reklama

Udany debiut płockich biegaczy pod ziemią

Opublikowano:
Autor:

Udany debiut płockich biegaczy pod ziemią - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportDebiutująca w 12-godzinnym podziemnego biegu sztafetowym płocka ekipa Biegaj z Dymkiem zajęła bardzo dobre, siódme miejsce. Tym samym zapewniła sobie start w kolejnej edycji tej imprezy.

Debiutująca w 12-godzinnym podziemnego biegu sztafetowym płocka ekipa Biegaj z Dymkiem zajęła bardzo dobre, siódme miejsce. Tym samym zapewniła sobie start w kolejnej edycji tej imprezy.

Sebastian Dymek, Artur Kamiński, Marcin Stańczak i Michał Płoskoński jako jedyni w tym roku reprezentanci Płocka mieli okazję spróbować swoich sił w nietypowej imprezie biegowej. Czteroosobowe drużyny przez 12 godzin biegają w korytarzu kopalni soli znajdującym się 212 metrów pod ziemią.

Dla płocczan był to absolutny debiut w tego rodzaju rywalizacji. Przed zawodami żaden nie był w stanie chociażby w przybliżeniu określić, jakie są granice jego możliwości w tego typu rywalizacji. – Wiedzieliśmy, że miejsce na podium zarezerwowane jest dla ekip, które startowały w Bochni już kilka razy i mają doświadczenia w takim bieganiu – powiedział kapitan płockiego zespołu Sebastian Dymek. – Dla nas szczytem marzeń było zmieszczenie się w pierwszej dziesiątce, co dałoby nam prawo startu w kolejnej edycji.

Płocczanie zaczęli bardzo mocno. Gdy Artur Kamiński kończył drugie okrążenie, zajmowali nadspodziewanie wysoką, piątą pozycję. Minęła godzina i nie było już tak różowo, bo nasi biegacze spadli na miejsce czternaste. Z czasem ustabilizowali swoje bieganie na tyle, że powoli zaczęli piąć się w górę. Po ośmiu godzinach „Dymki” (tak nazwali ich inni uczestnicy podziemnego biegu) byli już na siódmym miejscu, rywalizując z Promykiem I Ciechanów o miano najlepszej ekipy z Mazowsza.

– Przez kilka godzin prowadziliśmy dosłownie walkę wręcz. Raz zawodnicy Promyka byli kilkadziesiąt metrów przed nami, a na kolejnym okrążeniu to my ich wyprzedzaliśmy – relacjonował Sebastian Dymek. – Na moim 13 okrążeniu doszedłem lidera ciechanowian i walczyliśmy bark bark przez 2 kilometry. Każdy z nas toczył swoje indywidualne boje z chłopakami z Promyka.

Kluczem do sukcesu okazała się doskonała taktyka „Dymków”, którzy po dziewięciu godzinach biegu zaczęli powoli oddalać się od ciechanowian. Końcowe 60 minut upłynęło pod znakiem walki ze słabościami własnego organizmu.

Zawodnicy mieli za sobą ponad 40 kilometrów przebytych w zimnych korytarzach, w których wiał wiatr z gigantycznych generatorów. Dodatkowym utrudnieniem była mocni pofałdowana trasa, na której co pewien czas pojawiały się tory kolejki wąskotorowej.

Gdy punktualnie o 22 rozległa się syrena, która oznaczała zakończenie wyścigu, na liczniku „Dymków” widniały 182 kilometry i 632 metry. Najdłuższy dystans pokonał Artur Kamiński, który zaliczył 47 112 metrów, Sebastian Dymek i Marcin Stańczak mieli po 45 980 metrów, a Michał Płoskoński 43 550 metrów.

Ostatecznie dało im to siódme miejsce, które zdecydowanie należy uznać za wielki sukces. Żaden z członków ekipy „Biegaj z Dymkiem” nie uprawia biegania zawodowo. Doskonale w płockim teamie spisał się Artur Kamiński. Jego wyniki porównywalne były z osiągnięciami bezwzględnie najlepszego zespołu całej stawki – Kler, który przebiegł łącznie 210 kilometrów. Michał Płoskoński biega od niespełna roku, a do składu „Dymków” wskoczył awaryjnie dwa tygodnie przed startem w Bochni. Przedstawiciel Night Runners Płock spisał się jednak bardzo dobrze.

- Do kolejnej edycji zawodów mamy jeszcze rok, ale już teraz zaczęliśmy się zastanawiać, czy będziemy w stanie powalczyć o miejsce na podium.

Fot. Archiwum Sebastiana Dymka

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE