reklama

Jerzy Brzęczek: Z Lechem ostatni raz rozmawiałem w grudniu 2016 roku

Opublikowano:
Autor:

Jerzy Brzęczek: Z Lechem ostatni raz rozmawiałem w grudniu 2016 roku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW niedzielę Wisła Płock stanie przed szansą wyrównania najlepszego wyniku w historii klubu i wywalczeniu awansu do eliminacji Ligi Europy. Przed spotkaniem z Jagiellonią pojawiły się też plotki o ofercie Lecha Poznań dla trenera Jerzego Brzęczka. O ostatnim meczu w sezonie, transferze do Poznania i emocjach podczas ostatniej kolejki rozmawialiśmy ze szkoleniowcem Nafciarzy.

W niedzielę Wisła Płock stanie przed szansą wyrównania najlepszego wyniku w historii klubu i wywalczeniu awansu do eliminacji Ligi Europy. Przed spotkaniem z Jagiellonią pojawiły się też plotki o ofercie Lecha Poznań dla trenera Jerzego Brzęczka. O ostatnim meczu w sezonie, transferze do Poznania i emocjach podczas ostatniej kolejki rozmawialiśmy ze szkoleniowcem Nafciarzy.

Czy drużyna zdaje sobie sprawę, że w Białymstoku może dokonać czegoś historycznego? Czy potrzeba jakiejś dodatkowej motywacji?

Myślę, że nie. Wręcz przeciwnie. To ostatni mecz sezonu i każdy z nas zdaje sobie sprawę, że to będzie podsumowanie dobrego sezonu tej drużyny. Taka sytuacja wymaga podejścia z chłodną głową. Przemotywowanie i zbytnie pompowanie balonika może przynieść tylko negatywne skutki. Do meczu przygotowywaliśmy się normalnie, według standardowego mikrocyklu. W poprzednim tygodniu zagraliśmy trzy mecze i myślę, że wyglądaliśmy dobrze. Zabrakło może trochę wyrachowania, może powinniśmy mieć te 1-2 punkty więcej. Na to jednak nie mamy wpływu, a nie mamy już nic do stracenia. Ostatnia kolejka na pewno będzie bardzo interesująca.

Wydaje się, że to Jagiellonia musi, bo w przypadku zwycięstwa ma ogromne szanse na tytuł mistrza Polski. To Wisła stratuje z pozycji „może”. Czy to wpłynie na obraz meczu?

O tym przekonamy się dopiero w czasie meczu. Rzeczywiście, zwycięstwo daje im duże szanse, bo w spotkaniu Lecha z Legią każdy wynik jest możliwy. Dla zawodników Jagielloni może to być bardzo rozczarowujące, kiedy okaże się, że wynik w Poznaniu będzie dla nich korzystny, ale oni nie wygrają z nami. My jednak myślimy przede wszystkim o sobie. Nasza gra i podejście będą kluczowe. Nie będziemy myśleć o tym, co będzie się działo na innych stadionach. Zwycięstwo daje nam pewne czwarte miejsce na koniec sezonu i po to jedziemy do Białegostoku.

Mówi Pan, że nie będziemy oglądać się na inne stadiony. Wiadomo jednak, że będziemy wiedzieć o wyniku meczu w Zabrzu. Jeśli przy Roosevelta długo będzie utrzymywał się korzystny dla nas remis, nie nakaże pan swoim zawodnikom grać bardziej defensywnie?

To są takie momenty, kiedy działania są nieprzewidywalne. Może się przecież zdarzyć, że drużyna strzeli bramkę w 92. minucie.

Taka jest piłka.

Okej. To wszystko polega na dorabianiu teorii do tego, co już się wydarzyło.

My dziennikarze często tak robimy.

I na tym to polega, tym trzeba żyć. Piłka nożna to sport i emocje, które w czasie meczu są niepowtarzalne. Dlatego to wszystkich fascynuje. W trakcie spotkania możemy mówić, że ten źle przyjął, ten w taki sposób stracił piłkę, ale to robią nawet najlepsi piłkarze na świecie. To jest gra, a trenerzy z boku na niektóre sytuacje nie mają już wpływu. Wszystko mamy w swoich rękach, a nieoglądanie się na innych jest zawsze najbezpieczniejsze. Na pewno będą różne momenty w tym meczu, jak i w całej kolejce. Będziemy myśleć przede wszystkim o sobie, bo jeśli nie zrealizujemy swojego planu, to na nic nam wyniki na innych stadionach.

W Białymstoku Wisłę będzie wspierało kilkuset, może nawet 1000 kibiców. Czy to ma jakieś znaczenie?

Zawsze jest przyjemnie, kiedy wielu kibiców przychodzi na stadion i dopinguje, także w meczach wyjazdowych. To ważna rzecz, ale Jagiellonię też będzie wspierał komplet widzów.

Czy stadion może ponieść zawodników w momencie, gdy sytuacja jest na styku, a sił brakuje?

Na pewno. To na pewno pozytywnie wpływa, jeśli jest doping, a drużyna dobrze funkcjonuje. Jest też drugi aspekt, kiedy nie idzie, a kibice wyzywają. Dla zawodników to trudne chwile. Oni to czują i odbierają.

Nie możemy uciec od plotek. Wiadomo, że dwa największe kluby w Polsce szukają trenerów, a Pana nazwisko łączone jest z  Lechem Poznań.

Na razie dowiaduję się o tym tylko z mediów. Ostatni raz z Piotrem Rutkowskim rozmawiałem w grudniu 2016 roku, kiedy wypożyczaliśmy Kamila Jóźwiaka do GKS-u Katowice. To mogę potwierdzić. Świadczy to o tym, że wykonaliśmy tu dobrą pracę i jest to szanowane. 

