Izba ds. Rozstrzygania Sporów Sportowych w Polskim Związku Piłki Nożnej wydała ostateczny werdykt w sprawie kontraktu Damiana Piotrowskiego z Wisłą Płock.
Sprawa ciągnęła się od czerwca, kiedy trenerem zespołu był jeszcze Marcin Kaczmarek. Jak twierdzi zarząd, szkoleniowiec nie widział dla pomocnika miejsca w składzie na najbliższy sezon. Piotrowskiemu zakomunikowano więc, że skoro jego umowa wygasa, klub jej nie przedłuży. Innego zdania był zawodnik - skrzydłowy twierdził, że kontrakt jest ważny jeszcze przez rok, a więc do 30 czerwca 2018 roku. Sprawa trafiła do Izby ds. Rozstrzygania Sporów Sportowych w PZPN.
W pierwszej instancji trójka sędziów przyznała rację zawodnikowi. Po kilku tygodniach do klubu dotarło uzasadnienie. Zarząd zdecydował się odwołać od tej decyzji. W drugiej instancji decydowało pięciu sędziów. Nie zmieniło to jednak wyroku - wszyscy uznali rację zawodnika. To ostateczna decyzja.
Klub musi więc wypłacić Piotrowskiemu zaległe pensje wraz z odsetkami. Czy zawodnik ma szansę na powrót do I drużyny?
- Poczekamy na oficjalne decyzje związku, ale respektujemy tę decyzję - mówi Jacek Kruszewski, prezes Wisły Płock. - Decyzję o tym, czy Damian będzie trenował z I drużyną podejmie szkoleniowiec.
Prezes zapewnia też, że o żadnym konflikcie z zawodnikiem nie ma mowy.
- Nie ma mowy o żadnym prześladowaniu - mówi prezes. - Odkąd jestem prezesem nie praktykowaliśmy tego i nie zamierzamy zaczynać. Nie wyobrażam sobie, aby nie było zdrowej relacji. Damian o tym wie, miał na to już dowód w klubie.
Skontaktowaliśmy się też z samym zainteresowanym. Piotrowski zapewnia, że przez cały czas trenował indywidualnie i jest przygotowany fizycznie.
- Nie mogę się doczekać, kiedy poznam nowych kolegów - uśmiecha się zawodnik - Jutro wracam do treningu.