Z godziny na godzinę wynik na koncie Płockiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stawał się coraz lepszy. W sztabie w Orlen Arenie skrupulatnie liczyli, monety brzęczały, z puszek wypadały banknoty. - Waluty zdarzały się bardzo egzotyczne. Takie, których nigdy jeszcze nie widziałem, a pracuję w bankowości od 20 lat - śmiał się pan Piotr.
Zeszłoroczna kwota ponad 302 tys. zł, a także ta rekordowa z 2017 r., czyli 313 tys. zł, jest na razie poza zasięgiem. Na koniec dnia zebrane datki wyniosły 295 tys. 958 zł i 64 gr. Ale spokojnie, to wciąż nie koniec! Nadal trwają aukcje w internecie. W niedzielę w sztabie w Orlen Arenie co chwila ktoś dochodził z kolejną puszką z zawartością do podliczenia. W tym roku pomagała w tym ekipa mBanku. Pan Piotr, który nad tym czuwał wraz z ekipą wolontariuszy, podkreśla, że tu w zasadzie z minuty na minutę kwota ulegała zmianie.
- Zainteresowanie jest ogromne, od rana mamy ruch wśród kwestarzy - mówił na chwilę przed Światełkiem do nieba.
Na tamtą chwilę mieli już na koncie ponad 200 tys. zł.
Co go najbardziej zaskoczyło? To, co do niektórych puszek (i nie tylko) w niedzielę trafiało. - Złota obrączka wrzucona do puszki zrobiła na mnie wyjątkowe wrażenie. To takie niesamowite chwile. Bardzo dużo fajnych ludzi, świetna atmosfera. Wszyscy mocno zaangażowani. Liczę na to, że ostatecznie uda się dobić przynajmniej do zeszłorocznej kwoty. Niewątpliwie ogromne znaczenie odgrywa fakt, że w tym roku mamy niehandlową niedzielę. Gdyby sklepy były czynne, wówczas więcej płocczan wyszłoby do galerii i dorzuciło się do kwesty.
W tym roku sztab w Orlen Arenie stał się liczniejszy. - Dzięki temu wszystko idzie płynnie i sprawnie, nie ma kolejek - dopowiada pan Piotr. Wszystko jednak zależy od zawartości puszki, bo na jedną osobę potrzebują od minuty nawet do kilkunastu minut. - Bywały takie wyłącznie z jednogroszówkami. Z takich ciekawostek mogę powiedzieć, że stoi w sztabie trzylitrowa butelka po wódce, która była wypełniona monetami - po czym faktycznie ją pokazuje, tylko po opróżnieniu z całego bilonu.
Psi orszak
- Po zakończonym psim spacerze postawiłam puszkę na rzecz WOŚP. Wynik na pewno jest jeszcze lepszy niż rok temu - cieszyła się jedna z wolontariuszek, Karolina Wojciechowska, po czym dodała zadowolona: - Takiej frekwencji się nie spodziewałam. Niektórzy dołączali do nas w trakcie przemarszu ulicami Płocka.
Tłumaczy, że przecież pogoda niezbyt korzystna, jest ślisko, a tegoroczna trasa odbiega od dotychczasowych. A jednak wszystko się udało.
Dla rodzony Wojciechowskich kwestowanie to już pewna tradycja. Później pojawił się pomysł spacerów, tyle że wcześniej spotykali się na starówce, aby wspólnie przejść do Orlen Areny. W tym roku wyruszyli z pl. Celebry Papieskiej, aby w niedzielę przejść przez centrum miasta do Wieży Ciśnień.
- Trasa zmieniła formę, ponieważ był problem, co zrobić z psami. Nie mogły wejść do środka Orlen Areny - wyjaśnia zmianę wolontariuszka.
Liczba miejsc w Płocku, do których można spokojnie wejść z pupilem, wciąż jest dość ograniczona. W Wieży Ciśnień zaoferowali im ciepły poczęstunek i możliwość wejścia na taras wspólnie z czworonogami. Formuła sprawdziła się wyśmienicie. Karolina dodawała: - Było ponad 50 osób, dużo dzieci, ponad 40 psów: jamniki, owczarki, cavaliery, charty, bordery, adopciaki. Po prostu super!
Fot. Iwona Kęsicka