reklama

Kasa w błoto? Nie w tym projekcie! [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Kasa w błoto? Nie w tym projekcie! [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportSzczypiorniak na podwórko - tak nazywał się roczny projekt, który zakończył się sukcesem. A o to niełatwo - zdaniem ekspertów, środki przeznaczane na programy profilaktyki uzależnień, w tym sportowe, bardzo często są zwyczajnie marnowane.

Szczypiorniak na podwórko - tak nazywał się roczny projekt, który zakończył się sukcesem. A o to niełatwo - zdaniem ekspertów, środki przeznaczane na programy profilaktyki uzależnień, w tym sportowe, bardzo często są zwyczajnie marnowane.

Szczypiorniak na podwórko nie udałby się bez wiary w zbawienną moc sportu. W jedną harmonijną całość połączono dwie działalności: streetworking oraz treningi dla młodych ludzi zagrożonych wykluczeniem społecznym.  Projekt realizowano w Płocku od marca 2015 roku do kwietnia 2016 roku. O tym, na czym polegał i co w nim takiego wyjątkowego, dyskutowano w poniedziałek w Orlen Arenie.

Potrafimy dobrze wydawać na sport?

Dr Maria Rogaczewska z Centrum Wyzwań Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim swoje wystąpienie rozpoczęła jednak od krytyki. Co prawda nie płockiego projektu, tylko rozdzielania funduszy na programy profilaktyczne (w tym o charekterze sportowym) związane z różnego rodzaju uzależnieniami. Jak twierdzi, osiągamy mistrzostwo w marnotrawieniu środków, ponieważ są one przeznaczane na pojedyncze imprezy.

- Pieniądze są dramatycznie źle lokowane, bez przemyślenia efektów - mówiła. - Samorządy wydają 4 mld zł, wspierając przy tym czwartoligowe drużyny piłkarskie i to tylko dlatego, że ktoś przyjaźni się z jakimś burmistrzem albo wójtem. Przekazuje się środki bez jakiejkolwiek analizy, z przyzwyczajenia.

Dalej odnosiła się do badań warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka. - Ponad 60 procent dziewczynek nie akceptuje swojego wyglądu, chłopcy są uzależnieni od zachowań behawioralnych. Już nie od picia piwa w krzakach, raczej od oglądania pornografii w internecie. Wiele dzieci nie zasiada z rodzicami do wspólnego posiłku. Nie mają wiary w siebie. Wpadając w uzależnienie, w rzeczywistości uciekają przed tym, z czym mają problemy – a niestety są to na ogół te sytuacje, do których dochodzi w rodzinnym domu. Młodym ludziom brakuje uwagi ze strony najbliższych, czułości, stykają się także z uprzedzeniami lub z rozpadem małżeństwa rodziców. W grę mogą również wchodzić warunki wewnętrzne, a więc stres związany z wymaganiami szkolnymi albo z relacjami z innymi rówieśnikami, czyjaś agresja, słabe zdrowie.

Szkoła - sklep, z któego przynosi się paragony

Rogaczewska wskazywała także na duży problem ze zwolnieniami z zajęć wychowania fizycznego. - Szkoła to taki sklep, w którym znajduje się dziecko. Ma przynosić rodzicom z tego sklepu paragony w postaci wyników. W gimnazjum 40 proc. dziewcząt zwallnia się z WF-u, podobnie w liceum. A w takim projekcie negatywne trendy są hamowane, dzięki czemu łatwiej wejść na pozytywną trajektorię. Ważna jest rutyna, zachowanie dyscypliny. Dziecko wie, że nawet jeśli nie układa się w domu, on ma trening, na którym powinien się stawić.

Realizowany w Płocku projekt bazował na tzw. streetworkingu, czyli na pracy na ulicy z dziećmi. - Samo wysyłanie dzieci na zajęcia sportowe nie tworzy wystarczającej dźwigni, aby coś się zmieniło – uważała Rogaczewska. - W tym miejscu zaczyna się ogromna rola streetworkerów, którzy pełnili role osób utrwalających efekty treningów sportowych – tłumaczyła. To oni musieli dotrzeć do młodych, nawiązać z nimi kontakt i wspomóc, aby uczestnicy wytrwali w dłuższym, sportowym przedsięwzięciu wymagającym zaangażowania. Spędzali z dziećmi czas na graniu w piłkę czy oglądaniu meczów. W projekcie zajęła się tym trójka streetworkerów: Aleksandra Marcjańska, Arian Fabrykiewicz i Jakub Jabłoński.

