Rzeczywiście, przy Granicznej znaki drogowe informujące o pierwszeństwie przejazdu lub jego braku wyrosły jak grzyby po deszczu. Żółto-biały gąszcz latarni i znaków ustawionych dosłownie co krok, nawet w szczerym polu, sprawia, że kierowcy zachodzą w głowę, cóż też autor tej dziwacznej organizacji ruchu mógł mieć na myśli.
Zwłaszcza że nagromadzenie znaków utrudniające ich odczytanie piętnuje w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, która sprawdzała m.in. jakość oznakowania na polskich drogach. Cóż, patrząc na Graniczną, można przypuszczać, że zarzuty NIK nie wzięły się z kosmosu…
- Tak został przygotowany projekt przebudowy ulic Granicznej i Pasternakiewicza - tłumaczy Hubert Woźniak z biura prasowego Ratusza. - Chodziło o to, by oprócz jezdni, chodników, zatok autobusowych, a także całej infrastruktury podziemnej i oświetlenia, wykonać również stałe zjazdy do posesji, działek, dróg gruntowych, a także dróg wyznaczonych w planie zagospodarowania przestrzennego. Takie perspektywiczne potraktowanie tej drogi, m.in. w zakresie zjazdów czy przejść dla pieszych zwiększało szansę na uzyskanie unijnego dofinansowania.
A z kolei kompleksowe przygotowanie inwestycji wymagało odpowiedniego oznakowania. - Takie są przepisy - wyjaśnia Hubert Woźniak. - Gdybyśmy nie ustawili znaków, policja mogłaby nie zatwierdzić stałej organizacji ruchu.
Jednym słowem rozwiązanie zagadki jest proste: gąszcz identycznych znaków albo ustawienie ich zaraz za miedzą, gdzie o drodze podporządkowanej ostrzegają chyba tylko stonkę ziemniaczaną, może i głupio wygląda, ale gdyby nie one, być może projekt zostałby niżej oceniony, a wtedy niewykluczone, że o zastrzyku z Unii można by zapomnieć. Takie sprytne wybiegi to nie nowość - na przykład teraz miasto i gminy starają się w nowej perspektywie unijnej o dofinansowanie dla dróg w Płocku i okolicach wpisanych do Regionalnego Instrumentu Terytorialnego i trzeci odcinek obwodnicy będzie "zwiększeniem konkurencyjności Płocka", a drogi osiedlowe w Gulczewie w dokumentach będą figurowały jako... drogi ewakuacyjne.
Fot. Portal Płock
