W pierwszym meczu w Portugalii płocczanie wygrali ze Sportingiem 29:25 (15:15) i byli faworytem rewanżu, ale gospodarze spodziewali się trudnej przeprawy.
Do Płocka nie przyjechał kontuzjowany eksnafciarz Tiago Rocha. Początek wtorkowej potyczki w Płocku był wyrównany, po 7 minutach goście po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 3:2, później było 5:5. Goście grali bardzo dokładnie, dobrze w obronie i po 16 minutach mieli już pięć bramek przewagi (10:5).
W tym okresie bramkarz Sportingu miał na koncie już sześć udanych interwencji, golkiper Wisły - jedną. Trener Xavi Sabate poprosił o czas, bo rywale odrobili już całą stratę z pierwszego spotkania!
Po wielu minutach Nafciarze wreszcie trafili do bramki gości, poszli za ciosem, w 23. minucie było 8:10. Gospodarze punktowali z kontr, ale Sporting także był skuteczny.
Do przerwy Wisła dość niespodziewanie przegrywała 12:14. W bramce Sportingu rewelacyjnie prezentował się Słoweniec Matevž Skok, który w pierwszym meczu miał zaledwie trzy udane interwencje. W Płocku już do przerwy obronił siedem razy.
W drugiej części meczu bezbarwnie grający płocczanie przez 8 minut nie trafili do siatki, a Sporting wygrywał już 17:12. Karnego zmarnował Przemysław Krajewski i robiło się już niebezpiecznie. Ambitny zryw Nafciarzy pozwolił dojść na 14:17. Sporting rał o klasę lepiej niż u siebie, ale z kolei Nafciarze popełniali błędy całymi seriami, grali jeden z gorszych meczów w sezonie.
Kwadrans przed końcem zespół z Portugalii wygrywał 20:17 i awans płocczan wisiał na włosku. Dobry fragment zanotował Zoltan Szita, strzelił dwie ważne bramki, Wisła przegrywała 20:22 (50. min.), o czas poprosił szkoleniowiec gości.
Bramki padały na zmianę, pierwszego gola zdobył Niko Mindegia, obronił Adam Morawski, z koła kontaktową bramkę zdobyli Nafciarze i było już tylko 23:24! Do końca zostało pięć minut. Na parkiecie rozpoczęło się szaleństwo, bo Sporting błyskawicznie odskoczył na 26:23!
Dramat rozpoczął się dwie minuty przed końcem, gdy spudłował Szita, a goście wygrywali 28:24. To jeszcze dawało awans płocczanom. Na szczęście goście nie zakończyli akcji bramką, a Sabate poprosił o czas dla ekipy, która była cieniem zespołu z meczu w Portugalii.
40 sekund przed końcem trafił Krajewski i przy stanie 28:25 o czas poprosił trener Sportingu. Kolejna bramka dla gości oznaczałaby remis w dwumeczu. Sześć sekund przed końcem płocczanie faulem zatrzymali akcję rywali, dwie minuty kary otrzymał Sunsja. Goście rozegrali akcję i podali piłkę... prosto w ręce Michała Daszka!
Wisła awansowała, ale zaprezentowała się słabiutko. W walce o czołową czwórkę rywalem Wisły będzie duński GOG. W LE grają trzy mocne niemieckie zespoły, jeśli Wisła chce się pokazać z dobrej strony, musi zagrać nie o klasę, ale o dwie lepiej, niż ze Sportingiem.
ORLEN Wisła Płock - Sporting Lizbona 25:28 (12:14)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.