Pandemia koronawirusa znów wyhamowała, a kolejne restrykcje są luzowane. Do powrotu do normalności jeszcze daleka droga, ale po otwarciu ogródków restauracyjnych czy imprez sportowych już niewiele dziedzin społecznego jest wciąż objętych restrykcjami. Wśród nich są jednak imprezy masowe.
Audioriver to jeden z największych festiwali muzycznych w Polsce, a na pewno największy w Płocku. Od 15 lat na płockiej plaży bawi się kilkanaście tysięcy osób. Rok temu po raz pierwszy imprezę przełożono i był to spory cios dla miasta.
W Płocku są przeciwnicy imprezy, którym przeszkadza hałas na mieście i głośna muzyka. Wskazują też na negatywne oddziaływanie na skarpę. Z drugiej strony są jednak hotelarze, taksówkarze czy restauratorzy, dla których przyjazd kilkunastu tysięcy turystów oznacza zastrzyk gotówki pozwalający przetrwać słabszy okres jesienno-zimowy. W tym roku wszyscy nastawiają się, że Audioriver się odbędzie.
- Pieniądze w budżecie miasta są przygotowane, ale wciąż czekamy na decyzje rządu - mówi Monika Maron, Dyrektor Wydziału Kultury i Wspierania Inicjatyw Społecznych urzędu miasta.
Festiwal może liczyć na dofinansowanie z budżetu miasta w kwocie powyżej miliona złotych. Czy jednak się odbędzie? Piotr Orlicz-Rabiega, szef i organizator Audioriver wskazuje, że wszystko jest zależne od decyzji rządu.
- Działamy. Mamy pewne przecieki. Stowarzyszenia są w stałym kontakcie z ministerstwem kultury i jakieś informacje mamy. Za tydzień mogą nam pozwolić zrobić imprezę masową, a 3 dni przed festiwalem powiedzieć, że imprezy nie ma - mówi Orlicz-Rabiega.
W czasie Audioriver do Płocka przyjeżdża kilkanaście tysięcy turystów, a na plaży bawi się ok. 30 tys. osób. To duża impreza, która i bez pandemii wymaga wielkiego nakładu organizacyjnego.
- Jesteśmy w trakcie przygotowywania dokumentów dla służb. Do tej pory nie było żadnego problemu, wszystkie opinie były pozytywne. Myślę, że w połowie czerwca będziemy gotowi z opiniami. Prezydent będzie mół podpisać zgodę na imprezę masową, jeśli nie będa mu tego zakazywały przepisy - wskazuje szef Audioriver. - Datą graniczną będzie 1 czerwca. Holandia i Belgia dały gwarancję organizatorom festiwali, że imprezy się odbędą. Gdyby się nie odbyły, na rekompensaty przeznaczono bodajże 300 milionów euro. Oni się normalnie przygotowują, bookują artystów, płacą zaliczki. Wielka Brytania się otworzyła, Hiszpania testuje imprezy na kilka tysięcy osób i póki co badania wskazują, że transmisji tam nie ma. Większość stanów w USA też już się otworzyła. Izrael też wiadomo, cały zaszczepiony. Ameryka Południowa też otwarta.
Piotr Orlicz-Rabiega wskazuje, że w związku z organizacją imprez w innych krajach, artyści zaczęli naciskać. Organizator musi się określić i po prostu wpłacić zaliczkę, a zazwyczaj po prostu pół gaży.
- Gdyby nie było zgody na organizację Audioriver, to straty idą w miliony. Zaliczki w dużej części nie zostaną zwrócone. Pewnie z artystami byśmy się dogadali, gdyby udało się zabukować ich na inny termin. Natomiast agencja swoją pracę wykonała, bo doprowadziła do podpisania kontraktu, więc kasuje swoje 20 proc. W 2019 roku na samych artystów przeznaczyliśmy 3 miliony złotych, więc łatwo policzyć, że to 600 tys. złotych strat - mówi Orlicz.
Fani nie oddali biletów
Bilety na Audioriver w normalnych czasach rozchodzą się na pniu. Większość karnetów wykupywana jest z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, ostatnie sztuki wyprzedawane są jeszcze przed startem imprezy. Podobnie było w przypadku edycji 2020. Posiadacze karnetów otrzymali możliwość zwrócenia ich, ale zdecydowana większość z nich zdecydowała się je zachować.
- Pieniądze są zabezpieczone, nie wydaliśmy ich. Co jednak w przypadku, gdyby impreza się nie odbyła? Trzeba będzie je oddać - mówi Orlicz. - Mamy lojalnych fanów. Większość karnetów sprzedała się też w pierwszej transzy, a jeśli spojrzymy na galopujące ceny możemy dojść do wniosku, że w kolejnych latach tańsze już nie będą. Ktoś zwróci karnet, a za chwilę kupi go o 50 proc. drożej? Tak może być.
Ceny i tak już poszły w górę - w maju karnet 2-dniowy trzeba zapłacić 380 zł, za 3-dniowy 460 zł, za 4-dniowy 525 zł. Jak tłumaczy organizator imprezy, ceny nie mogły wrócić do poprzedniego stanu, bo to nie byłoby fair wobec ludzi, którzy kupili wejściówki dawno temu i je zatrzymali.
- Patrząc przez pryzmat innych festiwali, nawet w Polsce, cena nie jest zbyt wygórowana - wskazuje.
Jak mówi Orlicz, wszystko jest nadal w zawieszeniu. Są jednak powody do optymizmu. Jak przyznaje - sam jest zaszczepiony i wskazuje, że “nie zna osoby, która by nie była”. Liczby zachorowań od kilku tygodni sukcesywnie spadają do granicy ok. 1000 przypadków dziennie. Terminy na szczepienia są już niemal z dnia na dzień.
Kilka imprez? Zabawa w maseczkach?
Czy szczepienia rozwiążą wszystkie problemy? Dziś można dywagować. Nieoficjalnie można usłyszeć, że przy imprezie masowej będzie stosowany przelicznik 1 osoby na 4 metry kwadratowe. W przypadku Płocka to nie problem, bo przy takim przeliczniku można wpuścić i 40 tys. ludzi.
- Trudno powiedzieć, jak by to wpłynęło na imprezę. Powiększamy Sun-Day, na który mamy sprzedane bardzo dużo biletów, będą 3 sceny - mówi Orlicz. - Staramy się wszystko weryfikować. Czekamy, aż coś będzie na papierze. Wszyscy jesteśmy uzależnieni od obostrzeń. Na tę chwilę mam z tyłu głowy, że trzeba zaryzykować i nie można drugi raz fanów zostawić bez spotkania.
Wykluczona jest forma online. W Audioriver chodzi o atmosferę - malowniczej plaży, muzyki, ludzi.
- Mamy awaryjny scenariusz na dużą liczbę małych wydarzeń w Płocku. Jeśli się okaże, że potwierdzimy artystów, trzeba będzie ten potencjał jakoś wykorzystać - mówi organizator.
Jak mogłoby to wyglądać? Gotowego rozwiązania nie ma. Organizator dywaguje - być może osoba mogłaby przemieszczać się między kolejnymi “ogniskami” imprezy i przy wejściu na każdą pokazywałaby karnet, od którego odliczana byłaby określona kwota. To tylko pomysł i jak wskazuje Orlicz - byłoby to trudne do zorganizowania.
Co z maseczkami? Jak mówi Piotr Orlicz, potrafi sobie wyobrazić Audioriver z obowiązkiem zasłaniania ust i nosa. Ci siedzący na Tumach w określonej odległości nie musieliby ich nosić, ale ci bawiący się w tłumie pod sceną już tak. Tak na tę chwilę wynika z obowiązujących obostrzeń.
- Oczywiście byłoby to bardzo niekomfortowe, bo to jednak środek lata. Wszystko jest uzależnione od obostrzeń. Możemy sobie gdybać - rozkłada ręce.
Zapewne trzeba będzie zachować reżim sanitarny. Trzeba pewnie będzie pogodzić się z mierzeniem temperatury, ale testowanie osób wchodzących na teren festiwalu jest raczej nierealne.
A co z osobami zaszczepionymi? Można sobie wyobrazić scenariusz, że w przypadku imprez masowych będzie obowiązywało takie samo rozwiązanie, jak chociażby w przypadku wesel - do określonej liczby osób, ale zaszczepieni nie wliczają się do limitu.
- Mówi się, że będzie można wpuścić 80 czy 50 proc. “capacity”, ale w ten limit nie będą wliczane osoby zaszczepione. Co to jednak znaczy na terenie plaży? - pyta retorycznie. - W przypadku Audioriver sprzedaż jest zamknięta tydzień czy dwa przed imprezą. Wtedy musimy wiedzieć. Mamy na to jakiś pomysł. 99 proc. biletów sprzedaje się za pośrednictwem jednego portalu. Jeśli dostaniemy informację, że w pełni zaszczepionych jest np. 3 tys. osób, możemy wprowadzić do sprzedaży kolejne 1500 - dywaguje Orlicz.
Zastrzega jednak, że nigdy nie chciał przeludnienia plaży, bo to popsułoby klimat imprezy i jednocześnie wskazuje, że można wystąpić o zgodę na większą imprezę.
- Ludzie pytali: Piotrek, dlaczego zamykasz sprzedaż tydzień wcześniej? Sprzedaj dodatkowy 1000, to 350 tys. złotych do kieszeni. Mówię, że część ludzi poczułaby, że jest za ciasno. To też kwestia bezpieczeństwa - wskazuje. - Z chęcią włożyłbym te pieniądze do kieszeni, ale to się może odwrócić na minus. Ludzie i tak często mówią, że jest za ciasno. Dopchanie ludzi jak sardynki to nie metoda.
Budowa miasteczka Audioriver trwa kilkanaście dni. Jak wskazuje Orlicz, ekipa musi wejść na plażę na początku lipca, żeby impreza mogła ruszyć 25 lipca.
- Na przełomie maja i czerwca musimy podjąć decyzję, żeby mieć jeszcze czas na inne rzeczy - mówi.
Jakie są jeszcze problemy? Choćby zakwaterowanie. Część artystów i tak nocuje w hotelach w Warszawie, ale gros ludzi zatrzymuje się też w Płocku.
- Pytanie ile pokoi w hotelach będziemy mogli wykorzystać. Na przykład dla obsługi technicznej wynajmujemy całą bursę, to 168 miejsc noclegowych. Co jeśli powiedzą, że możemy wykorzystać połowę pokoi? Nie miejsc noclegowych, a pokoi. Wszyscy artyści, którzy mają próby dźwięku, muszą być w Płocku. Zakwaterowanie we Włocławku czy Warszawie sprawiłoby, że byliby zmęczeni podróżami. Koncert mógłby nie być najlepszy - przewiduje Piotr Orlicz.
Scenariusze są przeanalizowane w każdą możliwą stronę. Jak mówi Orlicz, w ciągu 2 tygodni może zostać ogłoszonych ponad 100 artystów. Organizatorzy chcieliby usłyszeć konkrety - kiedy mogą ruszyć imprezy masowe, w jakim reżimie i przy jakiej liczbie zakażeń.
- Chcemy imprezy, jesteśmy gotowi, żeby festiwal się odbył. Jeżeli się zdecydujemy, a w tę stronę idziemy, kontrakty leżą na stole - zapewnia organizator.
Audioriver 2021 zaplanowany jest na 23-25 lipca, a dodatkowy Sun/Day Repeta na 1 sierpnia. Jeśli się odbędzie, będzie to 15. edycja festiwalu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.