W wielkich bólach rodził się awans reprezentacji Polski na EURO 2020. Mecz z Izraelem był bardzo wyrównany, ale w końcówce to Biało-Czerwoni okazali się lepsi i wywalczyli przepustkę na czempionat kontynentu. Najlepszym zawodnikiem wybrano Adama Morawskiego.
Remis w Prisztnie skomplikował sytuację Polaków, ale wszystko nadal było w rękach podopiecznych Patryka Rombla. Wystarczyło wygrać w Płocku z Izraelem. Jeszcze kilka lat temu kibice mogliby w ciemno obstawiać zwycięstwo Orłów, ale forma reprezentacji pozostawia wiele do życzenia i trudno było stawiać Biało-Czerwonych w roli faworyta. Jeśli reprezentanci liczyli na wsparcie kibiców, to nieco się zawiedli. Hala wypełniła się mniej więcej w połowie, co po części było z pewnością efektem drogich biletów. Normalny bilet kosztował 60 złotych.
Mecz od początku był wyrównany, ale nie stał, delikatnie mówiąc, na najwyższym poziomie. Obie reprezentacje męczyły się w ataku pozycyjnym. W szeregach Polski było sporo niedokładności, a gospodarze oddawali rzuty wprost w izraelskiego bramkarza. Widać było brak formy, a także ciążącą presję. Nie wszyscy młodzi zawodnicy dźwignęli wagę spotkania.
Pierwszą połowę lepiej zagrali goście, którzy w Orlen Arenie prowadzili nawet 6:9. Polacy nieco się otrząsnęli i na przerwę schodzili przy wyniku 10:11, a minimalną stratę zawdzięczali Adamowi Morawskiemu, który zanotował kilka dobrych interwencji. Selekcjoner miał o czym myśleć.
Po zmianie stron Polacy zagrali nieco lepiej, ale sporo zawdzięczają też słabości Izraela. Kwestię awansu przesądzili jednak dopiero w końcowych minutach, kiedy to wypracowali przewagę. Polska wygrała 26:23, ale nie zostawiła dobrego wrażenia. W sześciu meczach eliminacyjnych Biało-Czerwoni zgromadzili pięć punktów. To wystarczyło do awansu z drugiego miejsca w grupie.
Mistrzostwa Europy 2020 zostaną rozegrane w dniach 9-26 stycznia w Austrii, Norwegii i Szwecji. Po raz pierwszy na ME zagrają 24 zespoły.
Polska - Izrael 26:23 (10:11)