reklama

Aktor płockiego teatru o swoim udziale w Koronie Królów

Opublikowano:
Autor:

Aktor płockiego teatru o swoim udziale w Koronie Królów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW kwietniu zeszłego roku został zaproszony na zdjęcia próbne do nowego serialu. Teraz opowiada nam o swoich wrażeniach z planu i uchyla rąbka tajemnicy odnośnie drugiej edycji znanego serialu.

W kwietniu zeszłego roku został zaproszony na zdjęcia próbne do nowego serialu. Teraz opowiada nam o swoich wrażeniach z planu i uchyla rąbka tajemnicy odnośnie drugiej edycji znanego serialu. 

Rozmawiamy z Piotrem Bałą, wieloletnim aktorem Teatru Dramatycznego w Płocku, który poza grą w teatrze, pisze sztuki, tworzy scenariusze do filmów, które zresztą sam reżyseruje, a w jego projektach talenty objawiają podopieczni DPS-ów i trudna młodzież. Nasz rozmówca podkreśla, że kluczem do jego sukcesu jest po prostu pasja, serce i chęć, by robić coś tak dobrze jak się tylko da. No, ale o tym opowie już więcej nasz gość.

Joanna Winiarska: Bardzo jest nam miło, że znalazłeś czas, żeby opowiedzieć więcej o postaci, w którą się wcielasz i o swoich ogólnych wrażeniach z planu. Może od początku, dlaczego chciałeś zagrać akurat w tym serialu?

Piotr Bała: Zawsze lubiłem role kostiumowe i ucieszyłem się, kiedy moja agentka zadzwoniła i powiedziała, że jestem w obsadzie. Gram strażnika na Wawelu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo króla, królowej oraz dostojników na dworze.

JW: Podobno twój strój nie należy do najbardziej komfortowych i waży kilkanaście kilogramów. Kiedy nadchodzą upały może być ciężko wytrzymać na planie. Jak sobie z tym radzisz?

PB: Tak, to prawda. Do tego pierwszy raz na planie pojawiłem się na początku lipca...Można się domyślać, jak było gorąco, a ja zabudowany od stóp do głów w kostium i rynsztunek ważący 16 kilogramów. Ponadto praca na planie składa się...z czekania. Gram pół godziny, potem jest przerwa, i z powrotem przed kamerę. Kiedy się jest w takim kostiumie, może to być trochę problemowe, do tego reflektory mocno grzeją. Jak zawsze w takich chwilach człowieka podnosi na duchu i dodaje mu energii pozytywna atmosfera panująca na planie.

JW: Serial spotka się często z krytyką, choć ma dużą oglądalność. Jak to widzisz? 

PB: Kiedy serial ukazał się w telewizji zaczęło się...porównywanie do Gry o Tron  czy serialu Wikingowie. Nie ukrywam, że wymienione przeze mnie tytuły są mi bliskie, ale zdajmy sobie sprawę, że różnice budżetowe są ogromne. Poza tym na początku nikt nie brał pod uwagę, że ,,Korona Królów'' będzie cztery razy w tygodniu we wczesnowieczornym paśmie i, że będzie ...historyczną telenowelą. Zanim dzieje Kazimierza Wielkiego nabrały nieco rozmachu minęło kilkanaście odcinków, pojawiły się kolejne postaci i, jak ja to nazywam, związki przyczynowo-skutkowe. Uważam, że rozmaite zmiany i zwroty akcji dziejące się na Wawelu wpłynęły pozytywnie na to, jak ogląda się teraz ten serial.

JW: Zakończyła się pierwsza edycja serialu, powstanie druga. Wspominałeś, że obawiałeś się, czy twoja rola nie zostanie uśmiercona, bo koniec pierwszej transzy był dla twojej postaci mocno traumatyczny. Opowiedz nam o tym więcej.

PB: Oj tak, tak. Mój bohater nie reaguje w porę na zagrożenie spowodowane pojawieniem się intruza na Wawelu, wskutek tego marszałek dworu zostaje zamordowany. O tym, że strażnik niedostatecznie wypełnił swój obowiązek, dowiaduje się jedna osoba, pewien młody chłopak. Jest więc scena, gdzie dosłownie rzucam nim po ścianach, by wymusić na nim milczenie...W każdej chwili mogę być wydany i zginąć. 

JW: Ale finalnie jednak będziesz żył?

PB: Okazało się, że tak i tym samym wezmę udział w drugim sezonie, z czego niewątpliwie się cieszę.

JW: Mają być istotne zmiany w obsadzie. Główny bohater nie będzie już grany przez Mateusza Króla…

PB: W rolę Kazimierza wcieli się Andrzej Hausner.. Jest to dość niebezpieczna rzecz, zmiana w obsadzie głównego bohatera. Zobaczymy, jak to zostanie przyjęte. Poza tym mają pojawić się nowe postaci i dużo nowych wątków.

JW: Gratulujemy więc bardzo, ale ciekawi nas jeszcze jeden projekt, który obecnie realizujesz. Tworzysz film, w którym grają podopieczni DPS-u w Brwilnie. Jak sobie radzicie?

PB: Realizacja dobiega już końca. Podobne projekty robię od dziesięciu lat. Początkowo byłem bardzo sceptyczny, są to przecież osoby, które zmagają się z najróżniejszymi schorzeniami, często w podeszłym wieku. Szybko jednak zweryfikowałem swoje nastawienie, bo to, co ci ludzie są w stanie zrobić na planie, ile włożyć zapału i serca - tego się wprost nie da opisać - to po prostu trzeba zobaczyć. W filmie zagrają też dobrze znane przez naszych mieszkańców osoby - marszałek Adam Struzik i wielu innych. Nie chciałbym za dużo zdradzać, ale premiera już we wrześniu i wówczas będzie, o czym pisać, zapewniam.

JW: Grasz w teatrze, w serialach, masz pojawić się ponownie w jednym z odcinków Pierwszej miłości, do tego udzielasz się społecznie, a przy tym wszystkim znajdujesz jeszcze czas dla rodziny i czteroletniego synka. Jaka jest twoja recepta, by móc to wszystko pogodzić i nie wypalić się zawodowo.

PB: Staram się tak układać swoje pozateatralne obowiązki, aby czas dla mojej rodziny był czymś stałym i to zazwyczaj się udaje. Usiłuję robić rzeczy, które dla wielu osób są ważne, i robić je dobrze. Nad najmniejszym szczegółem pracuję dotąd, aż mogę sobie powiedzieć, że wszystko, co możliwe, zostało zrobione. Wtedy jest satysfakcja i płynący z tego spokój. Kiedy widzę  radość moich podopiecznych z faktu, że im coś wychodzi, że ktoś ich zauważa, docenienia, czuję w sobie siłę i zapał, by kontynuować to, co robię. 

JW: Więc nie zatrzymuj się.

PB: Nie zamierzam!

JW: Dziękujemy bardzo za rozmowę.

PB: Ja również!

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo