Orlen Wisła Płock miała jeszcze cień szansy na awans w grupie na piąte miejsce. Potrzebowali jednak do tego porażki Dinama Bukareszt w Danii. Fredericia, najsłabszy zespół w tej edycji Ligi Mistrzów, nie postawił się jednak mistrzom Rumunii i kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem w Orlen Arenie wiadomo było, że Nafciarze tę fazę skończą na szóstej pozycji. Mistrzowie Polski mogli jednak "wybrać" ewentualnego rywala w ćwierćfinale - w przypadki zwycięstwa Wisły byłoby to Fuchse Berlin, inny wynik premiował Sporting Lizbona.
Rachunki do wyrównania
Podopieczni Xaviego Sabate mieli rachunki do wyrównania po pierwszej kolejce fazy grupowej. W Portugalii Nafciarze przegrali wyraźnie (34:29), ale kilka tygodni później okazało się, że Sporting będzie jedną z rewelacji rozgrywek. Awans zawodnicy Ricardo Costy wywalczyli w cuglach, kwestią otwartą pozostawało zajęcie miejsca premiowanego awansem do ćwierćfinału.
Wisła do rewanżu przystąpiła bez kontuzjowanego Viktora Halgrimssona, w składzie zabrakło też Przemysława Krajewskiego. Do zespołu wrócił za to Zoltan Szita, a szansę dostał Filip Michałowicz. Goście przyjechali do Płocka za to bez Kiko Costy, jednego z motorów napędowych zespołu.
Mecz szybko po swojej myśli ułożyła sobie Wisła, choć na początku były pewne problemy. Goście starali się narzucić szybkie tempo rozgrywania akcji, ale z czasem zawodnicy Xaviego Sabate się do tego przystosowali. Mistrzowie Polski postawili dobrą defensywę, kilka piłek odbił Mirko Alilović a do tego w miarę układała się gra w ataku. Nierówny mecz co prawda grał Miha Zarabec - słoweński maestro potrafił wyrzucić piłkę w aut czy podać w ręce rywali, a chwilę później akcją 1 na 1 rozwiązać problem w ataku zespołu. Dobrze grał też Gergo Fazekas i Wisła miała już trzy, a nawet czterobramkową przewagę. I z taką przewagę Wisła mogła schodzić na przerwę, ale ostatnia akcja, po czasie, okazała się kompletnie nieudana i zamiast 18:14 zrobiło się 17:15.
Wisła remisuje wygrany mecz
Po zmianie stron to Wisła jednak podkręciła tempo. W zespole gości starał się odpowiadać Martin Costa, ale obrona Portugalczyków kompletnie nie radziła sobie ze zwinnymi Fazekasem, a Zarabec pewnie egzekwował wywalczone przez kolegów rzuty karne. W pewnym momencie było już 25:20, a Fazekas świetnym podaniem obsłużył Abela Serdio. Hiszpan się pomylił, podobnie jak kilka razy wcześniej. Portugalczycy zaczęli mozolnie odrabiać straty i ostatni kwadrans należał do nich.
W końcówce swoje akcje wykończyli Filip Michałowicz i Lovro Mihić, w zespole Sportingu ciężar zdobywania bramek wziął starszy z braci Costa. W zespole Wisły gorąco zrobiło się, kiedy Zarabec w końcu nie wykorzystał rzutu karnego na niespełna minutę przed końcem przy stanie 29:28. Goście mieli pilkę, ale nerwy dały o sobie znać - Martin Costa popełnił faul w ataku. Wydawało się, że Wisła dowiezie wygraną do końcowej syreny. Na 15 sekund przed końcem Xavi Sabate poprosił jeszcze o czas, ale Wisła znów fatalnie rozegrała piłkę i Orri Porkelson zdobył bramkę na remis. Po chwili Portugalczycy świętowali w Orlen Arenie, bo dzięki wywalczonemu punktowi przesunęli się na drugą pozycję i wywalczyli awans do ćwierćfinału.
Orlen Wisła Płock w fazie play off zagra z HBC Nantes.
Orlen Wisła Płock - Sporting Lizbona 29:29 (17:15)
Orlen Wisła: Alilović, Jastrzębski - Piroch 2, Sroczyk 1, Stepancić, Serdio 1, Panić, Susnja, Zarabec 9 , Fazekas 8, Terzić, Dawydzik 2, Mihić 1, Szita 1, Cokan 3, Michałowicz 1.
Sporting: Aly Abdelmotaleb, Kristensen - Silva 4, Caseiro 1, Suarez 3, Gurri, Martinez, Hoghielm, Rocha 1, Porkelsson 3, Gassama 2, Ferraz 3, Vinhas 2, Moga, Costa 10, Povoas.
Kary: Wisła 4 min, Sporting 4 min.
Czerwona kartka: Martinez (uderzenie)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.