Na budynku komendy Państwowej Straży Pożarnej zawisła flaga narodowa. Tuż obok zobaczymy napis informujący o trwającej akcji protestacyjnej. Czy to znaczy, że strażacy nie zamierzają jechać na interwencję, kiedy dojdzie do pożaru?
Już nie tylko protestują pielęgniarki. Także strażacy postanowili upomnieć się o swoje interesy. Tylko o co właściwie chodzi? Okazuje się, że związki zawodowe zrzeszające strażaków ogłosiły ogólnopolską akcję protestacyjną, do której przyłączyli się także płoccy. Powodem było długotrwałe zamrożenie płac w sferze budżetowej. – Problem braku waloryzacji wynagrodzeń dotyka również nas – kwituje rzecznik strażaków, Edward Mysera. Najwyższy czas na podwyżkę pensji.
Na razie płocka akcja przebiega spokojnie. – Oflagowaliśmy budynek przy ul. Gwardii Ludowej i nasze auta, zaprzestaliśmy także prowadzenia szkoleń dla strażaków i prowadzenia kontroli – wylicza.
Jak podkreśla Mysera, długo zastanawiano się nad wybraniem odpowiedniej formy protestu. – Wybraliśmy taką, która wydawała nam się najłagodniejsza dla mieszkańców – tłumaczy rzecznik. Zapewnia też, że płocczanie nie mają się czego obawiać: - Nadal jeździmy na każdą zgłoszoną interwencję.
Na początku przyszłego tygodnia odbędzie się spotkanie z przewodniczącym związku zawodowego, na którym zapadną decyzje, co dalej z protestem.
Fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock