- Granie w takich meczach nie wywiera na mnie stresu, ale wiem, że inni chłopcy nie grali często w meczach o takim ciężarze gatunkowym. To dla nich nerwy i w dużej mierze odbija się na poziomie meczu. Umówmy się - nie był on wysoki - mówi Jakub Rzeźniczak.
Z Bielska Białej wracał wesoły autokar?
Na pewno lżejszy. Czekaliśmy, żeby zapewnić sobie utrzymanie. Szansę mieliśmy już tydzień wcześniej w meczu z Lechią. Według mnie to nasz najlepszy mecz w tym sezonie, ale zakończył się porażką i musieliśmy walczyć o ligowy byt w Bielsko-Białej. Udało się. Było wesoło, trener pozwolił wypić po piwie. Atmosfera była bardzo fajna. Trener Bartoszek dba o nią i co więcej mogę powiedzieć - było wesoło.
Sporo w Polsce mówiło się sensowności zmiany trenera w Płocku, niekoniecznie w dobrym świetle stawiano klub. Twoim zdaniem była potrzebna? Jak na to patrzysz?
Nie zaprzątam sobie głowy tym czy zmiana była potrzebna czy nie. Od tego są prezes i dyrektor sportowy, jest rada nadzorcza. W swojej karierze przeżyłem już bardzo dużo zmian trenerów. Zawodnicy bardziej skupiają się na tym co robić na boisku i tak samo było teraz. Trochę na ten temat rozmawialiśmy, ale nie w kategoriach czy to dobrze czy źle. Sytuacja była jaka była, w tabeli było nieciekawie, liczba meczów bez wygranej rosła. W Płocku jest taki klimat, że głównym winowajcą złej gry jest trener, a na zawodników krytyka niekoniecznie spada. Tym razem spadła akurat na trenera Sobolewskiego.
Patrząc na wszystkie mecze, począwszy od tego z Lechem, kiedy to zaczęła się seria bez wygranej, były przebłyski dobrej gry. Były spotkania, które były w zasadzie “wygrane”. Kiedy pomyślę o meczach ze Stalą Mielec, Rakowem Częstochowa i Wisłą Kraków… To były trzy spotkania, które powinniśmy wygrać. Z Wisłą przegraliśmy, pozostałe zremisowaliśmy. Powinniśmy mieć 9 punktów, mamy 2. Gdyby te mecze inaczej się skończyły, to perspektywa kibiców i nasze miejsce w tabeli byłyby zupełnie inne. Myślelibyśmy o pierwszej ósemce, a nie utrzymaniu.
7 mistrzostw krajowych, w Polsce i Azerbejdżanie, 6 krajowych pucharów. W Wiśle Płock przyszło ci walczyć o utrzymanie. Czy 2 lata temu obiecywałeś sobie coś innego?
Żyję teraźniejszością. Zdecydowałem się tu przyjść wiedząc, że, oprócz tego sezonu pod wodzą Jerzego Brzęczka, Wisła była w dolnej części tabeli. Moim celem w 1. i 2. sezonie było miejsce w pierwszej ósemce. Patrząc na przebieg obu sezonów nie było to aż tak bardzo odległe. W poprzednim sezonie, moim pierwszym, były mecze “na styku”. Gdybyśmy wtedy przechylili szalę na swoją korzyść, bylibyśmy w ósemce. Takim meczem decydującym był wyjazdowy mecz z Jagiellonią, gdzie prowadziliśmy 2:0. Zremisowaliśmy i później tych punktów brakowało. Muszę przyznać, że przez te 2 sezony tyle “wygranych” meczów chyba nigdy nie zremisowałem czy przegrałem. Przypominam sobie jeszcze mecz z Pogonią Szczecin z 2:0 na 2:3, w tym sezonie spotkanie z Piastem Gliwice gdy prowadziliśmy 2:1, rzut karny w ostatniej minucie i 2:2. Tych spotkań, w których prowadziliśmy, a traciliśmy bramki w ostatnich 10 minutach czy nawet 5 sekundach, było sporo. To bardzo istotne oczka z punktu widzenia miejsca w tabeli i perspektywa się zmienia.
Czytaj więcej: Droższa elektronika ceną za wsparcie artystów? Krzysztof Misiak: warto pochylić się nad twórcami kultury
Jak patrzysz na ten sezon? Wisła zasługuje na więcej czy jednak tabela po 29 kolejkach jest sprawiedliwa? Tak samo jak traciliśmy punkty, tak samo udawało nam się też remisować w końcówkach, jak choćby ostatnio z Jagiellonią Białystok.
Tak, ale z Jagą zyskaliśmy punkt, a w takim meczu z Wisłą Kraków straciliśmy 3. Takich meczów było mniej - pamiętam początek sezonu i mecze ze Stalą Mielec i Lechem Poznań, kiedy strzelaliśmy bramki w końcówce.
Myślę, że stać nas było na więcej. Gdyby te mecze, o których mówię, potoczyły się inaczej to odbiór byłby inny. Wszyscy mają wielki niedosyt. Koniec końców się utrzymaliśmy, ale mamy pewien niesmak.
Alan Uryga czy trener Sobolewski mówili, że każde wypuszczenie punktów, porażka, nakręca spiralę złych emocji. Przedłużanie serii bez zwycięstwa sprawia, że po utracie bramki głowy idą w dół, nie ma “mentalu” do odrabiania strat, rzucenia się na rywala. Jak ty na to patrzysz?
Na pewno każdy przegrany mecz podkopuje pewność siebie zawodników i całego zespołu. Kiedy nie wygrywa się 5., 6., 7., 8. meczu to mówi się: kurde, robi się nieciekawie. W tabeli byliśmy coraz niżej, z meczu na mecz było coraz bardziej nerwowo. Zremisowaliśmy w Bielsku-Białej, ale radość z punktów widać było z Jagiellonią, choć to tylko 1 oczko, czy po wygranej w Zabrzu. Ten mecz był kluczowy w końcówce sezonu.
Jak podchodzisz do kolejnego sezonu? W poprzednim sezonie było 12. miejsce, w tym sezonie 12. miejsce też jest sufitem. Zakładasz osiągnięcie czegoś więcej w Wiśle?
Tak jak mówiłem na początku, dla mnie celem minimum przed sezonem jest pierwsza ósemka. Z biegiem sezonu te cele się zmieniają - rok temu był moment, że byliśmy liderem i wydawało się, że miejsce w pierwszej ósemce będzie dość oczywistą sprawą. 6 zwycięstw z rzędu, gra się naprawdę układała, ale później była długa seria bez wygranej i skończyło się na 12. miejscu.
W przyszłym sezonie moim osobistym celem i myślę, że drużyny też, będzie 1. ósemka.
Czujesz się liderem zespołu na boisku i w szatni?
Na pewno czuję odpowiedzialność. Zobowiązuje mnie do tego wiek i poziom, na którym grałem wcześniej. Myślę, że nawet nie tyle, że to czuję - to mój obowiązek. Po słabszym meczu czy głupich błędach człowiek czuje większy niesmak i lekki wstyd.
Rzadko pewnie o tym rozmawiasz z mediami. Dużo cię jest na Twitterze, a to nie jest norma wśród polskich piłkarzy. Polecałbyś kolegom korzystanie z tego medium?
Zauważyłem, że coraz więcej piłkarzy ma konta społecznościowe - czy na Twitterze czy Instagramie. To się cały czas rozwija. Nie jest może jeszcze tak popularne jak w innych krajach, ale idzie do przodu. Piłkarzy w internecie jest coraz więcej.
Poruszanie się w social mediach nie jest łatwe. Trzeba umieć trzymać język za zębami. Są momenty, że chciałoby się napisać więcej, ale czasami po prostu nie można. Myślę, że to fajne medium. Nawet jeśli piłkarze się tam nie udzielają, to można tam znaleźć dużo informacji - chociażby o funkcjonowaniu klubu, ale też innych informacji sportowych, politycznych czy czymkolwiek ktoś się interesuje. Korzystam z tego bardzo długo i po prostu to lubię. Twitter jest dla mnie medium, z którego najszybciej czerpię informację na temat piłki nożnej.
Nie unikasz też polemiki - z kibicami czy dziennikarzami.
Taki już jestem. Zawsze miałem swoje zdanie i nie bałem się go wypowiadać. Różnie wychodziło - raz dobrze, raz gorzej. Taki już człowiek jest. Każdy jest inny. Są piłkarze, którzy są na Twitterze, ale nic nie piszą. Ja jestem inny. Czasami się odezwę jeśli się nie zgadzam się z czymś na temat swój czy kolegów z drużyny. Mieliśmy nawet polemikę na temat Cilliana Sheridana w meczu z Lechią Gdańsk. Jestem wyczulony na krytykę drużyny, z którą się nie zgadzam. Jeśli krytyka jest zasłużona, to wtedy się raczej nie odzywam.
A jak znosisz krytykę?
Jeśli się zasługuje, to powinno się akceptować krytykę i się z nią mierzyć. Wiadomo też, że kibice mają swoje sympatie względem piłkarzy. Inaczej odbierają zagrania zawodnika, którego nie lubią, a inaczej tego, którego darzą sympatią. Trzeba się z tym też liczyć.
Często angażujesz się też w obronę dobrego imienia Wisły Płock w internecie. Czujesz, że to twój obowiązek czy wynika to z twojej osobowości?
Myślę, że jedno i drugie. Może nie obowiązek, ale jestem tu 2 lata. Przywiązuję się do miejsc i ludzi. Jestem “w środku”, a kibice czy postronni dziennikarze nie do końca wiedzą, jak to funkcjonuje w klubie. Jestem tu na co dzień, mam styczność z tymi osobami i trzeba prostować bzdury, które piszą. To nie obowiązek, tylko chęć powiedzenia jak jest naprawdę. Uważam, że klub powinien być jak drugi dom, którego należy bronić. Przytyki są często kierowane w taki sposób, że Wisła Płock jest klubem, w który łatwo uderzyć.
Mniej kibiców niż w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu, mniejszy budżet, mniejsza medialność. Szansa na kontrę z automatu jest mniejsza.
Składa się na to też wiele czynników, chociażby stadion. To chyba najgorszy obiekt w Ekstraklasie i chyba każdy kibic z Płocka zdaje sobie sprawę, że w dobie nowoczesnych stadionów komfort oglądania czy transmisji jest dużo mniejszy, niż na innych stadionach. Dlatego często powtarzam, że nowy stadion będzie ogromnym krokiem w rozwoju klubu.
To składowa wielu rzeczy i często dziennikarze, którzy nie mają co napisać siadają i myślą: “doczepmy się do Wisły Płock”. Taka jest dziś moda (śmiech).
Wiem o czym mówisz. Wróćmy do piłki. Czy czujesz się na siłach rozegrać 30 meczów w sezonie? Wydaje się, że twój organizm zaczyna strajkować.
Myślę, że większy problem był w poprzednim sezonie. W Karabachu meczów było więcej, ale lżej się trenowało. Tutaj mecze są co tydzień, ale treningi pomiędzy spotkaniami były cięższe. Miałem swoje urazy mięśniowe, jeszcze wkradło się zapalenie opon mózgowych - to bym zwalił na garb pecha. Nie jest łatwo złapać tę chorobę. Tak się ułożyło.
Myślę, że w tym sezonie było już przyzwoicie. Na początku miałem tylko problem z łydką, pauzowałem przez bodajże 6 spotkań. Jeśli zagram z Zagłębiem będę miał 21 ligowych meczów, ale jeszcze nie wiadomo kto zagra.
Jest lepiej. W tej rundzie nie grałem tylko ze Stalą Mielec i Wartą Poznań. Z czasem schodziłem z treningu 15 minut wcześniej, oczywiście za zgodą trenera Sobolewskiego, i urazów już nie łapałem.
Piłkarze często mówią, że swoje ciało poznają w trakcie kariery. Zejście z treningu wcześniej wynika z twojej samoświadomości, że w przeciwnym razie dojdzie do przeciążenia i będzie uraz? To wiedza, którą nabyłeś w trakcie kariery?
Tu jest właśnie problem - wiedza jest. Zawsze sobie powtarzam, że po każdym urazie będą mądrzejszy. Doszło jednak do tego, że trenerzy po prostu kazali mi wcześniej kończyć trening. Jestem takim człowiekiem, że dopóki nic nie boli, to jest dobrze. Ambicja bierze często górę, nawet na treningach. W tej rundzie były momenty, kiedy przed zajęciami trener Sobolewski mówił, że przed ostatnią gierką mam iść do szatni i tyle. Efekt jest pozytywny, bo urazów nie ma i czuję się świeższy na meczach.
fot. Wisła Płock S.A.
Dzielisz się swoim kilkunastoletnim doświadczeniem z młodszymi zawodnikami? Młodsi zawodnicy pytają się jak trenować, co jeść?
Bardziej podpowiadam im w kwestiach piłkarskich. Często podpowiadam Dawidowi Kocyle przed meczem, że ten obrońca jest taki i taki, żeby się ustawił w taki sposób.
Trenerzy stoją na wysokości zadania. Trening siłowy czy mocy jest dopasowany pod konkretnych zawodników - wagę i predyspozycje. Z tym problemu nie ma. Jeśli chodzi o odżywianie to dużo pytań nie ma, ale rozmawiam z dyrektorem Magdoniem, żeby popracować nad tym w przyszłym sezonie. Podnieść świadomość nie tylko zawodników I drużyny, ale też II czy akademii.
Czytaj więcej: Powrót do szkoły to wyzwanie dla wszystkich. - Im więcej stresu, tym mniej efektywnej nauki
Czym się różni się szatnia Wisły Płock od Legii Warszawa?
Oj, muszę przyznać, że bardzo się różni.
Często się mówi, że szatnia Legii jest bardziej kosmopolityczna. Ostatnio mówił o tym chociażby Kuba Kosecki w Foot trucku, że w Legii trzeba mieć drogi zegarek, ciuchy.
Tu się akurat z “Kosą” nie zgodzę. Totalna bzdura.
Ja się w każdej szatni dobrze czuję. To zależy od człowieka - czy jest bardziej kontaktowy czy mniej. Wiadomo, że w szatni jest 30 facetów i nie wszyscy będą się lubić. W Płocku większa grupa zawodników trzyma się razem. Czuć bardziej rodzinną atmosferę niż w Legii. W Legii jest więcej zawodników o wysokich umiejętnościach. Kiedy nie grają czują się bardzo pokrzywdzeni i to może się odbić na nich, na atmosferze. Tu aż takich różnic w umiejętnościach nie ma. Obrażalskich osób jest dużo mniej.
Legia się trochę za tobą “ciągnie”. Wiadomo jaka jest atmosfera między kibicami Legii i Wisły. Nie wkurza cie, że kibice wypominają ci pewne rzeczy?
Teraz już mi nie wypominają. Musiałem się nauczyć odbioru Legii w Płocku. Na początku nie widziałem niczego złego w tym, że raz na jakiś czas wspomnę o Legii. Spędziłem w Warszawie 13 lat, tam zrobiono ze mnie piłkarza i to było dla mnie normalne, że czasami do tego nawiązuję. Musiałem się nauczyć, żeby tego nie robić. Jestem teraz w Płocku i do pewnych rzeczy trzeba się dostosować i je akceptować, po prostu.
Podobną ścieżkę przechodził Dominik Furman. Nigdy nie ukrywał, że jest związany z Legią, ale zapracował sobie na szacunek kibiców Wisły i po pewnym czasie nikt nawet o tym nie wspominał. Wydaje mi się, że jesteście na tej samej ścieżce.
Człowiek uczy się całe życie. Nikt w Karabachu nie miał z tym problemu - wiadomo, to w ogóle inny kraj. Kibice mieli to gdzieś, że piszę o Legii. Odbiór był inny. W Płocku znalazłem się w takiej sytuacji po raz pierwszy życiu. Musiałem się tego nauczyć, trochę pocierpieć.
Dostałeś kilka pocisków.
Tak. Na początku z kilkoma kibicami miałem na pieńku. Też się przyznaję, że niektóre wpisy i odbiór sytuacji był taki, jaki powinien być.
Jak się czujecie ze swoją dziewczyną w Płocku?
Doskonale.
Nie ma co ukrywać - Płock to nie metropolia.
Nie miałem nigdy tak, że muszę mieszkać w wielkim mieście. Nie mam takiego stylu życia, że codziennie muszę chodzić po jakichś super knajpach i pokazywać się w fajnych miejscach. Szczerze? Zaznałem tu trochę spokoju. Miasto jest mniejsze, czas płynie wolniej. Są dobre restauracje, jest gdzie iść na spacer. Wszystko mi się podoba.
Jesteś rozpoznawany na ulicy? Odczuwasz to, że jesteś gwiazdą Wisły Płock?
Zdarzają się czasami miłe gesty, jak prośba o autograf. Nawet dziś spotkałem pod klatką pana. Mówi: gratuluję utrzymania, ale mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie lepiej.
