reklama

Jaga osłabiona, ale Wisła musi się obudzić. Damian Rasak: parę ostrzejszych słów padło

Opublikowano:
Autor:

Jaga osłabiona, ale Wisła musi się obudzić. Damian Rasak: parę ostrzejszych słów padło - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportHistorycznie Wisła Płock ma lepszy bilans spotkań z Jagiellonią Białystok, choć to tylko ciekawostka. Na trzy kolejki przez fazą zasadniczą Nafciarze mają iluzoryczne szanse na awans do grupy mistrzowskiej, ale każdy punkt w końcówce sezonu jest na wagę złota.

Historycznie Wisła Płock ma lepszy bilans spotkań z Jagiellonią Białystok, choć to tylko ciekawostka. Na trzy kolejki przez fazą zasadniczą Nafciarze mają iluzoryczne szanse na awans do grupy mistrzowskiej, ale każdy punkt w końcówce sezonu jest na wagę złota. 

Porażka na własnym stadionie z Koroną Kielce 1:4 bardzo skomplikowała sytuację Nafciarzy na trzy kolejki przed końcem fazy zasadniczej. Zwycięstwo ustawiało podopiecznych Radosława Sobolewskiego na dobrej pozycji do walki o "ósemkę". Dobre pół godziny i strzelona bramka nie wystarczyły, bo Koroniarze odpowiedzieli aż 4 bramkami. Różnice w tabeli są tak małe, że Nafciarzy do upragnionego miejsca i strefy spadkowej mają praktycznie taki sam dystans. 

Nafciarze mają więcej niż przyzwoity bilans spotkań z Dumą Podlasia - począwszy od sezonu 1983/84 zespoły grały ze sobą 20-krotnie. 10 spotkań wygrali płocczanie, 7 Jaga, a 3 razy padł remis. Bilans w Ekstraklasie też jest korzystniejszy dla Wisły: 4 zwycięstwa, 3 porażki i remis. Ostatnie zwycięstwo przypada na 27 października 2019 roku - Wisła wygrała u siebie 3:1 i zasiadła na fotelu lidera PKO Ekstraklasy. 

Minęło pół roku i z liderowania pozostało tylko wspomnienie. Nafciarze potrzebują jakichkolwiek punktów, nawet nie po to żeby myśleć o grupie mistrzowskiej, ale po to, żeby uciekać jak najdalej od strefy spadkowej. Przypomnijmy, że w tym sezonie do I Ligi spadną aż trzy ekipy. Jeśli Wisła ma przedłużyć szanse na utrzymanie już połowie czerwca, bezwzględnie musi wygrać w Białymstoku. Jak wyliczył Paweł Mogielnicki z serwisu 90minut.pl, szanse na to są jednak bardzo małe - ok. 2%. 

Kibice Jagiellonii z pewnością mieli większe oczekiwania od tego sezonu. Jaga, będąca ostatnimi laty w czołówce Ekstraklasy, w obecnych rozgrywkach po prostu zawodzi. W grudniu z posadą pożegnał się Irenusz Mamrot, a zastąpił go Iwajło Petew. Bułgar prowadzi zespół od początku 2020 roku, ale po raz pierwszy wygrał dopiero w piątym meczu - od tamtej pory Duma Podlasia wygrała łącznie trzy kolejne spotkania (z Pogonią Szczecin, Śląskiem Wrocław i Cracovią), w tym jedno po restarcie ligi. Gospodarze sobotniego meczu nadal zachowują realne szanse na grę w grupie mistrzowskiej. Oni też myślą tylko o trzech punktach i przybliżeniu się do 8. miejsca. 

- Skupiamy się na sobie i tym, jak chcemy zagrać. Musimy walczyć. Chcemy się pokazać jeszcze lepiej, niż w meczu z Cracovią - powiedział opiekun Jagielloni. - Jeden mecz nic nie znaczy. 

W sobotnim meczu z pewnością zabraknie Tarasa Romanczuka - kapitan Jagiellonii pauzuje za nadmiar żółtych kartek. Pod znakiem zapytania stoi występ Bogdana Tiru - rumuński obrońca w meczu z Cracovią złamał nos. W Płocku, oprócz Rafała Wolskiego, obyło się bez urazów. Do zdrowia wraca Torgil Gjertsen, a do dyspozycji Radosława Sobolewskiego będzie też Damian Rasak, który mecz z Koroną opuścił ze względu na nadmiar żółtych kartek. 

Przewidywany skład Wisły:

Thomas Dahne, Cezary Stefańczyk, Jakub Rzeźniczak, Alan Uryga, Angel Garcia, Dominik Furman, Damian Rasak, Dawid Kocyła, Mateusz Szwoch, Giorgi Merebaszwili, Cillian Sheridan. 

Mecz Jagiellonia Białystok - Wisła Płock odbędzie się w sobotę 6 czerwca o godz. 15:00. Transmisja w Canal+ Sport i Canal+ Sport 3. Arbitrem spotkania będzie Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. 

 

Przed meczem z Jagiellonią rozmawialiśmy z Damianem Rasakiem. 

Jak z twoim zdrowiem? 

Damian Rasak: Jestem w 100 proc. gotowy na mecz i tylko od trenera zależy, czy wyjdę na boisko. 

Tyle zdrowia fizycznego. Domyślam się, że trudno było ci oglądać z boku mecz z Koroną Kielce. Piłkarze często mówią, że to najgorsze uczucie, kiedy nie mogą wejść na boisko i pomóc drużynie. Ten mecz nie wyglądał, delikatnie mówiąc, tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.

Niestety nie miałem możliwości siedzenia na trybunach i mecz oglądałem w telewizji. Kompletnie nie spodziewałem się takiego przebiegu spotkania. Po dobrych 25 minutach, kiedy Korona nie mogła stworzyć nawet jednej okazji, coś się rozsypało. Prowadziliśmy 1:0 i gdyby ktoś mi powiedział, że przegramy ten mecz, to bym się tylko zaśmiał pod nosem. Taka jest piłka - trzeba być skoncentrowanym przez 90 minut, a nie 25. Korona łatwo strzeliła nam gole, zadecydowały błędy indywidualne. Mam nadzieję, że był to tylko wypadek przy pracy. Jesteśmy potrójnie zmotywowani, żeby zagrać lepszy mecz, dać radość kibicom i sobie. Trzy punkty są nam bardzo, bardzo potrzebne. Zrobimy wszystko, żeby je zdobyć w Białymstoku. 

Patrząc z boku łatwo się mówi: zagraliście źle, tragicznie, kompromitacja. Trudniej być wewnątrz i wskazać przyczynę: co było nie tak i zmienić to w ciągu 6 dni. Czy w ogóle wiecie, co nie zagrało w niedzielę i czy drużyna jest w stanie się w tak krótkim czasie całkowicie zmienić swoje oblicze? Żeby wygrać w Białymstoku, trzeba zagrać dużo lepsze zawody. 

Nie ukrywajmy, że w Ekstraklasie często decyduje dyspozycja dnia poszczególnych zawodników. Niektórzy mają przebłyski, niektórzy grają mecz życia, a niektórzy, mimo iż są dobrymi zawodnikami, grają słabe zawody. Uważam, że główną przyczyną porażki były błędy indywidualne i dyspozycja dnia, która nie była dobra. Wiadomo, można mówić "kompromitacja", ale nie takie zespoły przegrywały mecze z teoretycznie słabszymi zespołami. Uważam, że to wypadek przy pracy. Nie ma co dużo zmieniać. Każdy musi uderzyć się w pierś, zacząć od siebie, przeanalizować mecz - zobaczyć, co zrobił źle i co mógł zrobić lepiej, żeby uniknąć błędów indywidualnych. Jeśli ich unikniemy i będziemy grać zespołowo, walczyć o każdy metr boiska, nie odpuszczać, tworzyć jedność - jestem pewny, że taki mecz już się nie przytrafi. Jeśli tak będzie, to nasza gra i wynik w Białymstoku będą lepsze. Nie chcę obiecywać zwycięstwa, bo wiemy jak jest w Ekstraklasie - tu każdy może wygrać z każdym. Tak już po prostu jest. Dużo będzie zależało od indywidualnego podejścia do spotkania i od tego, czy będziemy powielać błędy. Najgorsze jest powielanie błędów i niewyciąganie z nich wniosków. Jestem przekonany, że w Białymstoku będzie to wyglądało to lepiej. Do składu wracają ważni zawodnicy, chociażby Torgil Gjertsen, który już jest zdrowi i trenuje z nami. Być może trener zrobi kilka zmian w składzie. Na Podlasie jedziemy po trzy punkty. 

