reklama

Kompromitacja w Piotrkowie. Wisła przegrywa z ostatnim zespołem w grupie

Opublikowano:
Autor:

Kompromitacja w Piotrkowie. Wisła przegrywa z ostatnim zespołem w grupie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportWszyscy kibice w Płocku myślami są już w Barcelonie, gdzie już w sobotę Nafciarze będą walczyć o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Trzy dni przed tym spotkaniem zawodników Orlen Wisły czekał jednak mecz ligowy w Piotrkowie Trybunalskim. Miejscowy Piotrkowianin jest najsłabszą drużyną w grupie pomarańczowej. Na pierwszy rzut oka różnica klas jest ewidentna. Dziś na parkiecie nie była jednak widoczna.

Wszyscy kibice w Płocku myślami są już w Barcelonie, gdzie już w sobotę Nafciarze będą walczyć o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Trzy dni przed tym spotkaniem zawodników Orlen Wisły czekał jednak mecz ligowy w Piotrkowie Trybunalskim. Miejscowy Piotrkowianin jest najsłabszą drużyną w grupie pomarańczowej. Na pierwszy rzut oka różnica klas jest ewidentna. Dziś na parkiecie nie była jednak widoczna.

Piotr Przybecki do Piotrkowa Trybunalskiego nie zabrał, zmagającego się z drobnym urazem po pojedynku z PSG, Dimitrija Żytnikowa. Brak Rosjanina na boisku był bardzo odczuwalny.

Dzisiejszy mecz był szczególny – z okazji Dnia Kobiet szczypiorniści obu klubów grali w różowych koszulkach, a na środku parkietu widoczna była wstążka tego samego koloru – symbol walki z rakiem piersi.

Spotkanie od początku nie układało się po myśli wicemistrzów Polski. Nafciarze grali nieskutecznie, oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, a świetnie w bramce gospodarzy spisywał się Artur Banisz. W drużynie Wisły pochwalić należy Adama Wiśniewskiego, który miał dzisiaj ogromną ochotę do gry. Gadżet był autorem 4 z 6 pierwszych bramek swojego zespołu, który niemal od samego początku musiał gonić wynik. Nafciarze w tym spotkaniu prowadzili zaledwie raz i to zaledwie przez kilkanaście sekund, kiedy to w pierwszej akcji bramkę zdobył właśnie wychowanek Wisły. Gospodarze natychmiast odpowiedzieli i szybko zdobyli kolejne bramki. Efektem tego było prowadzenie Piotrkowianina 4:1 po 7 minutach gry.

Przyjezdni przez chwilę grali lepiej. Udało się złapać kontakt po kolejnej bramce Wiśniewskiego, który dwoił się i troił. Tym razem zbiegł na koło, ale z czasem i on zgasł. Gra nieco zwolniła, a kiedy w 16. Minucie Michał Daszek zdobył bramkę na 9:7, trener gospodarzy poprosił o przerwę. – Odchodzimy w obronie i gość rzuca do pustej bramki – mówił do swoich podopiecznych Przybecki.  To jednak nie podziałało na płocczan, którzy po 20 minutach przegrywali już różnicą pięciu bramek (12:7). Skuteczność rzutów była na poziomie 44%.

Na parkiecie pojawili się zmiennicy – w bramce stanął Adam Morawski, a wejście Gilberto Duarte zmieniło system obrony na 5-1. Przez chwilę gracze z Piotrkowa mieli problem z przedarciem się przez defensywę, a i gra w ataku się poprawiła. Nafciarze zaczęli dokładniej rozgrywać akcję i nie decydowali się na rzuty z kilkunastu metrów. Dzięki dobrej obronie Loczka Marko Tarabochia miał szansę na zniwelowanie strat do zaledwie jednej bramki, ale w dogodnej sytuacji trafił tylko w słupek. Na przerwę drużyny schodziły przy rezultacie 14:12.

Początek drugiej części był obiecujący dla wicemistrzów Polski. Tuż po wznowieniu gry Duarte zdobył bramkę dającą kontakt, a chwilę później gospodarze popełnili błąd zmiany i grali w podwójnym osłabieniu. Nafciarze nie potrafili wykorzystać jednak szansy, jaką dali im gracze Piotrkowianina. Nie dość, że zremisowali ten okres 2:2, to przez najbliższe 120 sekund to oni grali w osłabieniu.

Rywale kontrolowali przebieg meczu, kolejne bramki dorzucał Sebastian Iskra, a w bramce świetnie spisywali się obaj bramkarze – Andrzej Banisz i Damian Procho. Efektem dobrej gry gospodarzy było sześciobramkowe prowadzenie na nieco ponad 10 minut do końca spotkania (24:18). 

Nafciarze zerwali się jeszcze w pogoń na kilka minut przed końcem meczu, ale było zbyt późno. Co prawda Michał Daszek z rzutu karnego doprowadził do stanu 26:25, ale na zdobycie choćby wyrównującej bramki zabrakło już czasu. Druga porażka Orlen Wisły Płock w lidze stała się faktem. Piotrkowianin wygrał pierwsze spotkanie od 7 grudnia 2016 roku.

- Przegrywamy praktycznie mistrza Polski tutaj dzisiaj – powiedział w pomeczowym wywiadzie Adam Wiśniewski.  

- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Nie powiem, że nic się nie stało, ale też nie możemy demonizować tej przegranej – powiedział zaraz po końcowym gwizdku sędziego trener Piotr Przybecki - Faktem jest, że zagraliśmy na takim poziomie, który nigdy nie powinien nam się przytrafić. Niemniej myślę, że w dużej części jest to pokłosie wydarzeń z niedzieli. Widziałem na treningach, że ta przegrana z PSG mocno odbiła się na zawodnikach, zarówno na ich stronie fizycznej, jak i psychicznej, gdyż dali z siebie wszystko, bardzo mocno walczyli, a nie udało im się zdobyć punktów. Dzisiaj na boisku było to wyraźnie widać, a gospodarze byli bardzo mocno zdeterminowani i potrafili to wykorzystać. Nie opanowaliśmy sytuacji na boisku. Gratuluję im tego zwycięstwa. Podeszliśmy do tego meczu, mając w głowie już Barcelonę. Od poniedziałku to jest dla nas najważniejszy mecz, który ma kluczowe znaczenie dla realizacji części naszych celów sportowych na ten sezon. Mieliśmy bardzo słaby dzień i w szatni musimy się z tym zmierzyć. Czasu jest bardzo mało, bo już jutro wieczorem jedziemy do Warszawy, a w piątek rano lecimy do Barcelony.

 

Piotrkowianin Piotrków Trybunalaski – Orlen Wisła Płock 26:25 (14:12)

Piotrkowianin: Banisz, Procho – Mróz 3, Góralski 6, Iskra 6, Krawczenko, Makowiejew 1, Nastaj, Surosz, Tórz 3, Wędrak, Woynowski 5, Achruk, Pacześny 2, Pożarek, Andreou 1

Wisła: Wichary, Corrales, Morawski – Kwiatkowski, Daszek 5/1, Duarte 2, Racotea, Wiśniewski 4, Ghionea 1, Rocha, Piechowski, T. Gębala 3, Ivić 4/2, Tarabochia 2, M. Gębala 5, Pusica, Mihić.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE