reklama
reklama

Mariusz Misiura po meczu z Wartą: kiedy nie wygrywaliśmy, byłem bardzo słabym mężem i ojcem

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Mariusz Misiura po meczu z Wartą: kiedy nie wygrywaliśmy, byłem bardzo słabym mężem i ojcem - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportWisła Płock w ostatnim meczu w 2024 roku zdeklasowała Wartę Poznań. Nafciarze przełamali niemoc i wygrali aż 4:0. Na pomeczowej konferencji trener Mariusz Misiura odsłonił nieco kulis ostatnich tygodni.
reklama

Wisła Płock w bardzo pewnym stylu wygrała z Wartą Poznań. Bartłomiej Gradecki, który w tym meczu po raz drugi stanął w bramce Wisły, był w zasadzie bezrobotny. Nafciarze mieli niemal pełną kontrolę nad tym spotkaniem. 

- Cieszę się, że mogą tu zagościć uśmiechy. Zdaję sobię sprawę, że czekaliśmy na tą wygraną bardzo długo. Towarzyszące nam emocje czy odbiór spotkań był lepszy albo gorszy. Cieszę się, że rok kończymy z przytupem - zaczął Mariusz Misiura. 

Opiekun Wisły Płock przyznał, że kilka ostatnich tygodni odbiło się na jego życiu osobistym. 

- Każdy z nas jest człowiekiem. Wczoraj, idąc bardzo późno spać, moja żona powiedziała mi, że czuła się bardzo samotna. Zdaję sobie sprawę, że przez ten czas, kiedy nie wygrywaliśmy, byłem bardzo słabym mężem i ojcem. Tak bardzo zależało mi na zmianie wyników, że czas poświęcony analizie, szukany przyczyny czy zmianom sprawiły, że zaniedbałem te obowiązki. Przepraszam za to żonę i dziecko - mówił na konferencji trener. 

reklama

Trener przypomniał przy okazji o zakładzie, jaki przyjął ze swoim sztabem szkoleniowym po kilku pierwszych kolejkach sezonu. Mariusz Misiura szybko uzbierał 3 żółte kartki i postawił na to, że nie zobaczy w 2024 roku kolejnej, która skutkowałaby jego zawieszeniem. Stawką zakładu była kolacja. 

- Do wykorzystania jest czterocyfrowa kwota, więc chociaż tak osłodzę żonie ostatnich kilka tygodni - mówił. 

Mariusz Misiura podziękował na konferencji wszystkim - kibicom, pracownikom i władzom klubu, dziennikarzom.

- Dziękuję bardzo moim piłkarzom, że przez cały czas byliśmy grupą, drużyną, jednością. Nie było żadnego rozłamu, poczucia że nie wierzymy w jakiś projekt. Wręcz przeciwnie, napędzanie się. Rozmowa po meczu z Kotwicą Kołobrzeg była świetna, dlatego dziękuję naszym kapitanom. Łukasz Sekulski dziś nie grał, ale zrobił świetną pracę w szatni. Tak samo Fabian - świetna przemowa przed meczem - komplementował trener Misiura.

reklama

Wisła Płock 2024 rok skończy na 5. miejscu w tabeli. Przed 2 ostatnimi meczami w tym roku otwartą kwestią pozostaje jak dużą stratę do miejsca premiowanego awansem będą mieli Nafciarze. 

- Zdaję sobie sprawę, że chcielibyśmy mieć więcej punktów i zdaję sobie sprawę, że są 3-4 zespoły, które mają ich więcej od nas. To bardzo dobre zespoły, które wydają bardzo dużo pieniędzy, sądzę, że więcej od nas jeśli chodzi o płace zawodników czy transfery. Wierzę w proces i wierzę, że ta grupa zawodników będzie robiła progres poprzez trening. Wierzę też, że zrobimy bardzo mądre ruchy transferowe, która sprawi, że rywalizacja będzie jeszcze większa - podkreślał szkoleniowiec.

reklama

Po meczu okazało się, że zmiana Gleba Kuchko była zaplanowana przed meczem. Warunkiem było bezpieczne prowadzenie Wisły. 

- Chciałem, żebyśmy jak najszybciej strzelili bramkę na 3:0 i żeby wszedł Glebik, bo świetnie pracuje w ostatnich miesiącach. Nie chciałem go wpuszczać przy 2:0, kiedy wszystko może się zdarzyć. Chciałem, żeby wszedł w momencie, kiedy mecz jest już rozstrzygnięty - mówił trener.

Wynik 4:0 nie pozostawiał złudzeń, choć przez chwilę, po strzeleniu bramki na 1:0, Nafciarze nieco zdjęli nogę z gazu i pozwoli Warcie na zagranie 2-3 piłek za plecy obrońców. Nic wielkiego z tego nie wyniknęło, ale trener przyznał, że nie było założenia cofnięcia się po zdobyciu gola.

reklama

- To coś, co przez te 18 spotkań nie do końca udało mi się zmienić. Często po strzeleniu pierwszej bramki wycofujemy się przez 3,4,5 minut, zamiast to wykorzystać, by dobić rywala. Po strzeleniu bramki na 2:0 już nie było takiej reakcji. Było parcie, by strzelić kolejną. Myślę, że to głęboki problem wszystkich zespołów - strzelasz bramkę i za wszelką cenę nie chcesz stracić - mówił trener.

Przed meczem z Wartą Poznań trener mówił, że jeden z zawodników zmaga się z urazem, który może go wykluczyć z ostatniego meczu. Po spotkaniu Mariusz Misiura przyznał, że to Jime. Hiszpan bardzo chciał zagrać i musiał przyjąć zastrzyk przeciwbólowy. Pomocnik zagrał 64 minuty

- Mówiłem, że chcemy mieć “głodnych” piłkarzy. Ściągamy go przy 3:0, a on jest zły, że schodzi. To znaczy, że mamy takiego zawodnika, bo widocznie chciał strzelić kolejną bramkę. Jestem zadowolony z tej że zdecydowałem się na tą zmianę, żeby zobaczyć taki efekt na Jime - mówił trener.

Jako różnicę w meczu z Kotwicą Kołobrzeg szkoleniowiec Wisły wskazał szybko strzeloną bramkę i niestracenie bramki po stałym fragmencie gry. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo