Niedawno płocczanie pluli sobie w brodę, bo w Koprze prowadzili i mogli spokojnie wygrać mecz, a po prostych błędach ulegli 24:27. RK Cimos przegrywał do przerwy z Niemcami aż 10:17, ale – podobnie jak Wisła w czwartek Skopje – nie odpuścił. Drugą połowę zagrał rewelacyjnie, a pewni siebie Niemcy stopniowo tracili nerwy. Ich trener szalał przy linii, w 45.minucie wziął czas, ale niewiele pomagało. Niesieni dopingiem 2700 widzów Słoweńcy odrabiali gol po golu. Ze stanu 14:19 doszli na 19:19. Pół minuty przed końcem przy stanie po 23 Niemcy trafili z rzutu karnego. Słoweńcy wzięli czas, wycofali bramkarza, ale ich rzut ze skrzydła w ostatnich sekundach obronił bramkarz HSV.
Świetny niemiecki zespół, naszpikowany gwiazdami szczypiorniaka, w trakcie drugich 30 minut pokonał bramkarza Cimosa zaledwie siedem razy. Ekipa z Kopru zrobiła to po 13 akcjach. W tej potyczce nie wykorzystała dwóch z czterech karnych. As gospodarzy Krivokapić był starannie wyłączany z gry, ale trafił pięć razy.
Ten mecz pokazuje, że jedno spotkanie można wygrać z każdym, nawet z HSV Hamburg, trzeba jednak walczyć na maksa. Musi o tym pamiętać Wisła, która w piątej kolejce Ligi Mistrzów podejmie w Orlen Arenie właśnie Hamburg (19 listopada).
Obecnie w tabeli grupy C LM prowadzi HSV Hamburg z kompletem 8 punktów w czterech meczach, drugi jest Metalurg Skopje – 5 punktów, trzeci Cimos – 4, czwarta Wisła – 4, piąty ST. Petersburg – 3, a szósta – Constanta – bez punktu.