Kilkaset goddzin treningów

Z kolei sam trening sportowy, bez naciskania na wyniki, miał pozwolić uczestnikom w wieku od 7 do 13 lat z nieco gorszym startem w życiu, pobyć w grupie, podwyższyć własną samoocenę, nauczyć wytrwałości. Oczywiście, aby ten trening był w ogóle możliwy, włączono do współpracy klub sportowy – SPR Wisła Płock. W rezultacie trzech trenerów i trzech streetworkerów przeprowadziło kilkaset godzin zajęć (w tym treningi, które odbywały się dwa razy w tygodniu, przeszło 300 godzin) z 30 dzieci z trzech płockich osiedli. Wszystko dzięki zaangażowaniu Instytutu Rozwoju Sportu i Rekreacji w Warszawie, Fundacji „Fundusz Grantowy dla Płocka” oraz wspomnianego już klubu sportowego.

W panelu dyskusyjnym wziął udział m. in. prezydent Andrzej Nowakowski, prezes SPR Wisła Płock Artur Zieliński, prezes zarządu Instytutu Rozwoju Sportu i Edukacji dr Kazimierz Waluch, prezeska Fundacji „Fundusz Grantowy dla Płocka” Marzena Kapuścińska i przedstawiciel PKN Orlen, Zbigniew Burżacki.

Czy faktycznie kasa idzie w błoto?

Prezydent Płocka nie miał wątpliwości, że zajęcia sportowe mają sens. - Tu nie trzeba odkrywać Ameryki – podkreślał. - Nie po to budowaliśmy orliki, aby te teraz stały puste. Od tego, aby zająć się młodzieżą, są animatorzy – wspomniał. Nie zgodził się jednak z opinią co do wspierania drużyn z trzeciej czy czwartej ligi, przez co „kasa idzie w błoto”. - Mamy piłkarzy nożnych zmierzających do ekstraklasy i piłkarzy ręcznych z pierwszej ligi. Obie drużyny wiele znaczą dla płocczan.

Także dr Kazimierz Waluch uważał, że wykorzystano po prostu to, co było pod ręką. - Udało się, ponieważ partnerzy projektu potrafili wzajemnie siebie słuchać i naprawdę zabrać się do pracy. Liczy się team, zespół, on wykuwa sukces. Nikt tu nie odkrywał nowego związku chemicznego, tylko wydobywał potencjał z tego, z czego dało się skorzystać, z płockiego klubu sportowego.

Moderator dyskusji, Jacek Gralczyk pytał Artura Zielińskiego, jak mu się pracowało z takimi ... "wariatami". Naturalnie w znaczeniu zapaleńców. - Od początku nakreśliliśmy sobie cel, aby dotrzeć do konkretnego środowiska. Na żadnym etapie tego rocznego projektu nie dostrzegałem w tym wariactwa – zarzekał się prezes. - Celem był rozwój dzieci. Również dla trenerów to było nowe doświadczenie. Ważne, że dzieciaki wychodziły z tych zajęć zadowolone, uczyły się, ćwiczyły. Kiedy zaczynaliśmy, wielu z nich kompletnie nie znało reguł gry w piłkę ręczną. Teraz chcą w nią grać na podwórku.

Przedstawiciel Orlenu wspominał, że koncern przy podejmowaniu decyzji o dofinansowaniu podchodzi do tego jak do projektu biznesowego. - Chcemy mieć satysfakcję, że wydaliśmy środki w sposób efektywny, dlatego projekt musi być dobrze przygotowany – wyjaśniał. Wspominał o konkursie dla szkół podstawowych m. in. z Płocka, „Wartościowa lekcja WF”, w którym można otrzymać dofinansowanie od 5 do 20 tys. zł na doposażenie boiska albo na sprzęt sportowy, czy też o „Lekcjach WF z mistrzem”, które miały zachęcać uczniów do uprawiania sportu.

Fot. Karolina Burzyńska/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE