Niebiesko-białym nie grozi im spadek do drugiej ligi, ale nie mają też żadnych szans na awans do T-Mobile Ekstraklasy. Dlatego mogą pokazać się z jak najlepszej strony, grając bez żadnych obciążeń psychicznych. W sobotę na własnej skórze doświadczyła tego nowosądecka Sandecja.
Wisła zaczęła mecz z polotem, co chwilę nękając obronę przyjezdnych. Bramka dla płocczan zdawała się być wyłącznie kwestią czasu. Odezwał się jednak stary płocki grzech. Czyli nieskuteczność. Na szczęście w końcowej części sezonu przebudził się Marcin Krzywicki. To on właśnie idealnie wykorzystał doskonałe podanie głową Piotra Wlazło, zdobywając gola, który dał Wiśle skromne, aczkolwiek w pełni zasłużone prowadzenie.
Niestety, w pierwszej połowie meczu Wisły nie było stać na dużo więcej. Owszem, podopieczni trenera Marcina Kaczmarka atakowali praktycznie bez przerwy, ale skuteczność pozostawała ich największą bolączką.
W drugiej połowie Wisła wciąż atakowała, ale cały czas brakowało jej wykończenia akcji. W końcu na listę strzelców wpisał się, fantastycznym uderzeniem z dystansu, Tomasz Grudzień. Na tym emocje właściwie się skończyły, ale co najważniejsze – komplet punktów pozostał w Płocku, a Wisła zajmuje obecnie wysokie, szóste miejsce w pierwszoligowej tabeli.
Wisła Płock - Sandecja Nowy Sącz 2:0 (1:0)
Bramki: Marcin Krzywicki (27.) i Tomasz Grudzień (75.)
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Sielewski, Radić, Hiszpański – Janus, Wlazło, Góralski (82. Dombrowski), Burkhardt, Kacprzycki (58. Kaczmarek) – Krzywicki (68. Grudzień).
Sandecja: Cabaj – Kalisz, Bartków, Słaby, Mójta (61. Margol) - Grzeszczyk (72. Urban), Szczepański, Náther, Kononowicz (Bębenek), Frańczak – Traoré.
Żółte kartki: Krzywicki, Grudzień (Wisła) oraz Szczepański, Mójta, Margol (Sandecja)
fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock