Nadszedł dzień, na który czekały setki płockich kibiców. Obie drużyny szybko zakończyły tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów, więc po rozegraniu Pucharu Polski wszystko było podporządkowane walce o tytuł mistrza kraju. Na rodzimym podwórku Wisła i Industria nie mają sobie równych. Xavi Sabate może mówić o komforcie, bo do jego dyspozycji byli wszyscy zawodnicy z pola i bramkarze. Szkoleniowiec na trybuny odesłał Marcela Jastrzębskiego i Mitję Janca. Z kolei Tałant Dujszebajew z obsadą bramki w teorii miał problem, bo ze względów zdrowotnych wypadł Klemen Ferlin. W praktyce okazało się, że Miłosz Wałach potrafi go godnie zastąpić.
Problemy w ataku mistrzów Polski
Początek pierwszej odsołony nie zapowiadał tego, co wydarzy się później. Wynik już w pierwszej akcji otworzył Tomas Piroch, chwilę później dorzucił drugą bramkę i było 2:0. Kielczanie grali wolno i popełniali błędy, a swoją pierwszą bramkę zdobyli dopiero po tym, jak Leon Susnja został odesłany na ławkę kar po faulu na Hassanie Kadahu.
Z czasem obie drużyny opanowały nerwy, a goście postawili bardzo twardą obronę. Między 13. a 21. minutą Nafciarze nie zdobyli ani jednej bramki i choć kielczanie nie grali ataku w zawrotnym tempie, to konsekwentnie powiększali przewagę. Wisła miała swoje okazje, ale z rzutu karnego pomylił się Przemysław Krajewski, po indywidualnej akcji w poprzeczkę rzucił Gergo Fazekas. Viktora Halgrimssona pokonywali za to Szymon Sićko czy Theo Monar. Dystans urósł do 4 trafień (7:11).
Goście kontrolowali wynik, mimo dwóch kar dla Tomasz Gębali. Wydawało się, że Nafciarze złapią wiatr w żagle podczas gry w podwójnej przewadze i rzeczywiście, udało się zmniejszyć dystans do 2 trafień (11:13). Michałowi Daszkowi przydarzył się jednak bardzo prosty błąd podania i finalnie do przerwy było 11:15.
Nieprawdopodobna pogoń Wisły
Drugą połowę rozpoczynali kielczanie i gdyby wykorzystali swoją akcję, dystans zwiększyłby się do 5 trafień. Tak się jednak nie stało i to Wisła rzuciła się do odrabiania strat. Szybkie bramki Pirocha i Daszka sprawiły, że było już tylko 14:16. Obie drużyny w drugiej połowie wyraźnie podkręciły tempo w ataku, skuteczność w zespole Wisły odzyskał Abel Serdio, ale Mirko Alilovicia łatwo pokonywał Alex Dujszebajew.
Kielecka obrona nie była jednak już tak szczelna jak w pierwszej połowie i po skutecznym rzucie Pirocha Wisła miała w 40. minucie kontakt (17:18). 7 z 17 bramek było autorstwa czeskiego rozgrywającego.
Sytuacja w Orlen Arenie zmieniała się jak w kalejdoskopie - goście znów odskoczyli na trzybramkowe prowadzenie, ale Wisła równie szybko znów dogodaniła wynik. Na kwadrans przed końcem było 20:21. Podopiecznym Xaviego przydarzyła się jednak kolejna seria błędów w ataku i wicemistrzowie Polski znów odskoczyli na 4 trafienia (20:24).
Szkoleniowiec Wisły zdecydował się na roszadę w bramce, na parkiet wrócił Viktor Halgrimsson i tym razem Islandczyk dał impuls. Bramkarz odbijał kolejne rzuty, a koledzy z pola korzystali z parad. Nafciarze traficili tylko 1 bramkę. Na niespełna 10 minut przed końcem wszystko zaczynało się niemal od nowa.
Orlen Arena w końcówce kipiała z emocji, a hala odleciała, kiedy w 58. minucie Michał Daszek wyprowadził Wisłę na prowadzenie 28:27. Nafciarze utrzymali prowadzenie do samego końca, a bramkę na 30:29 Daszek zdobył na 1,5 sekundy przed końcową syreną. Wisła jest o krok obrony tytułu mistrzowskiego!
Rewanż w środę 4 czerwca w Hali Legionów. Początek meczu w Kielcach o 20:30.
Orlen Wisła Płock - Industria Kielce 30:29 (11:15)
Orlen Wisła Płock: Halgrimsson, Alilović - Daszek 4, Piroch 7, Sroczyk 1, Serdio 3, Zarabec 2, Fazekas 2, Krajewski 1, Dawydzik 2, Mihić 3, Szita 1, Żytnikow 3, Susnja, Samoila, Terzić.
Industria Kielce: Wałach, Cordalija - Olejniczak 3, Kounkoud, Sićko 6, Alex Dujszebajew 6, Karacić 2, Moryto, Dani Dujszebajew 1, Surgiel, Kaddah 1, Gębala 2, Karalek 3, Rogulski, Monar 2, Nahi 1.
Kary: Wisła 10 min., Industria 12 min.
czerwona kartka: Tomasz Gębala (z gradacji kar).
Komentarze (0)