Po krwawym pojedynku na gołe pięści podczas gali Genesis wojownik z Płocka Marcin "Różal" Różalski przegrał z byłym mistrzem UFC Joshem Barnettem. Sędzia nie dopuścił do trzeciej rundy, gdyż po ciosach rywala Polak nie widział na prawe oko.
Marcin Różalski przez wiele lat z powodzeniem toczył pojedynki w kickboxingu, K-1 czy MMA. Karierę zawiesił w marcu 2019 r., ale zdecydował się wrócić na ring. Związał się z nową federacją Genesis, która promuje pojedynki na gołe pięści. Stoi za nią Maciej Kawulski (współwłaściciel KSW).
Pierwsza gala Genesis odbyła się w piątkowy wieczór w Łodzi. Większość walk to były krwawe bijatyki, pełne brutalnych emocji. Punktem kulminacyjnym był pojedynek Różala i Barnetta. Płocczanin wszedł do ringu, gdy w tle słychać było pieśń patriotyczną I Brygady Legionów Polskich, które dowodzone były przez Józefa Piłsudskiego - "My, Pierwsza Brygada", znaną także jako "Legiony to żołnierska nuta".
W klatce od początku rywal 42-letniego płocczanina był aktywniejszy, dążył do zepchnięcia Polaka do krat i tam zadawał dużo "brudnych" ciosów. Wojownik z Płocka nie ustępował, na środku dużego ringu z wysokim ogrodzeniem (przypominającego klatkę) zadał świetny lewy, a następnie całą serię ciosów. Barnett szybko wrócił do ataku, systematycznie rozbijał Różalskiego. 20 sekund przed końcem pierwszej rundy po krótkim prawym Barnetta krwawiący Różal padł na deski i był liczony.
Polak wstał, drugą rundę rozpoczął aktywnie, ale rywal, mający w dorobku 35 zwycięstw i tylko 8 porażek, okazał się bardzo mocny. Wciskał Różala w siatkę i jak maszyna zadawał ciosy w wielu płaszczyznach. Głośno dopingowany Marcin Różalski nie odpuszczał, ale miał problem ze wzrokiem. Minutę przed końcem drugiej rundy znów był liczony. Polak przegrywał, a do trzeciej rundy już nie doszło, gdyż lekarz przerwał walkę. Różal nie widział na prawe oko.
- Walka nie poszła od początku po mojej myśli. Josh jest bardzo dobrym pięściarzem, ja nie jestem i nigdy nie byłem bokserem, zawsze byłem chuliganem. Amerykanin znalazł na mnie patent - mówił płocczanin po walce. - W pierwszej rundzie nie widziałem już na jedno oko w stu procentach. Nie miałem przeglądu, bałem się zaryzykować szarży. Nie zawsze jest 1 maja. Przegrałem, to jest wliczone w nasze ryzyko. Nie wstydzę się porażek. Jest mi po prostu przykro.
Czy będzie walczył dalej?
- To wszystko zależy, kiedy powstanie nowy projekt. Mam 42 lata, są zawodnicy starsi. Barnett jest starszy rok, ale on dobrze chodzi na nogach, a ja mam ich niedowład. Kiedyś dystansowałem nogą i dużo kopałem. Teraz pozostała mi walka wręcz. Co będzie dalej? Najpierw muszę otworzyć oko - podsumował 42-letni zawodnik.