To zawsze bardzo miłe.
Jak podchodzisz do kwestii przepisu o młodzieżowcu? Kilku chłopaków dostało swoją szansę, wypromowali się. Przeciwnicy wskazują, że jak ktoś jest dobry, to i tak będzie grał.
Jeśli nie mam na coś wpływu, to nie zaprzątam sobie tym głowy. Takie są zasady i już. Spotkałem się z tym w Azerbejdżanie, tam był identyczny przepis. Nie było to więc dla mnie nowością i to zaakceptowałem.
Starszy zawodnik może mieć z tym problem, jeśli jest np. prawym obrońcą i na jego pozycji gra młodzieżowiec. Wtedy jest niefajnie, bo nie ma pola manewru. Starszych zawodników może to boleć. Jeśli ktoś prezentuje wysoki poziom i jest kluczową postacią w zespole to na pewno nie usiądzie na ławce.
Przed wami ostatni mecz sezonu. Kibice wracają na trybuny. Ważny będzie wynik, styl gry?
Na pewno chcemy wygrać i zrobimy wszystko, żeby zdobyć 3 punkty dla kibiców. Będzie też czas pożegnań, bo na pewno spora grupa piłkarzy żegna się z Płockiem. Dobrze by było wygrać spotkanie dla nich. Także dla siebie - przyjemniej jechać na wakacje po wygranym, a nie przegranym meczu.
Macie miesiąc urlopu. Zdradzisz, gdzie się wybierasz?
Od razu po meczu jadę z całą rodziną do Chorwacji na tydzień. Nie mam planu na resztę urlopu. Możliwości też są ograniczone ze względu na zaawansowaną ciążę Magdy.
Nie możesz się doczekać przyszłego sezonu czy “na spokojnie”?
Powiem szczerze, że nie mogę się doczekać. Zajdzie sporo zmian w klubie. Nadal nie wiadomo kto będzie trenerem, sporo zawodników odejdzie. Jestem ciekawy jacy zawodnicy dołączą do zespołu, bo chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że kilka wzmocnień jest potrzebnych. Mam nadzieję, że przyjdą zawodnicy, którzy podniosą nasz poziom. Mam też nadzieję, że zostanie Rafał Wolski, bo znacznie podnosi jakość naszej gry. Pojawiały się głosy krytyki, że przedłużono z nim kontrakt i zaraz złapał kontuzję. Gdyby Rafał nie miał takich kontuzji, to pewnie nigdy by w Wiśle Płock nie zagrał. No chyba że Wisła grałaby w pucharach albo biła o mistrzostwo.
Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy rozmawiać w trakcie dużo lepszego sezonu w wykonaniu Wisły. Wszyscy chcemy więcej.
Wiadomo, że zawsze chce się więcej. Kiedy patrzymy na przekrój sezonu to były mecze lepsze i gorsze. Są takie, które powinniśmy wygrać. Mniej było takich, które powinniśmy przegrać albo zremisować i nad tym trzeba bardzo pracować. Musimy dążyć do tego, żeby zdobycz punktowa była dużo lepsza.
Widzę, że klub się rozwija. Przyznam, że podnieca mnie perspektywa nowego stadionu. Chciałbym go otworzyć, działa to na moją wyobraźnię. Zrobię wszystko, żeby moja forma zdrowotna i sportowa była taka, żebym otwierał go razem z drużyną. Termin zdaje się jest na jesień przyszłego roku, więc to nie jest niewykonalne. Jestem pewny, że kiedy stadion powstanie, to cały klub pójdzie do góry. Już teraz są ku temu przesłanki.
Bardzo fajnie rozwija się II drużyna. Jest tam kilku ciekawych chłopaków, którzy niedługo będą walczyć o miejsce w I drużynie. Stadion zmieni bardzo wiele. Widzę jaką pracę wykonuje Paweł Magdoń i prezes Marzec, dział marketingu oraz każda z osób zatrudniona w klubie, żeby Wisła cały czas się rozwijała. Sam w kolejnym sezonie chciałbym jeszcze bardziej zaangażować się w rozwój klubu na każdym polu bo wizja tego co można w Płocku stworzyć jest bardzo obiecująca i chciałbym być jej częścią. Tego nie da się jednak zrobić w pół roku czy rok. To wymaga czasu i cierpliwości. Życzę jej wszystkim, przede wszystkim kibicom.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.