Pojęcie opłaty reprograficznej związane jest z prawem autorskim. To opłata, która funkcjonuje w Polsce od dawna. Objętą nią są przede wszystkim nośniki i sprzęty elektroniczne służące do odtwarzania i kopiowania treści. Wykaz tych urządzeń sporządzono jednak prawie 20 lat temu i od tamtej chwili nie został on zaktualizowany. Znajdują się na nim więc m.in. kasety VHS, taśmy magnetofonowe czy magnetowid. Teraz spis ten postanowiono poszerzyć, co wzbudziło wiele kontrowersji - a w szczególności przeznaczenie tych pieniędzy. Mają one trafić do zawodowych artystów.
„Podatek od smartfona” bez smartfona. Co podrożeje?
Listę produktów, na które zostanie nałożona opłata reprograficzna, opublikowało Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Znajdziemy na niej nie tylko wszelki sprzęt audio, ale też karty pamięci, pendrive-y, a także inne urządzenia umożliwiające odtwarzanie treści poprzez wyjście USB. Katalog ten jest zatem bardzo szeroki i obejmuje m.in. telewizory z funkcją nagrywania lub odtwarzania z zewnętrznych źródeł (a więc de facto każdy dostęny model na rynku), radia czy przenośne odtwarzacze muzyki i filmów. To w zasadzie każde urządzenie audio i wideo.
Co ciekawe, od opłaty wolne będą smartfony, a przynajmniej te nie zostały póki co wymienione w rozporządzeniu w sposób literalny, i głośniki bluetooth. Zamiast nich na liście znajdziemy tablety, komputery stacjonarne i przenośne, dyski, maszyny skanujące, czytniki e-boków, aparaty fotograficzne czy papier kserograficzny. W przypadku większości sprzętów „danina” będzie wynosiła 4 proc. ceny brutto. Jak wylicza portal money.pl, to 40 zł za każdy 1000 zł ceny produktu.
Rząd prognozuje, że przepisy te wejdą w od 1 stycznia 2022 roku. Pieniądze, uzyskane w ten sposób, mają trafić do artystów. W Ministerstwie Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu chcą by powstał Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych. To z niego wypłacane będą chociażby składki ubezpieczeniowe czy zdrowotne dla muzyków, aktorów czy pisarzy. Dopłaty ma zagwarantować budżet państwa, jednak na jego główne źródło zaplanowano wpływy z rozszerzonej opłaty reprograficznej.
Polacy krytykują – artyści bronią
Pomysł okazał się niezwykle kontrowersyjny i szeroko komentowany. Wątpliwości wśród ludzi budzi przede wszystkim konieczność płacenia artystom za samą potencjalną możliwość słuchania, czytania lub oglądania wyprodukowanych przez nich treści. Krytykują oni pomysł wprowadzenia dodatkowej opłaty w czasach istnienia platformy streamingowych, w których opłacają abonament.
Pomimo wyraźnych głosów krytyki, artyści bronią idei zmian w opłacie reprograficznej. Głosy poparcia słyszalne były chociażby z ust posła i muzyka Pawła Kukiza, czy scenarzystki Ilony Łepkowskiej. Podczas rozmowy z Robertem Mazurkiem na antenie RMF FM, „królowa polskich seriali” apelowała o zrozumienie. Przekonywała, że praca artysty jest pracą szczególną, a twórczość – w odróżnieniu od pracy etatowej - to nie coś, co dzieje się w sposób rytmiczny. Właśnie dlatego, w opinii Łepkowskiej, artystów powinno się wspierać, ponieważ to oni tworzą kulturę.
Misiak: "Zróbmy to w sposób zdroworozsądkowy"
Pomysłu zmian w opłacie reprograficznej broni też Krzysztof Misiak, gitarzysta, kompozytor, producent muzyczny, członek Akademii Fonograficznej ZPAV.
- Opłata reprograficzna obowiązuje w Polsce lat 90. XX w., a w innych krajach Unii Europejskiej nawet kilkadziesiąt lat dłużej – wyjaśniał w rozmowie z nami. - Są nią objęte kasety magnetofonowe, kasety VHS, płyty CD i papier do kopiarek. Wraz z rozwojem technologii opłatą objęto pendrive-y, twarde dyski, karty pamięci. W Polsce listę urządzeń przestano aktualizować w 2008 roku – argumentuje.
Zdaniem gitarzysty, listę urządzeń należy zaktualizować w taki sposób, by odzwierciedlała ona wykorzystywany w XXI wieku typ nośników. - Jesteśmy jedynym krajem UE, w którym opłata nie jest pobierana od tabletów, smartfonów i telewizorów smart – przekonywał Krzysztof Misiak.
Artysta dużą nadzieję pokłada w Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych licząc, że pomoże on tym producentom kultury, którzy tego potrzebują – chociażby w czasie pandemii koronawirusa.
- To są fakty i oczekiwania. Życie pokaże jak będzie – mówił w rozmowie z nami Krzysztof Misiak. - Jako, że nie jestem ekspertem od "zarządzeń" w tej materii, niewiele niestety mogę. Ale chociaż niech ten mój głos wybrzmi w przestrzeni publicznej – dodał.
Choć gitarzysta popiera ideę istnienia „podatku od smartfona”, prosi o zdrowy rozsądek. Apeluje też do widzów, słuchaczy i czytelników o zrozumienie artystów.
- Kultura to rzecz zarówno metafizyczna jak i biznes, warto zatem pochylić się przede wszystkim nad jej twórcami, producentami, działaczami i odbiorcami – zaapelował podczas rozmowy z nami. - Zróbmy to w sposób zdroworozsądkowy i zgodny z dawno przetartymi szlakami w Europie. Szczególnie teraz jest to istotne zagadnienie, kiedy pandemia spowodowała zakaz pracy dla muzyków, szczególnie tych bez stałej umowy o pracę. To są ludzkie dramaty, więc im szybciej ten temat ruszymy, tym prędzej uda nam się, chociaż częściowo wyjść na prostą – dopowiada na koniec.
Projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego znajduje się na etapie konsultacji społecznych. Te trwać będą do 2 czerwca 2021 roku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.