Czy w szatni padły męskie słowa?

Po meczu mnie nie było, więc nie wiem, co trener przekazał chłopakom. Jasne, na drugi dzień parę ostrzejszych słów padło. Trzeba było sobie pokazać błędy, bo bez tego nie ma szansy pójścia do przodu. Trzeba coś wyrzucić, żeby wyciągnąć wniosków nie powtarzać błędów, bo to jest najgorsze. Na pewno trener musiał zwrócić nam na to uwagę. Były ostrzejsze słowa, ale to dosłownie jeden dzień, kiedy musieliśmy go przeanalizować. Potem skupialiśmy się tylko na sobie i na tym, jak chcemy zagrać z Jagiellonią. Szybko trzeba wymazać ten feralny mecz, bo jak byśmy zaczęli rozpamiętywać ciężkie momenty, to ciężko później się podnieść na kolejne mecze. Piłka nożna to taki sport, że jeśli się rozpamiętuje słabsze momenty, a nie idzie do przodu, to nie może być dobrze. Każdy musi się uderzyć w pierś i zapomnieć o tym. Jestem przekonany, że taki słaby mecz już się nie powtórzy.

Nie wiem czy zwróciłeś uwagę, że 0:5 w Lubinie i 1:4 z Koroną Kielce łączy jedna rzecz: absencja Damiana Rasaka. Zwróciłeś na to wcześniej uwagę?

Głównie rodzina. Jestem z nimi blisko, bardzo mi kibicują i tak pół żartem, pół serio mi o tym wspominali. Nie biorę tego za bardzo do siebie, bo na boisku gra 11, a nie 1 zawodnik. Miałem nieprzyjemność, że mecz z Lubinem, ten z Pogonią Szczecin, gdzie wygrywaliśmy 2:0, a skończyło się 2:3, i ostatni, fatalny mecz z Koroną, oglądałem w telewizji. Nie wiem co jest tego przyczyną, ale nie doszukiwałbym się tutaj braku mnie w składzie. Zostawmy to jako ciekawostkę. 

Na ile brak Tarasa Romanczuka gra na naszą korzyść?

Wydaje mi się, że to duże osłabienie Jagiellonii. Romanczuk gra prawie wszystkie mecze od 1. do 90. minuty. Jest groźny w polu karnym, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. Ma spokój z piłką, dobrze rozgrywa. Uważam, że będzie to dla nich odczuwalna strata, choć Jagiellonia ma szeroką kadrę. Czy wejdzie Kwiecień czy Borusiuk, to lukę po nim wypełnią. Jasne, Romanczuk to niezły zawodnik jak na warunki Ekstraklasy, ale nie przywiązujemy do tego zbyt dużej wagi. Przygotowujemy się do meczu tak, jakby nic się nie zmieniło, bo styl Jagi na pewno się nie zmieni. Jeden zawodnik nie tworzy stylu. 

Patrzycie już w dół tabeli czy jeszcze na to za wcześnie? 

Nie. Mamy jeszcze sporą przewagę nad miejscem spadkowym, choć sami sobie skomplikowaliśmy sytuację w tabeli. Wygrywając z Koroną mieliśmy klarowną sytuację z awansem do górnej ósemki. Teraz trochę się to rozjechało. Nie ma jeszcze co panikować, ale trzeba pamiętać, że jedna czy druga porażka zbliżają nas do miejsca spadkowego. Może się powtórzyć sytuacja z poprzedniego sezonu, czego nie chcemy. Jestem jednak spokojny. Wierzę w nas. Już się podnosiliśmy z takich sytuacji. Po feralnym meczu w Lubinie wygraliśmy mecz i mam nadzieję, że to się powtórzy. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE