reklama

Andrzej Piaseczny lubi ryzykować [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Andrzej Piaseczny lubi ryzykować [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości– Zamierzam na najbliższy mecz Vive w Lidze Mistrzów wybrać się w koszulce, którą ktoś mi tu sprezentował – mówił wyraźnie rozbawiony Andrzej Piaseczny, kończąc rozdawanie autografów po swoim koncercie.

– Zamierzam na najbliższy mecz Vive w Lidze Mistrzów wybrać się w koszulce, którą ktoś mi tu sprezentował – mówił wyraźnie rozbawiony Andrzej Piaseczny, kończąc rozdawanie autografów po swoim koncercie.

Na trybunach Orlen Areny zasiadło około dwóch tysięcy miłośników muzyki przyjemnej, melodyjnej i delikatnie wpadającej w ucho. Co nie znaczy, że pozbawionej jakichkolwiek ambicji. Piasek rozpoczął koncert w Orlen Arenie od utworów najnowszych. A ludzie siedzieli na swoich miejscach, jakby czekając na zaproszenie do zabawy.

I doczekali się w końcu. – Nie bójcie się. Zapraszam bliżej mnie, tuż pod scenę – zachęcał artysta. – Możecie się pobujać, możecie potańczyć.

Okazało się, że sporej grupie widzów te właśnie słowa wystarczyły na zachętę, aby ruszyć na miejsce przygotowane tuż przy scenie. Andrzej Piaseczny doskonale wiedział, co robi, zapraszając ludzi bliżej siebie. Kiedy wytworzyła się w końcu interakcja między piosenkarzem i jego fanami, koncert nabrał zupełnie innych barw.

Piasek był coraz bardziej wyluzowany i coraz lepiej łapał kontakt z ludźmi, którzy pojawili się w Orlen Arenie specjalnie dla niego. Coraz częściej pozwalał sobie na żarty. Zszedł również na tematy związane ze sportem. – Jestem kibicem piłki ręcznej, a mój dobry kolega grał kiedyś w Wiśle – powiedział Andrzej Piaseczny. – Ten kolega to Mariusz Jurasik, który grał też w Vive, dlatego jestem po trochę kibicem obu klubów.

Zaskakująco brzmiąca w Orlen Arenie deklaracja dotycząca sympatii dla odwiecznych rywali Wisły nie zrobiła na zebranych wielkiego wrażenia. Dla nich liczyła się bowiem głównie muzyka. A ta była naprawdę wysokiej próby.

Piasek pokazał, że doskonale wie, jak budować napięcie swojego występu. Dopiero w ostatniej części zaczął śpiewać swoje największe przeboje. Nic dziwnego, że kiedy powiedział „I to byłoby już wszystko, co przygotowaliśmy na dzisiaj”, ludzie natychmiast zaczęli domagać się bisu. Piosenkarz nawet nie próbował udawać zdziwionego, tylko spokojnie dokończył „przegląd” swoich największych hitów.

A gdy rozbrzmiały ostatnie takty, zszedł ze sceny i udał się do szatni. Po kilkunastu minutach wrócił, aby rozdać „kilka” autografów. Okazało się przy tym, że Andrzej Piaseczny nie jest nadętym, niedostępnym bufonem, ale normalnym człowiekiem, z którym można zamienić kilka słów, porozmawiać, a nawet sfotografować się. Był przy tym niezwykle skory do żartów.

– Muszę was zmartwić dziewczyny, ale mam troszkę więcej lat niż Justin Biebier – mówił do najmłodszych fanek czekających na autograf. Wyraźnie było jednak widać, że Piaskowi tak bliski kontakt z fanami sprawia wyraźną przyjemność. I trudno się dziwić. – My artyści jesteśmy troszkę próżni i lubimy dowody sympatii ze strony widowni – przyznał jeszcze w trakcie swego występu.

Okazało się, że na rozmowach z fanami i fankami oraz na rozdawaniu autografów zeszło Piaskowi niemal tyle samo czasu, co na samym koncercie. „Wynagrodzeniem” za cierpliwość miała być koszulka okolicznościowa Wisły.

A obdarowany niemal natychmiast założył ją na siebie, sfotografował się z jednym z płockich kibiców i odważnie zapowiedział, że wybierając się na mecz Ligi Mistrzów Vive Targi Kielce – Metalurg Skopje, założy swoją nową koszulkę. No cóż, o tym, że lubi ryzyko, przekonaliśmy się przecież już wcześniej, gdy w hali znanej jako miejsce występów piłkarzy ręcznych płockiej Wisły, przyznał, że sympatyzuje z jej największym na krajowym podwórku rywalem.

Fot.Tomasz Paszkiewicz/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE