biblioteki im. Zielińskich. - Miesiąc temu odezwał się do nas PERN, że może warto wrócić do dawnego systemu – dopowiada Grażyna Szumlicka-Rychlik. - Takie firmy, jak PERN czy Orlen płaciły składki za zbiorowe członkostwo. Czasem to było 5 tys., a czasem 10 tys. zł. Później z tego zrezygnowano.
Od PERN-u jeszcze żadna kwota nie wpłynęła. Niestety są to wciąż zbyt małe pieniądze w stosunku do potrzeb. Co się teraz stanie z księgozbiorem? Dyrektorka Biblioteki rozkłada ręce. - Nie wiem. Pisałam w tej sprawie do dyrektora Biblioteki Narodowej w Warszawie. Odpisał, że nie ma możliwości prawnych, finansowych ani organizacyjnych, aby jakoś pomóc.
Pracę stracą pracownicy. Dawniej zatrudniano 25 osób, zostało ośmioro. - Na początku przyszłego roku będzie spotkanie, aby zdecydować, co dalej. Może zostaną dwie osoby, aby doglądać dobytku.
Zaznacza, że od stycznia budynek nie zostanie zamknięty z uwagi na najemców (jest tam biuro posłanki Platformy Obywatelskiej Elżbiety Gapińskiej). Będzie można oddać wypożyczone książki do 15 stycznia, ale z czytelni już nie skorzystamy. Dyrektorka ma jeszcze nadzieję, że uda się znaleźć rozwiązanie.