Nadal ma Pan wiążący kontrakt.

Zgadza się. A na razie najważniejszy jest dla nas mecz w Białymstoku i wszystko jest temu podporządkowane.

Czyli wszystkie ruchy personalne z i do klubu są z panem uzgadnianie? Klub pracuje tak, jakby Jerzy Brzęczek miał poprowadzić Wisłę w przyszłym sezonie?

Na razie nie ma ruchów wskazujących na to, że miałoby się to nie wydarzyć. Podpisałem kontrakt i wszyscy mamy satysfakcję z wykonanej pracy, z postępu drużyny. To dla mnie i sztabu najważniejsze. Drużyna gra dobrze, skutecznie, sprawia radość kibicom. Chcemy wyrównać najlepszy wynik w historii klubu. To byłoby piękne ukoronowanie sezonu. Mieliśmy różne momenty, ale chwała chłopakom, że w trudnych momentach pokazali charakter.

Kryzysy zbudowały tę drużynę?

Jako drużyna potrafiliśmy z nich wyjść i one nas wzmacniały. To ma bardzo duże znaczenie dla budującej się drużyny. Jeśli nie ma kryzysów może się zdarzyć, że w kluczowym momencie przyjdzie załamanie i nieprzyzwyczajona drużyna tego nie udźwignie

Dla Wisły to była druga połowa w Lubinie?

To był na pewno ważny moment.

Jak pan w ogóle się czuje w Płocku jako człowiek?

Nie mam problemu. Jako piłkarz i trener zwiedziłem już sporo miejsc. Nikt z nas nie ma wpływu na to, żeby coś tu zmieniać, przebudowywać (śmiech). Każde miejsce ma swoje plusy i minusy. Dla mnie najgorsze jest przebywanie z dala od rodziny. Synowie mają już swoje obowiązki, żona zajmuje się biznesem. Zbyt często się nie widujemy, ale okej, taka jest praca trenera. Dziś wszyscy jesteśmy zadowoleni, bo jest pozytywny wynik i atmosfera wokół drużyny. Przyszedłem tu w dziwnych okolicznościach, ale z perspektywy czasu na pewno nie żałuję.

Wiem, że na pana specjalne życzenie wpisano specjalną premię za zajęcie czołowego miejsca. Czy to standard czy 10 miesięcy temu rzeczywiście wierzył pan, że drużyna może osiągnąć aż taki wynik?

Zawsze wierzyłem. Nie wyobrażam sobie, że jako trener czy piłkarz rozpoczynasz zadanie, nie wierząc w swój sukces. Na tę chwilę chyba jestem jednym z najmniej zarabiających trenerów w lidze, ale taka była sytuacja niespodziewana sytuacja. To też dodatkowy bodziec.

Przyznam się, że o tej premii dowiedziałem się właśnie w tym trudnym momencie na jesieni. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Uśmiechnąłem się ironicznie. 

Przeżywałem już wiele takich sytuacji. Kiedy wyjeżdżaliśmy na Igrzyska Olimpijskie też powiedziałem, że jedziemy po medal. Wiedziałem, co drużyna prezentuje i zdobyliśmy krążek. Zawsze podchodzę pozytywnie, bo innej drogi nie ma. Musisz wierzyć, że dasz radę coś osiągnąć. Prezes Kruszewski i dyrektor Masłowski też patrzyli trochę z niedowierzaniem, ale okej (śmiech).

Dużo mówi się, że pana mocną stroną są umiejętności interpersonalne. Grać może tylko 11, nie da się utrzymać zadowolenia u wszystkich, choć w przekroju sezonu większość zawodników dostała szansę.

To jasne. Niezadowoleni zawsze będą. Kwestia, jak będą postępować. Są ciągle niezadowoleni i nie pracują dobrze – wtedy musisz wyciągnąć konsekwencje. Ale jeśli są wkurzeni, ale pełni zaangażowania – okej. Zawsze powtarzam zawodnikom, że decyzję podejmuję zawsze ja i sztab trenerski. Nie na zasadzie, że kogoś lubię czy nie. Patrzę przez pryzmat taktyki, przeciwnika, może chcemy zrobić coś innego niż dotychczas. Decyduje też zaangażowanie i dyspozycja na treningach. To są najważniejsze kwestie. Byłem piłkarzem i rozumiem ich sytuację, też byłem wściekły, kiedy trener mnie nie wystawiał. Miałem jednak świadomość, że zawsze muszę być gotowy na 100 proc., bo w końcu trener da szansę. Powtarzam to zawsze drużynie: jedenastka, która rozpoczyna sezon, nigdy go nie zakończy.

Właśnie. Pan przez niemal cały sezon czegoś poszukiwał. Pamiętam, kiedy Adam Dźwigała grał za plecami napastnika, a dziś współtworzy parę stoperów. Czy na mecz sezonu Jerzy Brzęczek przygotował coś ekstra?

Nie. Funkcjonujemy dobrze zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Nie będzie rewolucji, nie będziemy szukać nowych rozwiązań. Po prostu nie ma takiej potrzeby. W tym meczu ważna będzie konsekwencja, wykonywanie założeń taktycznych i zaangażowanie.

Spodziewa się pan ciekawego, ofensywnego meczu?

Tak. Jagiellonia gra bardzo fajną piłkę. Znam trenera Mamrota, walczyliśmy wiele lat na niższych poziomach. Gra ofensywnie, dobrze w ataku pozycyjnym, na małej przestrzeni, jest duża wymienność w ataku. To będzie ciekawy mecz. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE